Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 3 - rozdz. 22


-Mamy zaproszenie na kolacje do moich rodziców- powiedział Alan i usiadł obok mnie na sofie.

Przeciągnął mnie na swoje kolana i oparł się o oparcie sofy.

-Ile mamy czasu?- zapytałam nie odrywając wzroku od telewizora.

-Jest 15 mamy być na 19 więc cztery godziny. Ale godzinę wcześniej musimy wyjechać, żeby zdążyć na czas więc mamy trzy godziny.

-Przecież dojechanie do twojego domu nie zajmie nam aż godziny.- powiedziałam i spojrzałam na niego.

-Tak, ale po drodze musimy jeszcze wstąpić do sklepu, żeby kupić coś dla nich i do naszej lodówki bo świeci pustkami.

-Mówiłam, żeby pojechać na zakupy do południa- powiedziałam i wzruszyłam ramionami.

-Jak się czujesz?- zmienił temat.

-Dobrze- westchnęłam.- Nalla, bardzo dobrze umie poprawić mi humor- dodałam z uśmiechem i pogłaskałam suczkę po łebku. Podniosła głowę i wtuliła się bardziej w moją rękę.

-Nie powinna siedzieć na sofie- powiedział Alan z uśmiechem i też ją pogłaskał.

-A oprzesz się jej ślicznym oczkom?- zapytałam patrząc na niego.

-Jej oczą się nie oprę, ale twoim tak.- powiedział z uśmiechem.- Masz takie śliczne oczy, a w szczególności gdy na mnie patrzysz.

-Ty też masz bardzo ładny kolor oczu.

-Ale twój jest ładniejszy.- powiedział i potarł swoim nosem o mój nos.

-Lizus- powiedziałam ze śmiechem i pocałowałam go w usta, pogłębił pocałunek, a ja się nie opierałam tylko się mu oddałam.

Oderwałam się od niego z uśmiechem na twarzy. Dziwię się jak on potrafi zmienić mój nastrój, samą swoją obecnością.

Te trzy godziny minęły w tępie ekspresowym. Leżeliśmy na sofie i oglądaliśmy jakiś mecz piłki nożnej

Na początku byłam temu trochę przeciwna, ale gdy już zaczął lecieć to patrzyłam na niego jak zahipnotyzowania, naprawdę się wyciągnęłam. Był bardzo ciekawy.

W końcu przyszedł czas na zbieranie się. Westchnęłam i wstałam z mojego "legowiska", czyli w połowie Alana, a połowie sofy. Wyszłam z salonu i weszłam na górę do naszej sypialni. Stanęłam przed szafą i ją otworzyłam.

-W co mam się ubrać?- zapytałam gdy Alan wszedł do pokoju.

Nigdy nie miałam większego problemu z wybieranie ubrań, nie lubię się stroić. Ale dziś chciałam wyglądać szczególnie ładnie, poprostu chciałam żeby rodzice Alana mieli o mnie dobre zdanie. To znaczy jego ojciec i macocha.

-Może tą sukienkę co na weselu- zaproponował.

-Chyba trochę zbyt elegancko. Wiesz trochę dziwnie wyglądałoby gdybym ubrała się w sukienkę.- odpowiedziałam i wyciągnęłam czarną spódnice przed kolano.- Chyba wystarczy spódnica i jakaś ładna koszulka.

- Na pewno- odpowiedział.- I tak we wszystkim będziesz ładnie wyglądać.

-Dziękuję- Powiedziałam i uśmiechnęłam się. Wyciągnęłam jeszcze koszulkę i poszłam z tymi rzeczami do łazienki.

Ubrałam je na siebie, nie chciałam robić tego w pokoju przy Alanie, bo nie chciałam, żeby skończyło się to w łóżku. To znaczy chciała bym, ale dziwnie czuję się z tym, że robimy to, tak, praktycznie codziennie.

Rozczesałam włosy i związałam je w lekko luźnego koka. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Alana, uśmiechnął się i wszedł do łazienki. Przeczesał włosy grzebieniem. A ja cały czas gapiłam się na niego oparta o ścianę.

W korytarzu na dole ubrałam na stopy czarne trampki, a Alan swoje buty i wyszliśmy. Chłodne powietrze owijało moje ciało, na co się uśmiechnęłam. Wciągnęłam głęboko powietrze, a potem je wypuściłam. Alan położył dłoń na moim biodrze i ruszyliśmy w stronę garażu.

Wsiedliśmy do jego samochodu, chłopak włączył silnik i wyjechaliśmy z podjazdu. Włączył się w ruch i chłopak troszkę przyspieszył.

-Kiedy zamierzasz zdać prawo jazdy na samochód?- zapytał nagle przerywając ciszę.

-Przecież mam, prawko na samochód.- powiedziałam.

-Serio?- zapytał, a ja skinęłam głową.

-Zrobiłam sobie w tamtym roku na wakacjach. Znajomości ojca czasem miały swoje plusy- ostatnie zdanie powiedziałam z cichym westchnieniem. Ojca, który nie jest moim ojcem. Dodałam w myślach i odwróciłam głowę w stronę okna. Alan położył dłoń na moim kolanie i ścisnął go lekko.

-Nie martw się wszystko będzie dobrze.- powiedział, a ja uśmiechnęłam się smutno.

-Mam nadzieję- szepnęłam.-Masz coś przeciwko temu żeby pojechać w przyszłym tygodniu do mojej cioci? A raczej polecieć.

-Po co?- zapytał.

-Muszę z nią porozmawiać.- odpowiedziałam.- Poza tym stęskniłam się za nimi.- dodałam. W sumie to była prawda, bo się za nimi stęskniłam ale bardziej zależało mi na tym żeby zapytać ją o to kim są moi rodzice. Jestem pewna, że ona będzie wiedzieć.

******

120 🌟 + 35 💬 = następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro