część 3 - rozdz. 30
Lot minął mi spokojnie. To znaczy bałam się lecieć ale na szczęście wszystko minęło w miarę dobrze.
Oprócz mojego samopoczucia, i wątpliwości, które miałam.
A co jeśli on kłamał?
Co jeśli nie było tak jak powiedział?
Co jeśli mnie okłamał?
Przecież może robić dobrą minę do złej gry. Może mnie okłamał. Chciał mnie przy sobie zatrzymać żeby się mną bawić. Może jemu w ogóle na mnie nie zależy i tak na prawdę za moimi plecami się z nią spotykał.
Może mi powiedział pierwszą lepszą rzecz, która przyszła mu do głowy. No bo skąd Sonia przyszła do domu, w tym momencie, w którym mnie w nim nie było?
Jaką mam pewność, że Alan mnie nie okłamał.
Może on chce się tylko mną pobawić.
Ale czy wtedy był by ze mną?
Z tymi pytaniami opuściłam latającą maszynę.
Na szczęście z biletem nie było problemu ciocia załatwia wszystko w ciągu dziesięciu minut i bez problemu mogłam lecieć.
Teraz tylko musze wszystko wyjaśnić, poukładać to sobie i odpocząć.
Mam nadzieje, że wszystko się jakoś ułoży.
Muszę chwilę odpocząć od tego wszystkiego i przemyśleć sobie tą sprawę z Alanem.
Ufam mu ale mam wątpliwości.
Moje zaufanie do niego jest pod znakiem zapytania i może zniknąć. A już na pewno po tym co dziś zobaczyłam.
Nie wiem czy mówił prawdę.
I nie wiem czy mogę mu ufać.
Ale czy gdyby mu na mnie nie zależało to był by ze mną przez tyle czasu?
Westchnęłam cicho i podeszłam do wujka, którego zobaczyłam w tłumie.
Uśmiechnęłam się sztucznie i przytuliłam go gdy mnie zobaczył.
-Ale ty wyrosłaś- powiedział i odsunął mnie na długość swoich ramion, zlustrowała mnie wzrokiem i uśmiechnął się.- Jak widziałem cię ostatni raz to byłaś o połowę niższa.- powiedział kręcąc głową, a ja się zaśmiałam.
-Gdzie ciocia?- zapytałam.
-Czeka na nas w domu z plackiem z jagodami. - powiedział.-Twoim ulubionym.- dodał.
Droga z lotniska do ich domu minęła szybko. Ciocia i wujek mają stadninę koni i uczą jeździectwa.
Jako dziecko uwielbiam do nich przyjeżdżać i spędzać wakacje w wiecznie ciepłym Sydney.
Tak mieszkają w Sydney, na obrzeżach miasta, gdzie jest więcej zalesionych terenów. Mają tam swoją małą firmę, zajmująca się nauką jazdy i leczeniem dzieci niepełnosprawnych.
Mój telefon zaczął wibrować. Wyciągnęłam go z kieszeni i na ekranie zobaczyłam zdjęcie Alana. Odrzuciłam połączenie i schowałam telefon z powrotem do kieszeni.
-Tata dzwonił?- zapytał.
-Nie- odpowiedziałam cicho.- Ciocia ma dzisiaj trochę wolnego czasu?- zapytałam, zmieniając temat.
-Tak, dziś ma wolne, a czemu pytasz?
-Muszę z nią porozmawiać.- odpowiedziałam.
****
110 🌟 + 50 💬=następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro