Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 3- rozdz. 38

Patrzyłam na wynik testu z szeroko otwartymi oczami i nie zrozumieniem.

-Co to znaczy?- zapytał Alan i wziął ode mnie test. Przyjżał mu się bardziej.

-Nie wiem- odpowiedziałam.- Nie jestem pewna. Jedna oznaczałaby, że nie jestem, a dwie, że jestem.

-Wiem- odpowiedział Alan.- Ale co oznacza ten wynik?- zapytał.

Test wskazywał jedną kreskę i drugą lekko widoczną.

-To chyba znaczy, że mogę być w ciąży.- odpowiedziałam cicho.

Przez moje ciało po raz kolejny tego dnia przeszło tysiące emocji.

Zadrżałam.

-I co teraz?- zapytałam szeptem.- Co my teraz zrobimy?

-Pójdziemy do ginekologa- odpowiedział Alan.

-Co?- zapytałam.

-Pójdziemy do ginekologa. Jutro umówisz się na wizytę i pójdziemy.

-Razem?- zadałam kolejne pytanie.

-Jeśli chcesz to razem.- odpowiedział i przyciągnął mnie bliżej siebie.

Dłońmi zjechał na mój brzuch i zaczął go lekko masować i zataczać na nim dziwne wzroku opuszkami palców.

Wszystko robił delikatnie i z czułością, jakby bał się, że może mi zrobić krzywdę.

Położyłam swoje dłonie, na jego dłoniach i spojrzałam na niego. Przeniósł swój wzrok na moją twarz i nasze oczy się spotkały.

-Alan, boję się.- powiedziałam łamiącym się głosem.

-Nie bój się- powiedział i położył jedną dłoń na moim policzku, a ja się w nią wtuliłam.-Jestem przy tobie i przy tobie będę. Nie bój się.- dodał ze spokojem w głosie.

-Jak możesz być taki spokojny?- zapytałam z lekko drżącymi dłońmi.

-Bo wiem, że wszystko będzie dobrze.-odpowiedział i wziął dłoń z mojego policzka. Położył ja na moim biodrze i posadził mnie wygodniej na swoich kolanach.- Nie bój się kotku. Wszystko będzie dobrze. Nie zostawię, ani ciebie, ani naszego maleństwa. Wszystko będzie dobrze. Nie martw się, a tym bardziej się nie denerwuj. Możesz oddychać- dodał, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że na chwilę wstrzymałam oddech.- Wszystko będzie dobrze, obiecuję. Poradzimy sobie. Nie zostawię cię. Nie popełnił drugi raz tego samego błędu, co kilka miesięcy temu. Kocham cię i cię nie zostawię.- dodał, a ja się w niego mocno wtuliłam.

Objął mnie mocniej ramionami i przyciągnął bliżej siebie o ile było to wogólę możliwe.

Położyłam głowę pomiędzy jego głową, a moim ramieniem, które było na obojczyku chłopaka. Siedziałam tak wtulona w niego z poczuciem bezpieczeństwa i pewnością, że wszystko będzie dobrze.

Z perspektywy Alana.

Zgasiłem światło w pokoju i wsunąłem się na łóżku obok Nadii.

Przykryłem nas kołdrą i prze rzuciłem rękę przez jej brzuch. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, wszystko to robiąc jak najdelikatniej i jak najostrożniej.

Nie chciałem zrobić jej krzywdy, ani maleństwu, które może w sobie nosić.

Nie bałem się. Byłem pewien, że wszystko dobrze się ułoży.

Po za tym nie mogę okazywać strachu. Ona się boi, a nie chce żeby się bała. Chcę żeby czuła się bezpiecznie i pewnie.

Jest moim maleństwem, moją kruszynką. Całym moim światem.

Muszę zapewnić jej bezpieczeństwo i to wszystko czego potrzebuje.

A wiem, że teraz przede wszystkim potrzrbuje moje obecności.

Wtuliła się we mnie mocniej i położyła dłonie na moją rękę, która była przeżucona przez jej ciało.

Minęło kilka godzin, a ja nadal nie spałem i czułem, że dziewczyna też nie śpi.

Wierciłam się delikatnie i przekręcała z boku na bok. Poluzowałem lekko uiścić, żeby dać jej większą swobodę.

Po chwili poczułem jak siada na łóżku i podwaja pod siebie nogi. Przez światło padającego przez okno księżyca zobaczyłem jej postać.

Brodę miała oparta na kolanach, nogi objęte rękami i wpatrywał się w ścianę. Po chwili usłyszałem jej cichy szloch.

Poczułem ukłucie w sercu i ból. Nie lubię gdy płacze.

Jej łzy są dla mnie jak ciosy zadane w brzuch.

Zadają mi okropny ból.

Każda jej łza mnie boli.

No chyba, że jest ze szczęścia, ale nie o tym teraz mowa.

Dziewczyna nadal płakała, a ja leżałem ze ściśniętym sercem. Nie wiedząc czy ją przytulic czy nie.

W końcu wybrałem tę pierwszą opcję.

Usiadłem na łóżku po turecku i posadziłem ją sobie na nogach. Wtuliła się we mnie mocno, a ja zacząłem głaskać ją po plecach, chcąc dodać jej otuchy.

-Boję się- wyszeptała.- Boję się,że jestestem w ciąży i sobie z tym nie poradzę. Że nie poradzę sobie z wychowaniem dziecka. Przecież ja mam dopiero siedemnaście lat.- powiedziła cicho lekko drżącym głosem. Ale nie z płaczu ale ze strachu. Przestała płakać, a ja poczułem ogromną ulgę, że nie słyszę jej szlochu.

Nie nawidzę gdy płacze, czuję się wtedy taki bezbronny jak bym nie mógł je pomóc.

-Nie bój się.- powiedziałem cicho.- Wiek to tylko liczba. Masz siedemnaście lat. Ale jesteś odpowiedzialna, mądra, zaradna, czuła i opiekuńcza. Jestem pewien, że będziesz świetną mamą. Nie bój się. Poradzimy sobie. Nie zostawię cię. A ty będziesz świetną mamą. Jesteś bardzo mądra i bardzo dużo wiesz. Poradzimy sobie.

-A co jeśli...- zaczeła ale ją ucieszyłem przykładając jej palec do ust.

-Nie myśl o tym co jeśli. Teraz jest teraz. Poradzimy sobie. Nie martw się. Będziesz świetną mamą. Po za tym nie mamy jeszcze pewności, że na pewno jesteś w ciąży. Ale nawet jeśli jesteś. To, to jest nasze wspólne maleństwo i sobie z nim poradzimy. Je jestem przy tobie, a ty jesteś przy mnie. Nie martw się wszystko będzie dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro