część 3 - rozdz. 40
Obudził mnie dźwięk dzwonka telefonu.
Przetarłam oczy dłońmi i sięgnęłam jedną z nich po telefon. Bez patrzenia kto dzwoni odebrałam i przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Słucham?- zapytałam sennym głosem.
-Wiem, że mnie nienawidzisz ale posłuchaj co mam ci do powiedzenia.- usłyszałam w słuchawce zdenerwowany głos Damiana.
Po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz strachu i wróciły wspomnienia sprzed kilku miesięcy, o tym co chciał mi zrobić.
-Czego chcesz?- warknęłam zła, nie chciałam dać po sobie poznać, że mnie przestraszył.
-Musimy się spotkać...- zaczął ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Kurwa, Damian. Nie dzwoń do mnie więcej i się do mnie nie odzywaj. Nawet się do mnie nie zbliżaj. Posłuchaj mnie uważnie. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Daj mi święty spokój, daj mi w końcu żyć i pozwól mi zapomnieć o tym co mi zrobiłeś.-powiedziłam podniesionym głosem i się rozłączyłam.
Do pokoju wszedł Alan, zapewne zaniepokojony moim podniesionym głosem.
Westchnęłam bezradnie i żuciłam telefon obok mnie na poduszkę.
-Stało się coś?- zapytał brunet i usiadł na łóżku obok mnie.
-Nie- odpowiedziałam i pokręciłam głową.- To nic takiego, nie martw się.-powiedziłam i wymusiła na sobie uśmiech
-Jak się czujesz?- zapytał, a ja odetchnełam z ulgą, dziękując mu w duchu za zmianę tematu.
-Dobrze- odpowiedziałam.- Brzuch mnie już nie boli. To tylko chwilowe zawsze tak mam po tym jak zjem tyle gofrów na raz.- dodałam ze szczerym uśmiechem.
-Napewno?- zapytał chcąc się upewnić.
-Napewno- potwierdziłam i skinęłam głową.
-Dobrze, wierzę ci.- westchnął.- Twoja ciocia i wujek już wrócili. Pomyślałem, że skoro się obudziłaś to jeśli chcesz i czujesz się na siłach to moglibyśmy pojechać do urzędu nieruchomości. Przeglądałem internet i znalazłem kilka ciekawych propozycji mieszkań. Więc gdybyś chciała to mogli byśmy je oglądnąć. W końcu został jeszcze tylko miesiąc i będziemy musieli się tutaj przeprowadzić. To znaczy ja muszę, a ty jak chcesz.
-Pojadę z tobą.-odpowiedziałam- Chętnie sobie z tobą pozwiedzam nasze przyszłe mieszkanie. Nie zamierzam tam zostać sama. Przeprowadzę się razem z tobą. Szkołę mogę skończyć tutaj.
Chłopak podrapał się po karku jak by był czymś zdenerwowany, jakby się nad czymś zastanawiał.
-Wiesz...- zaczął zakłopotany.- Bo tak sobie pomyślałem... o tym wyniku testu i gdybyś była w ciąży to wolał bym żebyś nie chodziła do szkoły. Nie chciał bym, żeby ktoś ci dokuczał jeśli będziesz w ciąży. Wolał bym żebyś wtedy była bliżej mnie i czuła się bezpieczniej. Dlatego pomyślałem, że jeśli będziesz w ciąży to może byś chciał mieć indywidualne nauczanie w domu. Oczywiście decyzja należy do ciebie. Ale wolał bym żebyś wtedy była w domu nie chodziła do szkoły, bo rówieśnicy nie wiadomo jak by mogli zareagować. A nie chciał bym żebyś się denerwował...
-Jeśli będę, to się na to zgodzę.- przerwałam mu.- Nie musisz się o to martwić. Jeśli jestem w ciąży to zgodzie się na wszystko co będzie najlepsze dla naszego maleństwa i ciąży. Nie zamierzam się wtedy denerwować.
-To dobrze.- powiedził z ulgą w głosie.
-Ale kupujemy na drogę żelki i sok pomarańczowy.-powiedziłam.
-Jak sobie skarbie życzysz- powiedził z uśmiechem i się nade mną pochylił pocałował mnie w czoło i wstał z łóżka.- Czekam na ciebie na dole.- powiedził i wyszedł z pokoju.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej spodenki z wysokim stanem i czerwoną koszulkę na szerokich ramiączkach.
Ubrałam na siebie wybrane ciuchy i poszłam do łazienki.
Z kosmetyczki wyciągłam szczotkę i rozczesałam moje brązowe włosy. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się sama do siebie.
Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i jakoś się ułoży.
Umyłam jeszcze zęby i wyszłam z łazienki i zeszłam na dół.
Weszłam do kuchni, z której słyszałam rozmowy. Ciocia uśmiechnęła się na mój widok, a ja oddałam gest.
-Jak się czujesz?- zapytała patrząc na mnie z troską.
-Już jest dobrze. To pewnie tak jak kiedyś. Za dużo gofrów w jeden dzień.- odpowiedziałam z uśmiechem i podeszłam do Alana.
-Właśnie mówiłem twojej cioci i twojemu wujkowi o przeprowadzce.- powiedziła brunet, a ja pochyliłam się i objęłam go rękami za szyję, od tyłu. Przez co lekko się na nim opierałam.
-Dlaczego nam nic o tym nie powiedziłaś?- zapytał wujek, patrząc na mnie.
-Wypadło mi z głowy, za dużo wujek wszystkiego się ostatnio działo.- odpowiedziałam.
-Rozumiem.- odpowiedział z uśmiechem i skinął głową.- Tylko spróbuj mi jej coś zrobić, a nogi z dupy ci powyrywam.- powiedził patrząc na Alana i pogroził mu palcem.
- Nic jej nie zrobię.- odpowiedział pewnie chłopak.- Jest najważniejszą osobą w moim życiu. Nie zamierzam drugi raz popełniać tego samego błędu i ją tracić.- dodał z uśmiechem.
-Drugi raz? Czyli mam rozumieć, że już raz ją zraniłeś?- zapytał patrząc na niego z uniesioną brwią.
-To była po części moją wina.- wtrąciłam.
-Dobra, nie będziemy was dłużej zatrzymywać.- powiedziła ciocia, przerywając tym samym naszą konwersację, za co byłam jej wdzięczna.- Niech młodzi się sobą nacieszą i pojadą szukać swojego gniazdka.- powiedziła do wujka.
Mężczyzna skinął głową i uśmiechnął się do nas. Oddałam gest i się wyprostowałam, a Alan wstał z krzesła na którym siedział.
Pożegnaliśmy się z ciocią i wujkiem słowami "do zobaczenia" i wyszliśmy.
*****
Wybaczcie, że wczoraj nie dodałam ale nie widziałam.
120 🌟 + 50 💬 = następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro