Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 3 - rozdz. 54


Oparłam głowę o ramię Alana i położyłam swoje ręce na jego rękach, którymi gładził mój brzuch.

-Powiedziałaś w rozmowie z ojcem, że wczoraj Dawid. O co chodziło?- przerwał ciszę, która między nami zapanowała.

Otworzyłam usta, żeby mu powiedzieć ale przerwało mi pukanie do drzwi. Alan westchnął cicho i pocałował mnie w bok głowy.

-Co chcesz?- zapytał.

-Nie chce wam gołąbeczki przeszkadzać w tej jakże ciekawej kąpieli, ale chcę was powiadomić, że na dole czeka na was dwóch policjantów.- powiedziała Megan, a ja zamarłam w ramiona Alana.

-Czego chcą?- zapytał i musnął ustami moją szyję.

-Ponoć porozmawiać.- odpowiedziała.

-Powiedz im, że za dziesięć minut zejdziemy na dół.- westchnął brunet.

-Się robi- odpowiedziała, a po chwili usłyszałam jak zamyka za sobą drzwi od naszej sypialni.

Westchnęłam cicho i lekko się rozluźniłam.

-Chyba musimy,zakończyć naszą kąpiel.- Powiedziłam.

-Najpierw porozmawiamy.- odparł Alan.- Oni mogą zaczekać. Ty jesteś ważniejsza.

-Chodziło o to, że wczoraj kazał zrobić mi to samo.- odpowiedziałam cicho z zamkniętymi oczami.

-Nie rozumiem.- przyznał Alan.

-Wczoraj jak Dawid chciał ze mną porozmawiać, to chodziło mu o to żebym usunęła ciążę. Powiedział, że jesteś tchórzem, że sobie nie poradzę i że jestem słaba. Kazał usunąć mi dziecko. Nasze dziecko.- powiedziłam cicho.

-Co mu odpowiedziałaś?- zapytał ze spokojem, a w jego głosie usłyszałam ciekawość.

-Uderzyłam go w twarz.- przyznałam.- I powiedziłam mu, że to nie ty jesteś tchórzem, a on. Bo każe mi usunąć ciążę, mimo że dziecko nie jest jego.- dodałam niepewnie. Po prostu bałam się, że Alan będzie zły.

-Dzielna dziewczynka.- powiedział z dumą w głosie.

-Nie jesteś zły?- zapytałam cicho, patrząc na ścianę przed sobą.

-Na Dawida jestestem zły. Ale z nim załatwię to później. A z ciebie jestem dumny.- odpowiedział.

Chciał coś jeszcze dodać ale po raz kolejny przeszkodziło nam pukanie do drzwi. Westchnęłam sfrustrowana, a Alan przeklnął pod nosem.

-Proszę otworzyć.- usłyszeliśmy męski głos .

-Proszę poczekać.- odpowiedział mu Alan.

-Jeśli nie otworzy pan tych drzwi w ciągu trzech minut to je wyważymy.- odpowiedział, jak się domyśliłam policjant.

-Dokończymy naszą kąpiel wieczorem pod prysznicem.- powiedziłam cicho do bruneta, tak żeby osoby spod drzwi mnie nie usłyszały.

Wyszłam z wanny, owinęłam ciało ręcznikiem, wytarłam je i ubrałam na siebie czystą bieliznę i ubrania. Odwróciłam się w stronę Alana, który już był ubrany i uśmiechnęłam się do niego niepewnie.

Podszedł do mnie i złożył na moich ustach krótki pocałunek, a po tem pocałował mnie opiekuńczo w czoło.

Odetchnęłam głęboko i wyszliśmy z łazienki.

W naszej sypialni obok drzwi stało dwóch policjantów, a pomiędzy nimi po pokoju biegała przerażona Nalla.

Zawołałam ją, a ona podbiegła do mnie merdając ogonkiem. Zaśmiałam się, a ona zaszczekała radośnie. Schyliłam się pogłaskałam ją, a po tem się wyprostowałam i spojrzałam na policjantów.

-Dostaliśmy zgłoszenie, że w pana domu jest nie letnia osoba, która nie ma zgody na przebywanie tutaj.- zwrócił się mężczyzna do Alana.

-Nie ma tu żadnej takiej osoby.- odpowiedział pewnie brunet.

-Dostaliśmy zgłoszenie, musimy sprawdzić. Czy możemy przeszukać dom?- zapytał patrząc na Alana, mój chłopak skinął głową.

Drzwi do pokoju otworzyły sie gwałtownie i do środka wpadł mój niby ojciec.

-To on.- powiedził i wskazałam na Alana.- To jego aresztujcie. Przetrzymać w tym domu moją córkę. Nie zgadzam się na jej pobyty tutaj.

Mężczyzna podszedł do Alan i wygiął mu ręce do tyłu. A drugi policjanci uspokajał mojego niby ojca.

-Ja nic nie zrobiłem- warknął Alana.

-Porozmawiamy na komisariacie.- odpowiedział mu drugi policjant.

-Nie może go pan aresztować. Nie ma pan dowodów.- powiedziłam pewnie.

-Dostałem zgłoszenie...- zaczął ale ja mu przerwałam.

-Dostał pan zgłoszenie, ale nie ma pan dowodów, proszę zostawić mojego chłopaka w spokoju. W tym domu nie ma żadnej nieletnich osoby, która nie chce tu być.- powiedziłam starając się zachować spokój.

-Macie go aresztować. A ty wracasz do domu.- zażądał mój niby ojciec.- Jesteś nie letnia. Bez moje zgody nie możesz tu przebywać.- zwrócił się do mnie.

-Mogę.- odpowiedziałam.

-Pani ojciec ma rację.- odezwał się policjant, który stał pod drzwiami.- Jeśli jest pani nieletnia. Nie może tutaj panienka przebywać bez jego zgody.

-Nie muszę mieć jego zgody, żeby tutaj przebywać.- odpowiedziałam.- Proszę go puścić.- zwróciłam się do drugiego go mężczyzny, tego który trzymał Alana.- On nic nie zrobił. Jestem tu z własnej woli.

Mężczyzna popatrzył na mnie nie ufnie, ale puścił Alana. Brunet podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu.

-W pożądku?- zapytałam.

-Tak- odpowiedział.

-Nie zgadzam się. Ona ma wrócić ze mną do domu. Panowie, sami powiedzieliście, że bez mojej zgody nie może tu przebywać. Jestem jej prawnym opiekunem.- odezwał się mój niby ojciec.

-Pani ojciec ma rację. Czy się to pani podoba czy nie musi jechać pani z nami.- powiedził stróż prawa.

-Rozczaruję panów bo nie musze.- odpowiedziałam. Odsunełam się od Alana i podeszłam do szafki. Pogrzebałam trochę w o swoich papierach i wyciągnęłam teczkę. Następnie z niej wyciągłam kartkę.- To jest doment, na mocy, którego mogę przebywać gdzie chce i kiedy chce, bez pozwolenia opiekunka.

-Proszę mi to pokazać.- poprosił mężczyzna w mundurze. Podeszłam do niego i podałam mu dokumentów przeglądną go i oddał mi spowrotem, a ja wróciłam do Alana.-Rzeczywiście dokument na to pozwala. W tej sytuacji nie możemy nic zrobić. Przepraszamy, za zakłócenie spokoju. Do drzwi tarafimy sami. Dowiedzenia.- wyszli z pokoju, a ja spojrzałam na mojego niby ojca.

-Jak? Skąd go masz? Przecież ja nic nie podpisywałem. Na nic się nie zgadzałem.- powiedził zły.

Westchnęłam i spojrzałam na niego znudzona.

-Przed rozwodem mama je załatwiła. Wystarczyło zapłacić odpowiedniej osobie. Ona cie upiła uwiodła i podpisałeś papiery.- powiedziałam mu.- Chciała mieć pewność, że będę bezpiecznia w razie jakiegoś wypadku. Co też się stało. Dzięki temu mogę przebywać gdzie chcę. A już nie długo mnie tutaj nie będzie. Myślę, że trafisz do wyjścia.

-Jeszcze się zobaczymy.- powiedziłam i wyszedł.

-Nie wątpię.- .Mruknełam nie zadowolona tym faktem.

-Wszystko w pożądku?- zapytał Alan i mnie przytulił.

-Tak- odpowiadam z westchnieniem.

-Dlaczego nie powiedziłaś mi o tych dokumentach?- zadał kolejne pytanie, a ja wzruszyłam ramionami.

-Nie wiem. Po prostu nie bardzo zwracałam na nie uwagę. Miałam ich użyć tylko w nagłym przypadku. Poszły w nie pamięć, w końcu nie korzystałam z nich przez dwa lata.

*******

Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale nie dałam rady. Dzisiaj postaram się dodać jeszcze jeden. Ale wszystko zależy od waszej aktywności.

Wasza aktywność = następny rozdział.

















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro