część 3 - rozdz. 22
-Mamy zaproszenie na kolacje do moich rodziców- powiedział Alan i usiadł obok mnie na sofie.
Przeciągnął mnie na swoje kolana i oparł się o oparcie sofy.
-Ile mamy czasu?- zapytałam nie odrywając wzroku od telewizora.
-Jest 15 mamy być na 19 więc cztery godziny. Ale godzinę wcześniej musimy wyjechać, żeby zdążyć na czas więc mamy trzy godziny.
-Przecież dojechanie do twojego domu nie zajmie nam aż godziny.- powiedziałam i spojrzałam na niego.
-Tak, ale po drodze musimy jeszcze wstąpić do sklepu, żeby kupić coś dla nich i do naszej lodówki bo świeci pustkami.
-Mówiłam, żeby pojechać na zakupy do południa- powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
-Jak się czujesz?- zmienił temat.
-Dobrze- westchnęłam.- Nalla, bardzo dobrze umie poprawić mi humor- dodałam z uśmiechem i pogłaskałam suczkę po łebku. Podniosła głowę i wtuliła się bardziej w moją rękę.
-Nie powinna siedzieć na sofie- powiedział Alan z uśmiechem i też ją pogłaskał.
-A oprzesz się jej ślicznym oczkom?- zapytałam patrząc na niego.
-Jej oczą się nie oprę, ale twoim tak.- powiedział z uśmiechem.- Masz takie śliczne oczy, a w szczególności gdy na mnie patrzysz.
-Ty też masz bardzo ładny kolor oczu.
-Ale twój jest ładniejszy.- powiedział i potarł swoim nosem o mój nos.
-Lizus- powiedziałam ze śmiechem i pocałowałam go w usta, pogłębił pocałunek, a ja się nie opierałam tylko się mu oddałam.
Oderwałam się od niego z uśmiechem na twarzy. Dziwię się jak on potrafi zmienić mój nastrój, samą swoją obecnością.
Te trzy godziny minęły w tępie ekspresowym. Leżeliśmy na sofie i oglądaliśmy jakiś mecz piłki nożnej
Na początku byłam temu trochę przeciwna, ale gdy już zaczął lecieć to patrzyłam na niego jak zahipnotyzowania, naprawdę się wyciągnęłam. Był bardzo ciekawy.
W końcu przyszedł czas na zbieranie się. Westchnęłam i wstałam z mojego "legowiska", czyli w połowie Alana, a połowie sofy. Wyszłam z salonu i weszłam na górę do naszej sypialni. Stanęłam przed szafą i ją otworzyłam.
-W co mam się ubrać?- zapytałam gdy Alan wszedł do pokoju.
Nigdy nie miałam większego problemu z wybieranie ubrań, nie lubię się stroić. Ale dziś chciałam wyglądać szczególnie ładnie, poprostu chciałam żeby rodzice Alana mieli o mnie dobre zdanie. To znaczy jego ojciec i macocha.
-Może tą sukienkę co na weselu- zaproponował.
-Chyba trochę zbyt elegancko. Wiesz trochę dziwnie wyglądałoby gdybym ubrała się w sukienkę.- odpowiedziałam i wyciągnęłam czarną spódnice przed kolano.- Chyba wystarczy spódnica i jakaś ładna koszulka.
- Na pewno- odpowiedział.- I tak we wszystkim będziesz ładnie wyglądać.
-Dziękuję- Powiedziałam i uśmiechnęłam się. Wyciągnęłam jeszcze koszulkę i poszłam z tymi rzeczami do łazienki.
Ubrałam je na siebie, nie chciałam robić tego w pokoju przy Alanie, bo nie chciałam, żeby skończyło się to w łóżku. To znaczy chciała bym, ale dziwnie czuję się z tym, że robimy to, tak, praktycznie codziennie.
Rozczesałam włosy i związałam je w lekko luźnego koka. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Alana, uśmiechnął się i wszedł do łazienki. Przeczesał włosy grzebieniem. A ja cały czas gapiłam się na niego oparta o ścianę.
W korytarzu na dole ubrałam na stopy czarne trampki, a Alan swoje buty i wyszliśmy. Chłodne powietrze owijało moje ciało, na co się uśmiechnęłam. Wciągnęłam głęboko powietrze, a potem je wypuściłam. Alan położył dłoń na moim biodrze i ruszyliśmy w stronę garażu.
Wsiedliśmy do jego samochodu, chłopak włączył silnik i wyjechaliśmy z podjazdu. Włączył się w ruch i chłopak troszkę przyspieszył.
-Kiedy zamierzasz zdać prawo jazdy na samochód?- zapytał nagle przerywając ciszę.
-Przecież mam, prawko na samochód.- powiedziałam.
-Serio?- zapytał, a ja skinęłam głową.
-Zrobiłam sobie w tamtym roku na wakacjach. Znajomości ojca czasem miały swoje plusy- ostatnie zdanie powiedziałam z cichym westchnieniem. Ojca, który nie jest moim ojcem. Dodałam w myślach i odwróciłam głowę w stronę okna. Alan położył dłoń na moim kolanie i ścisnął go lekko.
-Nie martw się wszystko będzie dobrze.- powiedział, a ja uśmiechnęłam się smutno.
-Mam nadzieję- szepnęłam.-Masz coś przeciwko temu żeby pojechać w przyszłym tygodniu do mojej cioci? A raczej polecieć.
-Po co?- zapytał.
-Muszę z nią porozmawiać.- odpowiedziałam.- Poza tym stęskniłam się za nimi.- dodałam. W sumie to była prawda, bo się za nimi stęskniłam ale bardziej zależało mi na tym żeby zapytać ją o to kim są moi rodzice. Jestem pewna, że ona będzie wiedzieć.
******
120 🌟 + 35 💬 = następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro