część 3 - rozdz. 25
-Nie sądzisz, że pasowałoby skosić trawę?- zapytałam gdy w środę po południu leżeliśmy na plastikowych leżakach na tarasie i jedliśmy lody.
-Jest może trochę za duża...- powiedział chłopak i wsadził sobie kawałek loda do ust.
-Pomogę ci- zaproponowałam. No bo proszę trawa sięga powyżej kostek, to wygląda jak busz.- Ty będziesz kosił trawę, a ja będę ją zgrabywać. Przynajmniej odciągnę się od myślenia o tym liście- dodałam ciszej i uśmiechnęłam się smutno.
-Nie martw się skarbie wszystko będzie dobrze.- powiedział i pogłaskał dłonią moje kolano. Uśmiechnęłam się wdzięcznie i wstałam z leżaka. Wzięłam moje i Alana pudełko z lodami, łyżeczki i weszłam do domu.
Łyżeczki wżuciłam do zlewu, a pudełka z lodami odłożyłam do zamrażalki. Dziwię się sama sobie, że po tylu pudełkach lodów ile zjadłam w ciągu tych kilku dni nic nie przytyłam. Ale chyba powinnam się z tego powodu cieszyć.
Alan skosił całą trawę, a ja kończyłam ją zgrabywać.
Chciał kosić razem z koszem, ale powiedziłam mu, że chętnie sobie pograbię. Pamiętam, że gdy byłam mała to jak jeździłam do cioci i wujek kosił trawę, to zawsze pomagałam ją zgrabywać.
Przypomniało mi się nawet, że kiedyś była bitwa na trawę. Zaśmiałam się cicho na własne wspomnienia i wzięłam w ręce trochę trawy.
Na palcach zaczęłam zbliżać się do Alana, ale zdradziła mnie Nalla, która biegała po całym podwórku. Alan odwrócił się w moją stronę, a ja żuciłam w niego trawą.
-Co jest?- zapytał i zaczął ściągać trawę ze swojego ubrania. Uznał chyba, że nie ma sensu ściągać jej jednak z koszulki bo ściągnął cały materiał ze swojego ciała, a moim oczom ukazał się jego umięśniony brzuch. Nie tak mocno umięśniony, ale idealnie i to jego męskie V. Westchnęłam cicho i poczułam jak moje nogi odrywają się od podłoża.
Zaczęłam piszczeć i prosić Alana, żeby mnie puści, a Nalla biegała do okoła nas i szczekała radośnie.
-Wiesz? Powinnaś być po mojej stronie.- powiedziłam do suczki,a brunet się zaśmiał.- Al proszę puść mnie.- powiedziłam i to był mój błąd.
Chłopak wżuciłam mnie w największą kupkę trawy jaką zagrabałam. Jęknęłam cicho i popatrzyłam na niego wzrokiem, który ma zabijać, a on zaczął się śmiać. Podniosłam się z trawy i skierowałam się w stronę domu.
-Ej no, skarbie, nie obrażaj się.- powiedził, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
Foch?
Nigdy!
Zemsta jest słodka.
Podeszłam do węża ogrodowego i odkręciłam wodę i wróciłam do Alana i zaczęłam go nią oblewać. Chłopak krzyknął głośno gdy na jego ciało poleciał strumień zimnej wody.
-Ty mała żmijo- powiedził ze śmiechem. Nie obraziłam się na jego słowa, bo wiedziałam, że mówi to w sposób żartobliwiy.- Jak cię dopadnę.- powiedził i zaczął się do mnie zbliżać, a ja zaczęłam uciekać i chlapać go wodą.
Po chwili poczułam jak ręce bruneta oplajają mnie w tali. Wyciągnął mi z ręki węża i zaczął oblewać mnie wodą. Zaczęłam piszczeć i zasłaniać się dłońmi ale nic to nie dało.
-Dobra, Alan przepraszam poddaję się.- krzyknęłam.
Chłopak zaśmiał się cicho i nie zaprzestał swoich czynności.
-Nie będziesz więcej?- zapytał, a ja wiedziałam, że się uśmiecha.
-Nie będę- powiedziłam i zapiszczałam.
Chłopak przestał mnie oblewać zimną wodą i wyłączył wodę, bo staliśmy blisko kranu, do którego podłączony był wąż.
Odwróciłam się przodem do niego i uśmiechnęłam się. Odgarnął z mojej twarzy mokre kosmyki moich włosów i pochylił się. Chciał mnie pocałować, ale ja wyspowodziłam się z jego uścisku i zaczęłam uciekać. Po chwili poczułam jak ląduję na czymś miękkim, a on obok mnie. Wylądowaliśmy na kupce trawy. Położył ręce na trawie, tak że moja głowa znajdowała się pomiędzy nimi. Pochylił się i zaczął całować mnie po szyii. A z moich ust wydostał się cichy jęk na tę pieszczotę.
Nie kochaliśmy się od kąd powiedziłam, mu że na razie nie chce.
Nie naciskał zrozumiał.
Wiedziałam, że jest mu trudno mi też było, ale czułam się trochę nie swojo z tym, że codziennie uprawialiśmy seks.
Złączył nasze usta w zachłannym pocałunku, który oddałam. Oplotłam rękami jego szyję i przyciągnęłam go bliżej siebie. Jęknął w moje usta gdy uniosłam lekko biodra do góry i otarłam się o jego kroczę. Ja też jęknełam gdy on otarł się o moje miejsce intymne.
-Alan- wydyszałam pomiędzy pocałunkami, ale brzmiało to bardziej jak jęk.
-Tak skarbie?- zapytał i zaczął całować moją szyję.
-Ty już dobrze wiesz co- warknęłam i przyciągnęłam jego twarz bliżej mojej szyii. Przechyliłam lekko głowę i dałam mu większy dostęp. Zaśmiał się cicho i przestał mnie całować.
-Ale tak teraz na polu?- zapytał.
-Nie na polu. W domu.- odpowiedziałam i przyciągnęłam go bliżej siebie.
Podniósł się i pociągnął mnie za sobą.
***
Rozdział jeszcz e nie poprawiny ale dodaję. Za błędy przepraszam, w krótce dodam poprawiony.
120 🌟 + 35 💬 = następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro