Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 3 - rozdz. 52

Obudził mnie dzwonek.

Warknęłam głośno i nie otwierając oczu uderzyłam ręką chcąc go wyłączyć. Niestety zapomniałam, że wczoraj na szafeczce położyłam małą salaterkę, z której jadłam truskawki.

Naczynie wylądowało na podłodze z okropnym hukiem.

Alan zerwał się na łóżku i rozejrzał po pokoju. Popatrzył na mnie i gdy zobaczył, że jestem cała i zdrowa odetchnął z ulgą.

-Przepraszam.- powiedziałam wyginając twarz w grymasie.- Nie chciałam cię obudzić. Chciałam wyłączyć budzik.

-Ale to nie budzik.- powiedział Alan. Spojrzałam na niego pytająco.- To dzwonek do drzwi.

Moje policzki zapiekły z zawstydzenia gdy dotarło do mnie jak wielką gafę popełniłam. Faceplam w myślach. Jęknęłam cicho i zakryłam twarz dłońmi. Alan zaśmiał się i zszedł z łóżka po swojej stronie. Stanął na podłodze i ostrożnie przeszedł przez odłamki i szkła. Podszedł do szafy. Wyciągnął z niej dresy i ubrał je na siebie, potem zarzucił koszulkę.

Jęknęłam nie zadowolona. Miałam nadzieję, że dłużej będę mogą sobie popatrzeć na jego umięśnione ciało od tyłu.

Zaśmiał się i ostrożnie, żeby nie skaleczyć stóp podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. Wystawiłam do niego ręce, a on od razu zrozumiał o co chodzi. Podniósł mnie i postawił obok szafy. Zaśmiałam się i w podziękowaniu cmoknęłam go w policzek. Obrócił twarz i złączył nasze usta, w czułym pocałunku. Zachichotałam gdy mnie lekko połaskotał i odsunęłam się od niego.

Wyciągnęłam z szafy ubrania. Ściągłam piżamę, która składała się z koszulki Alana i odrzuciłam ją na łóżko.

Ubrałam na siebie wybrane ciuchy i odwróciłam się w stronę Alan. Jego oczy były ciemniejsze niż zawsze i widziałam w nich pożądanie.

-Co powiesz na wspólną kąpiel, potem?- zapytałam starając się żeby mój głos brzmiał uwodzicielsko.

-Z tobą zawsze chętnie księżniczko.-odpowiedział i mnie pocałował. Odsunął się ode mnie i jęknął cicho.-Zaraz pobije tego kogoś kto stoi pod drzwiami.- warknął głośno.

Westchnęłam i złapałam go za rękę. Powoli wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy na dół. Alan poszedł otworzyć drzwi naszego wrednemu, natarczywemu gościowi, a ja poszłam do kuchni.

-Wypierdalaj stąd.- usłyszałam jego krzyk.

-Ani mi się śni. Tu jest moja córka. Chcę się z nią zobaczyć.- odpowiedział takim samym tonem mężczyzna. Po głosie rozpoznałam, że to mężczyzna, który mnie wychował.

Na drżących nogach wyszłam z kuchni. Alan miał zaciśnięte ręce w pięści, a jego uszy były lekko czerwone. Powolnym krokiem podeszłam i stanęłam obok niego.

Objął mnie ramieniem i przytulił do swojego boku. Jego ciało było spięte i w razie potrzeby gotowe do walki.

-Chcę z nią porozmawiać.- powtórzył mężczyzna.

-Nie masz o czym.- warknął Alan.

-A właśnie, że mam.- odpowiedział z perfidnym uśmiechem.- W końcu jest w ciąży.

Zamarłam na jego słowa. Skąd wie? Kto mu powiedził?

-To nie twoja sprawa.- warknęłam.

-Chyba powinnaś się odnosić do mnie z szacunkiem mała smarkulo. W końcu przez szesnaście lat mieszkałaś pod moim dachem i miałaś wszystko co chciałaś mimo że nie jesteś moją córka. Byłem dla ciebie jak ojciec. Którego nie powinnaś mieć.- odpowiedział patrząc mi w oczy.

Pokręciłam głową.

-Dobrze powiedziałeś. Byłeś, a już nie jesteś. Daj mi spokój. I nie nazywaj mnie smarkulą. Nie masz prawa mnie przezywać.

-Ale mam prawo z tobą rozmawiać.- odpowiedział.- Chce żebyś usunęła to dziecko.

Popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Czego oni wszyscy, kurwa chcą od mojego dziecka? Co takiego ono im zrobiło? Czemu oni tak bardzo chcą żebym usunęła ciążę? Dlaczego tak bardzo nie chcą żebym urodziła dziecko?

Zrobiłam krok do przodu i lekko położyłam dłoń na drzwiach, tak żebym w każdej chwili mogła je zamknąć.

-Nie wiem, co wy wszyscy kombinujecie, ale mam wszyscy dość. Wczoraj Dawid, dzisiaj ty. To dziecko nie jest wasze, a chcecie żebym usunęła ciążę. To moje życie i moja sprawa i nic ci do tego. Daj mi w końcu spokój. I pozwól mi w końcu w spokoju żyć. Mam cię dość. Najpierw chcesz mnie sprzedać Damianowi, potem nazwałeś mnie dziwką. Nie jestem twoją córka, dobrze powiedziałeś. Jestem ci wdzięczna za to, że wychowywałeś mnie przez te szesnaście lat. Ale teraz zachowujesz się... sama nawet nie wiem jak to powiedzieć żeby cię nie obrazić. Zniknij raz na dobrze z mojego życia. Chcę żyć w spokoju z daleka od ciebie. Nie przychodź tu więcej, daj mi spokój.- dokończyłam i zatrzasnęłam drzwi. Stał chyba za blisko nich bo go uderzyły i zawył z bólu.

Odwróciłam się do Alana i wtuliłam w niego, zamknął mnie w szczelny uścisku, a ja próbowałam powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu.

****

170 🌟 + 70 💬 = następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro