część 3- rozdz. 6
-Nadi, możesz wychodzić- usłyszałam po jakimś czasie głos bruneta zza drzwi.
-Pięć minut- odpowiedziałam i wyszłam z wanny.
Wytarłam ciało ręcznikiem i ubrałam na siebie czysta bieliznę, spodenki i koszulkę Alana. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się sama do siebie.
Rozpuściłam włosy (bo wcześniej związałam je w koka, żeby ich nie zmęczyć). Po prostu wolałam, żeby nie były mokre.
Rozczesałam je i zaplotłam w warkocza, który schodził lekko w bok.
Spojrzałam ostatni raz na swoje odbicie i wzięłam głęboki oddech.
Spokojnie Nadia, wszystko będzie okej.- powiedziłam w myślach sama do się siebie i po raz kolejny odetchnęłam głęboko.
Wyszłam z łazienki i stanęłam jak wmurowana. W pokoju od drzwi łazienki do drzwi na korytarz była ścieżka z róż i gdzieniegdzie niewielkie świece. Powoli szłam nie wierząc w to co widzę. Na korytarzu tez była ścieżka z płatków róż i gdzieniegdzie postawionych świeczek.
Ten widok zawierał dech w piersi. Nigdy nie spodziewałam się, że coś takiego mi się przydarzy.
Byłam pewna, że takie rzeczy tylko w filmach.
-Alan?- zapytałam.
-W salonie- usłyszałam jego głos.
Weszłam do salonu i stanęłam w progu. Na podłodze był rozłożony koc, a na nim poduszki i niewielki stolik po środku.
-Tu jest pięknie- wyszeptałam i spojrzałam na chłopaka.- Nie wiedziałam, że z ciebie taki romantyk.
-Dla mojej księżniczki wszystko- odpowiedział.- Chodź- powiedział i gestem ręki pokazał żebym podeszła.
Podeszłam do niego i usiadłam pomiędzy jego nogami. Objął mnie ramieniem i zaczął całować po szyii.
-Ładnie pachniesz- mruknął mi do ucha i przygryzł delikatnie jego płatek.
Zarumieniłam się, a po moim ciele przeszedł delikatny dreszcz. Chłopak zaśmiał się gardłowo i pocałował moją skórę za uchem.
-Masz mokre włosy- Zauwarzyłam gdy objęłam jego szyję.
-Zawsze niszczysz romantyczną atmosferę.- powiedział z śmiechem.- Tak mamy dwie łazienki.
-I zdążyłeś to wszystko przygotować?- zapytałam ze zdziwieniem.
-Mówiłem, dla mojej księżniczki wszystko. Byle tylko zapamiętała tę noc.
-Napewno ją zapamięta- odpowiedziałam i przekręciłam się tak, że teraz siedziałam na nim okrakiem.
-Mam nadzieje.- mruknął i przybliżył swoją twarz do mojej.
Delikatnie złączył nasze usta w powolnym pocałunku jakby się bał, że coś pójdzie nie tak. Oddałam pocałunek i z podwójnym zaangażowaniem.
-Wiesz, że mamy jeszcze zjeść kolacje?- zapytał pomiędzy pocałunkami. Przeniosłam dłonie na jego twarz i uśmiechnęłam się.
-Nie musimy- odpowiedziałam pomiędzy pocałunkami.
-Czy mi się wydaje czy ty jesteś napalona?- zapytał odsuwając ode mnie swoją twarz. Przygryzłam wargę i spojrzałam mu w oczy.- Jesteś- odpowiedział z zadziornym uśmiechem.- Ale muszę Cię o to zapytać. Chcesz to zrobić? Jeśli nie to mi powiedz, poczekam. Nie chce żebyś robiła coś w brew sobie.
-Jestem- odpowiedziałam.- Boję się trochę ale jestem pewna, że chce to zrobić, teraz ,tutaj i z tobą.- dodałam i złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku.- Ale nie na podłodze.- dodałam ze śmiechem.
-Wiem- szepnął mi na ucho.- Idziemy do pokoju.
****
80 🌟 + 30 💬 = następny rozdział.
Wiem, że ten krótki ale następny jest dwa razy dłuższy, no prawie trzy razy dłuższy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro