Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 3 - rozdz. 63

-Co się stało?- zapytał gdy weszłam na łóżko i położyłam się obok niego.

-To co zawsze.- mruknęłam i zbyłam go machnięciem ręki.- Mam ochotę na lody ciasteczkowe.- jęknęłam, brunet zaśmiał się cicho i pocałował mnie w głowę.- To nie jest śmieszne.- warknęłam nagle zła na niego.

-Nie, to nie jest śmieszne.- powiedział.- To słodkie.- dodał, a ja westchnęłam sfrustrowana.

-Pierdol się.- warknęłam.
-Tylko z tobą.- odpowiedział.- I uważaj na słownictwo.- dodał.

-Bo co mi zrobisz?!- zapytałam i uniosłam wzywająco brew.

Uśmiechnął się przebiegle i już po chwili zawisł nade mną .

-A chcesz się przekonać?- wymruczał w zagłębienie mojej szyii.

Odepchnęłam go lekko od siebie, ale jak zwykle nic to nie dało ponieważ był o wiele silniejszy.

-Alan.- powiedziałam stanowczo.- Przestań. Miałeś leżeć spokojnie i nic nie robić.

-Ale ja nic nie robię.- mruknął z uśmiechem.

-Jesteśmy w szpitalu w każdej chwili może ktoś tu wejść.- powiedziałam i jak na zawołanie drzwi od sali się otworzyły.

Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam dwóch policjantów. Jęknęłam cicho zażenowana i schowałam twarz w szyii bruneta. Zaśmiał się i usiadł na łóżku następnie przeciągnął mnie na swoje kolana.

-Dzień dobry.- powiedziedziałam z czerwonymi policzkami.

-Dzień dobry.- odpowiedzieli, a jeden z nich miał minę jak by to co właśnie zobaczył bardzo go bawiło.- Nie chcieli byśmy państwu przeszkadzać ale musimy zadać kilka pytań.- spojrzał na Alana.- Pamięta pan cokolwiek z dnia wypadku?

-Tak.- odpowiedział Alan.

-Jakieś szczegóły?- zadał kolejne pytanie mundurowy.

-Czerwony samochód, sportowy, marki nie pamiętam. Za kierownicą na sto procent siedział mężczyzna, a raczej chłopak w moim wieku. Blondyn. Mam wrażenie, że skądś go znam ale nie mogę sobie przypomnieć imienia. Jego twarz to tylko lekkie przebłyski. Blondyn tyle pamiętam i że w moim wieku , mniej więcej.- odpowiedział Alan, a ja zamarłam.
Wiedziałam kogo opisał. To nie mógł być przypadek.

-Skarbie wszystko w pożądku?- zapytał mnie brunet z troską.

Pokręciłam przecząco głową.

-Ja wiem jaki to był samochód i kto to zrobił.- wyszeptałam.

-Kto?- zapytał policjant.

-W tym mieście tylko jedna osoba ma czerwony sportowy samochód i jest to mój jakby ojciec. Marka to Audi r8, z tego co się orientuje to w dniu wypadku samochód był dany do warsztatu i miał jakieś uszkodzenia jak po wypadku. Osoba, która siedziała za kierownicą to Dawid. Na pewno. Jestem tego pewna.

-Napewno?- zapytał.- To bardzo poważne oskarżenia.

-Proszę pana. Dzień przed wypadkiem Dawid był dla nas nieco niemiły, w sumie to lekko powiedziane. I pobił się z Alanem. Obaj nie odnieśli większych uszkodzeń. Mój ojciec powiedział, że pożałuję. Mógł pożyczyć samochód Dawidowi , a ten spowodował wypadek Alana. Jestem tego pewna.

Po zadaniu jeszcze kilku pytań policjanci opuścili sale. Westchnęłam cicho i położyłam się obok bruneta na łóżku.

-Nudzi ci się?- zapytał.

-Trochę.- odpowiedziałam.- Chce pierogi z borówkami, malinami i truskawkami.- jęknęłam czując nagłą ochotę na to danie.

-Wiem kto robi najlepsze pierogi na świecie.- zaśmiał się chłopak.

-Kto?- zapytałam z nadzieją.

-Mama Samanthy.- odpowiedział.

Wziął telefon w dłonie i zadzwonił gdzieś. Po krótkiej rozmowie którą przeprowadził , wywnioskowałam tylko że odwiedzi go ktoś za godzinę.
Uśmiechnął się i odłożył telefon.

-Może pójdziemy po coś słodkiego do sklepiku, który jest w szpitalu?- zapytał Alan. Pokiwałam żywo głową i wstałam z łóżka.

Poczekałam aż chłopak stanie obok mnie , trzymając się za ręce wyszliśmy z sali.

Znalezienie tego przeklętego sklepiku, zajęło nam dobrych kilkanaście minut, a nawet chyba więcej i to dużo więcej czasu niż normalnie powinno . Bo gdy wróciliśmy na salę to była w niej mała blondynka razem z mamą.
Dziewczynka podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Odsunęła się ode mnie zdziwiona i popatrzyła na mój brzuch.

-Masz strasznie twardy brzuch.- powiedziała.

-Ostatnio dużo jem.- zaśmiałam się .

-Jesteś w ciąży!- krzyknęła jej mama z uśmiechem na twarzy.

-Tak.- odpowiedziałam

-Który to już tydzień?

-Jedenasty.- odpowiedziałam po chwili obliczania.

-I dopiero teraz się o tym dowiaduje?!-zapytała oburzona.- Teraz wiem dlaczego Alan kazał mi robić pierogi. Ktoś tu ma zachcianki.- zachichotała
Chłopak zaśmiał się cicho . Po chwili podeszłam do niej w raz z brunetem . Przytuliła nas po kolei, a potem usiadła na krześle obok łóżka, a ja i Alan na łóżku.

-Proszę.- podała mi plastikowe pudełko kuchenne.
Otworzyłam je i pisnęłam cicho gdy zobaczyłam pierogi z owocami.

-Dziękuję-powiedziałam

Z torebki wyciągnęła jeszcze widelec, śmietanę i cukier następnie mi to podała. Polałam pierogi śmietaną, posypałam cukrem i zaczęłam jeść.

-Pycha.- jęknęłam po kilku pierogach.- Ej to moje.- krzyknęłam oburzona gdy Alan wyrwał mi widelec z ręki i zjadł mojego pieroga.

Rozumiecie?!

Mojego!!!!

Mojego osobistego pieroga!!!!

Uderzyłam go łokciem w prawe ramię, on tylko się zaśmiał i pocałował mnie w głowę.

-Spadaj.- powiedziałam niby obrażona i wyrwałam mu widelec. Odsunęłam się na drugi koniec łóżka, byle jak najdalej od porywacza pierogów. Znów zajęłam się jedzeniem tych pyszności, a co jakiś czas włączałam się do rozmowy.

*****

170 🌟 + 80 💬 = następny rozdział.

Dzisiaj rozdział będę mogła dodać dopiero po południu albo wieczorem. Niestety internet odmawia mi posłuszeństwa i w terenie nie bardzo chce działać.

Rozdział poprawiła: Gumichowaxd.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro