część 3- rozdz. 17
Obudziłam się rano na ciele Alana. Przesunęłam się troszkę i usiadłam na łóżku. Znów podziękowałam mu w duchu, że ściągnął ze mnie nie wygodne ubrania i ubrał na mnie swoją koszulkę.
Spojrzałam na niego, a do moich oczu znów napłynęły łzy.
Podniosłam dłoń i delikatnie opuszkami palców przejechałam po jego rozciętym łuku brwiowym. A potem po ranie na ustach. Pochyliłam się i lekko pocałował miejsce gdzie było to pierwsze rozcięcie. Pochyliłam się i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Pisnęłam cicho w jego usta gdy go pogłębił.
-Myślałam że spisz- powiedziałam cicho zawstydzona gdy się od niego odsunęłam.
-Nie spałem- odpowiedział z uśmiechem i podniósł do góry dłoń i położył ja na moim policzku. Wtuliłam się w nią, a po chwili położył ją na mojej nodze. (Bo siedziałam obok niego, przodem).
-Boli cie?- zapytałam cicho i nie pewnie.
-Nie- odpowiedział.
-A tak szczerze?
-A tak szczerze to troszkę- odpowiedział, a ja się skrzywiłam.- Ej skarbie. Wszystko jest dobrze. Nic mi nie jest. To tylko dwa niegroźne zadraśnięcia. To naprawdę nic takiego.
-Jak możesz tak o tym mówić?- zapytałam cicho ze łzami w oczach.
-Mała- powiedział z bólem.- Proszę nie płacz. Nie chce żebyś prze ze mnie płakała. Źle się czuję gdy widzę twoje łzy, które są wywołane prze ze mnie.
Położyłam się na łóżku i wtuliłam się w niego. Objął mnie ramionami i nic nie mówił. Właśnie tego było mi trzeba, tylko czyjejś obecności.
-Lepiej?- zapytał po chwili. Skinęłam głową, chłopak obrócił się, tak że leżał na mnie i złączył nasze usta.
Objęłam go rękami i przyciągnęłam bliżej siebie, jęknął cicho w moje usta i przejechał językiem po mojej dolnej wardze proszą o wstęp, który od razu mu dałam. Nasze języki zaczęły toczyć walkę o dominację, ale jak zwykle to on wygrał.
Odsunął się ode mnie z uśmiechem na twarzy.
-Alan, leje ci się krew z wargi- powiedziałam niepewnie.
Chłopak westchnął i podniósł się na rękach i chciał wstać, ale go zatrzymałam. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam go do siebie. Pocałowałam delikatnie miejsce skąd lała się krew i uśmiechnęłam się do niego.
-Kocham cię- szepnęłam z uśmiechem.
-Ja ciebie też skarbie.- powiedział z uśmiechem i wstał z łóżka. Po chwili zrobiłam to samo tylko, że mi się nigdzie nie spieszyło więc robiłam to powoli.
Nie chciało mi się iść teraz pod prysznic więc tylko podeszłam do szafy. Ściągłam z siebie koszulkę Alana, którą na sobie miałam i zaczęłam przeglądać moje ciuchy w poszukiwaniu koszuli na szerokich ramiączkach z logo Batmana.
Pisnęłam cicho gdy poczułam czyjeś ręce na biodrach. Do moich nozdrzy dostał się zapach męskich kosmetyków. Uśmiechnęłam się i obróciłam w stronę Alana.
-A może nie wstawajmy?- zapytał i zaczął jeździć nosem po mojej szyi.- Widzę, że ubrałaś bieliznę, którą ci kupiłem- wyszeptał mi do ucha i przygryzł delikatnie jego płatek. Zadrżałam, a na moje policzki wdarł się rumieniec.
****
Przepraszam, że rozdział krótki ale postaram się żeby następne były dłuższe.
120 🌟 + 35 💬 = następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro