część 3 - rozdz. 63
-Co się stało?- zapytał gdy weszłam na łóżko i położyłam się obok niego.
-To co zawsze.- mruknęłam i zbyłam go machnięciem ręki.- Mam ochotę na lody ciasteczkowe.- jęknęłam, brunet zaśmiał się cicho i pocałował mnie w głowę.- To nie jest śmieszne.- warknęłam nagle zła na niego.
-Nie, to nie jest śmieszne.- powiedział.- To słodkie.- dodał, a ja westchnęłam sfrustrowana.
-Pierdol się.- warknęłam.
-Tylko z tobą.- odpowiedział.- I uważaj na słownictwo.- dodał.
-Bo co mi zrobisz?!- zapytałam i uniosłam wzywająco brew.
Uśmiechnął się przebiegle i już po chwili zawisł nade mną .
-A chcesz się przekonać?- wymruczał w zagłębienie mojej szyii.
Odepchnęłam go lekko od siebie, ale jak zwykle nic to nie dało ponieważ był o wiele silniejszy.
-Alan.- powiedziałam stanowczo.- Przestań. Miałeś leżeć spokojnie i nic nie robić.
-Ale ja nic nie robię.- mruknął z uśmiechem.
-Jesteśmy w szpitalu w każdej chwili może ktoś tu wejść.- powiedziałam i jak na zawołanie drzwi od sali się otworzyły.
Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam dwóch policjantów. Jęknęłam cicho zażenowana i schowałam twarz w szyii bruneta. Zaśmiał się i usiadł na łóżku następnie przeciągnął mnie na swoje kolana.
-Dzień dobry.- powiedziedziałam z czerwonymi policzkami.
-Dzień dobry.- odpowiedzieli, a jeden z nich miał minę jak by to co właśnie zobaczył bardzo go bawiło.- Nie chcieli byśmy państwu przeszkadzać ale musimy zadać kilka pytań.- spojrzał na Alana.- Pamięta pan cokolwiek z dnia wypadku?
-Tak.- odpowiedział Alan.
-Jakieś szczegóły?- zadał kolejne pytanie mundurowy.
-Czerwony samochód, sportowy, marki nie pamiętam. Za kierownicą na sto procent siedział mężczyzna, a raczej chłopak w moim wieku. Blondyn. Mam wrażenie, że skądś go znam ale nie mogę sobie przypomnieć imienia. Jego twarz to tylko lekkie przebłyski. Blondyn tyle pamiętam i że w moim wieku , mniej więcej.- odpowiedział Alan, a ja zamarłam.
Wiedziałam kogo opisał. To nie mógł być przypadek.
-Skarbie wszystko w pożądku?- zapytał mnie brunet z troską.
Pokręciłam przecząco głową.
-Ja wiem jaki to był samochód i kto to zrobił.- wyszeptałam.
-Kto?- zapytał policjant.
-W tym mieście tylko jedna osoba ma czerwony sportowy samochód i jest to mój jakby ojciec. Marka to Audi r8, z tego co się orientuje to w dniu wypadku samochód był dany do warsztatu i miał jakieś uszkodzenia jak po wypadku. Osoba, która siedziała za kierownicą to Dawid. Na pewno. Jestem tego pewna.
-Napewno?- zapytał.- To bardzo poważne oskarżenia.
-Proszę pana. Dzień przed wypadkiem Dawid był dla nas nieco niemiły, w sumie to lekko powiedziane. I pobił się z Alanem. Obaj nie odnieśli większych uszkodzeń. Mój ojciec powiedział, że pożałuję. Mógł pożyczyć samochód Dawidowi , a ten spowodował wypadek Alana. Jestem tego pewna.
Po zadaniu jeszcze kilku pytań policjanci opuścili sale. Westchnęłam cicho i położyłam się obok bruneta na łóżku.
-Nudzi ci się?- zapytał.
-Trochę.- odpowiedziałam.- Chce pierogi z borówkami, malinami i truskawkami.- jęknęłam czując nagłą ochotę na to danie.
-Wiem kto robi najlepsze pierogi na świecie.- zaśmiał się chłopak.
-Kto?- zapytałam z nadzieją.
-Mama Samanthy.- odpowiedział.
Wziął telefon w dłonie i zadzwonił gdzieś. Po krótkiej rozmowie którą przeprowadził , wywnioskowałam tylko że odwiedzi go ktoś za godzinę.
Uśmiechnął się i odłożył telefon.
-Może pójdziemy po coś słodkiego do sklepiku, który jest w szpitalu?- zapytał Alan. Pokiwałam żywo głową i wstałam z łóżka.
Poczekałam aż chłopak stanie obok mnie , trzymając się za ręce wyszliśmy z sali.
Znalezienie tego przeklętego sklepiku, zajęło nam dobrych kilkanaście minut, a nawet chyba więcej i to dużo więcej czasu niż normalnie powinno . Bo gdy wróciliśmy na salę to była w niej mała blondynka razem z mamą.
Dziewczynka podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Odsunęła się ode mnie zdziwiona i popatrzyła na mój brzuch.
-Masz strasznie twardy brzuch.- powiedziała.
-Ostatnio dużo jem.- zaśmiałam się .
-Jesteś w ciąży!- krzyknęła jej mama z uśmiechem na twarzy.
-Tak.- odpowiedziałam
-Który to już tydzień?
-Jedenasty.- odpowiedziałam po chwili obliczania.
-I dopiero teraz się o tym dowiaduje?!-zapytała oburzona.- Teraz wiem dlaczego Alan kazał mi robić pierogi. Ktoś tu ma zachcianki.- zachichotała
Chłopak zaśmiał się cicho . Po chwili podeszłam do niej w raz z brunetem . Przytuliła nas po kolei, a potem usiadła na krześle obok łóżka, a ja i Alan na łóżku.
-Proszę.- podała mi plastikowe pudełko kuchenne.
Otworzyłam je i pisnęłam cicho gdy zobaczyłam pierogi z owocami.
-Dziękuję-powiedziałam
Z torebki wyciągnęła jeszcze widelec, śmietanę i cukier następnie mi to podała. Polałam pierogi śmietaną, posypałam cukrem i zaczęłam jeść.
-Pycha.- jęknęłam po kilku pierogach.- Ej to moje.- krzyknęłam oburzona gdy Alan wyrwał mi widelec z ręki i zjadł mojego pieroga.
Rozumiecie?!
Mojego!!!!
Mojego osobistego pieroga!!!!
Uderzyłam go łokciem w prawe ramię, on tylko się zaśmiał i pocałował mnie w głowę.
-Spadaj.- powiedziałam niby obrażona i wyrwałam mu widelec. Odsunęłam się na drugi koniec łóżka, byle jak najdalej od porywacza pierogów. Znów zajęłam się jedzeniem tych pyszności, a co jakiś czas włączałam się do rozmowy.
*****
170 🌟 + 80 💬 = następny rozdział.
Dzisiaj rozdział będę mogła dodać dopiero po południu albo wieczorem. Niestety internet odmawia mi posłuszeństwa i w terenie nie bardzo chce działać.
Rozdział poprawiła: Gumichowaxd.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro