część 3- rozdz. 3
-Idziesz ze mną do wody?- zapytał Alan i podniósł się z koca.
-Nie chce się mi wstać.- odpowiedziałam.- Ten koc jest taki wygodny.- dodałam z westchnieniem.
-To cie zaniosę- powiedział ze śmiechem i bez trudu podniósł mnie z mojego kocyka.
Pisnęłam cicho i zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Jesteś gorący- Zauważyłam gdy się do niego przytuliłam.
-To przez ciebie- wyszeptał mi na ucho ze śmiechem, a ja jak zwykle na takie słowa oblałam się rumieńcem.
Pisnęłam cicho gdy poczułam zimną wodę na stopach. Alan powoli szedł dalej ze mną na rękach. Gdy woda sięgała mu do pasa, a mi do pupy (bo mnie trzymał) zatrzymał się. Pochylił się lekko do przodu przez co poczułam na plecach chłodną wodę.
Pisnełam cicho i objęłam go mocniej ramionami.
-Nie bój się- powiedział ze śmiechem.
-Nie boję się, po prostu woda jest troszkę zimna, a twoje ruchy nagłe.- odpowiedziałam.
Po chwili stałam w wodzie na swoich nogach. Alanowi woda była do pasa, a mi sięgała prawie do pępka.
-Nie cierpię tego, że jestem od ciebie niższa.- jęknęłam cicho.
-Dlaczego?
-Bo jestem przy tobie niska, mała.- odpowiedziałam.
-To dobrze, że jesteś ode mnie niższa.
-Dlaczego?- zapytałam. Wzruszył ramionami i się uśmiechnął.
-Jesteś niższa i dobrze mi się ciebie przytula.- odpowiedział i na potwierdzenie słów przyciągnął mnie bliżej siebie.
-Ty we wszystkim widzisz jakieś plusy.- powiedziałam ze śmiechem.-Jesteś jak optymista.
-Ja jestem jak optymista i realista.
-A do tego najlepszy chłopak i przyjaciel na świecie.- dodałam z uśmiechem.
Odsunęłam się od niego i ze śmiechem ochlapałam chłopaka wodą.
-Oddam ci- powiedział ze śmiechem i zaczął mnie chlapać, a ja zaczęłam uciekać.
-Przestań.- powiedziałam ze śmiechem.
-Przeproś.- powiedział ze śmiech i mnie podniósł, a następnie wrzucił delikatnie do wody.
-Ej- krzyknęłam cicho i go popchnęłam, ale nawet się nie zatoczył.
-Przeproś- powiedział i położył dłonie na moich biodrach.
-Przepraszam?- chłopak wskazał palcem na swoje usta i się uśmiechnął. Zaśmiałam się i stanęłam na palcach, a on się lekko schyliłam i złączył nasze usta.
Odepchnęłam go od siebie i zaczęłam się śmiać gdy wpadł do wody.
-Ty mała, podstępna...- zaczął mówić i się do mnie zbliżać, a ja uciekałam. Nie byliśmy aż tak strasznie daleko od brzegu wiec wybiegłam z wody i zaczęłam biegać pomiędzy innymi ludźmi, a Alan zaczął mnie gonić.
Ominęłam kilka koców i skierowałam się w stronę naszego. Gdy już prawie na nim byłam poczułam, że moje stopy odbywają się od podłoża. Pisnęłam cicho.
Brunet okręcił nas kilka razy wokół własnej osi, a potem zaczął iść w stronę morza.
-Co ty robisz?- zapytałam i spróbowałam się mu wyrwać ale było to na nic. Zaczął się tylko śmiać.- Alan puść mnie, proszę. Więcej tak nie zrobię.
-Wiem, że nie zrobisz- odpowiedział ze śmiechem.
Wszedł do wody, na wysokość łydek i schylił się trochę, a potem mnie puścił.
Wylądowałam tyłkiem na piasku, który jeszcz w tym miejscu był i jęknęłam cicho.
-Idiota.- fuknęłam i zaczęłam się podnosić.
-I tak mnie kochasz- powiedział ze śmiechem.
-Ale i tak jesteś idiotą. Przez ciebie boli mnie tyłek.- mruknęłam.
-Pomasować cię?- zapytał ze śmiechem.
Próbowałam udawać, że jestem na niego zła ale nie wyszło mi to, bo sama zaczęłam się śmiać.
-Wariat- mruknęłam gdy przestałam się śmiać.
-Tylko wariaci są coś warci.- powiedział i przyciągnął mnie do siebie.- No już nie złość się. To była tylko nauczka na przyszłość, żebyś więcej nie wpychała mnie do wody.
-I tak w niej stałeś- Zauważyłam i przewróciłam oczami.
-Skarbie, nie złość się.
-Nie złoszczę się.- powiedziałam i objęłam go rękami rękami w pasie.- Ale idziemy na zjeżdżalnie.- powiedziałam.
-Na tą dużą?- zapytał zdziwiony.
-Na tą dużą- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Mówiłaś, że nie chcesz bo się boisz.
-Ale wiem, że ty chcesz. Poza tym możemy zjechać razem.- wzruszyłam ramionami.
-Chodź.- powiedział i wziął mnie za rękę.
Wyszliśmy z wody i skierowaliśmy się w stronę zjeżdżalni, ogromnej zjeżdżalni.
*****
Kolejne ogłoszenie.
Kto chce żebym założyła stronę na Facebooku? Będzie ci mogę na niej zadawać pytania na temat opowiadania.
90 🌟 + 30 💬 = następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro