Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 3- rozdz. 17


Obudziłam się rano na ciele Alana. Przesunęłam się troszkę i usiadłam na łóżku. Znów podziękowałam mu w duchu, że ściągnął ze mnie nie wygodne ubrania i ubrał na mnie swoją koszulkę.

Spojrzałam na niego, a do moich oczu znów napłynęły łzy.

Podniosłam dłoń i delikatnie opuszkami palców przejechałam po jego rozciętym łuku brwiowym. A potem po ranie na ustach. Pochyliłam się i lekko pocałował miejsce gdzie było to pierwsze rozcięcie. Pochyliłam się i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Pisnęłam cicho w jego usta gdy go pogłębił.

-Myślałam że spisz- powiedziałam cicho zawstydzona gdy się od niego odsunęłam.

-Nie spałem- odpowiedział z uśmiechem i podniósł do góry dłoń i położył ja na moim policzku. Wtuliłam się w nią, a po chwili położył ją na mojej nodze. (Bo siedziałam obok niego, przodem).

-Boli cie?- zapytałam cicho i nie pewnie.

-Nie- odpowiedział.

-A tak szczerze?

-A tak szczerze to troszkę- odpowiedział, a ja się skrzywiłam.- Ej skarbie. Wszystko jest dobrze. Nic mi nie jest. To tylko dwa niegroźne zadraśnięcia. To naprawdę nic takiego.

-Jak możesz tak o tym mówić?- zapytałam cicho ze łzami w oczach.

-Mała- powiedział z bólem.- Proszę nie płacz. Nie chce żebyś prze ze mnie płakała. Źle się czuję gdy widzę twoje łzy, które są wywołane prze ze mnie.

Położyłam się na łóżku i wtuliłam się w niego. Objął mnie ramionami i nic nie mówił. Właśnie tego było mi trzeba, tylko czyjejś obecności.

-Lepiej?- zapytał po chwili. Skinęłam głową, chłopak obrócił się, tak że leżał na mnie i złączył nasze usta.

Objęłam go rękami i przyciągnęłam bliżej siebie, jęknął cicho w moje usta i przejechał językiem po mojej dolnej wardze proszą o wstęp, który od razu mu dałam. Nasze języki zaczęły toczyć walkę o dominację, ale jak zwykle to on wygrał.

Odsunął się ode mnie z uśmiechem na twarzy.

-Alan, leje ci się krew z wargi- powiedziałam niepewnie.

Chłopak westchnął i podniósł się na rękach i chciał wstać, ale go zatrzymałam. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam go do siebie. Pocałowałam delikatnie miejsce skąd lała się krew i uśmiechnęłam się do niego.

-Kocham cię- szepnęłam z uśmiechem.

-Ja ciebie też skarbie.- powiedział z uśmiechem i wstał z łóżka. Po chwili zrobiłam to samo tylko, że mi się nigdzie nie spieszyło więc robiłam to powoli.

Nie chciało mi się iść teraz pod prysznic więc tylko podeszłam do szafy. Ściągłam z siebie koszulkę Alana, którą na sobie miałam i zaczęłam przeglądać moje ciuchy w poszukiwaniu koszuli na szerokich ramiączkach z logo Batmana.

Pisnęłam cicho gdy poczułam czyjeś ręce na biodrach. Do moich nozdrzy dostał się zapach męskich kosmetyków. Uśmiechnęłam się i obróciłam w stronę Alana.

-A może nie wstawajmy?- zapytał i zaczął jeździć nosem po mojej szyi.- Widzę, że ubrałaś bieliznę, którą ci kupiłem- wyszeptał mi do ucha i przygryzł delikatnie jego płatek. Zadrżałam, a na moje policzki wdarł się rumieniec.

****

Przepraszam, że rozdział krótki ale postaram się żeby następne były dłuższe.

120 🌟 + 35 💬 = następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro