Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 2-rozdz. 4


  Usiadłam przy stole i zaczęłam popijać herbatę, która sobie zrobiłam.

-Już nie spisz?- zapytał Raf wchodząc do kuchni, przetarł twarz dłońmi na co się zaśmiałam.

-Kac morderca nie ma serca?- powiedziałam ze śmiechem.

-Śmiej się, sama nie piłaś.- na jego odpowiedź od razu przestałam się śmiać co nie uszło jego uwadze.- Przepraszam, nie chciałem.

-Nie szkodzi.- powiedziałam i uśmiechnęłam się smutno.

-Dobra ja spadam- powiedział spoglądając na zegarek.- Muszę się jeszcze z Alanem spotkać.

-Spoko.- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Nie zrozumcie mnie źle ale ja za nim tęsknię i staram się po prostu jak naj mniej o nim myśleć i nie pokazywać tak bardzo swoich uczuć.

Siedzę przed telewizorem już chyba trzecią godzinę i oglądam jakiś film o miłości. Nie wiem o co, na ale... sami wiecie jak to  czasem jest. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że płacze z powodu czegoś co tak naprawdę nie ma miejsca.

Na rekramie nie wiem dlaczego w głowie pojawiły mi się wspomnienia z Alanem. Zacisnełam mocno usta w linie, żeby nie wydostał się nich szloch i zamknęłam oczy, żeby nie leciały z nich łzy co oczywiście nie miało sensu.

Wyłączyłam telewizor podniósłam się z sofy i podeszłam do szafki, na której stał album z moimi i jego zdjęciami.

Otworzyłam pierwsza stronę i palcem przejechałam po wizerunku bruneta. Mimowolnie łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.

Tak bardzo go kocham, tak bardzo za nim tęsknię. Na zdjęciu jego oczy świeciły się ze szczęścia, a usta były uśmiechnięte, prawa rękę miał zarzuconą, na moje ramię, obejmował mnie nim.

Mimowolnie przez łzy uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

Przeglądnełam album do końca i odłożyłam go na szafkę, a następnie wyszłam z salonu i poszłam na górę do pokoju. Ciuchy po domu zamieniłam na czarne rurki z przecięciem na kolanach i czarna bluzę. Nie mam żałoby, po prostu lubię ten kolor. Zanim zeszłam na dół zajrzałam jeszcze do łazienki żeby ocenić swój stan. Lekko podpuchniętę i zaczerwienione oczu. Uśmiechnęłam się smutno sama do siebie i wyszłam z łazienki.

Na dole założyłam biało czarne conversy i wyszłam z domu. Szłam przed siebie z lekko spuszczoną głową, włosy miała rozpuszczone przez co przy każdym drobnym powiewie wiatru atakowały moją twarz.

Weszłam do parku i powoli chodziłam ścieżkami, po drodze mijając kilka zakochany par, matki z dziećmi i dzieci na placu zabaw.

Usiadłam na jednej z ławeczki przy placu zabawa i podciągnełam nogi do góry żeby oprzeć na nich brodę.

Siedziałam tak myśląc, sama nie wiem o czym, w większości chyba o tym jak było dawnej.

-Dlaczego jesteś smutna?- moje rozmyślania przerwała mała dziewczynka z rozpuszczonymi blond włosami.

-Nie jestem smutna.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Spuściłam na dół nogi i oparłam ręce na ławce po obu stronach ud.

-To dlaczego masz smutna minę?- zaśmiałam się cicho na jej słowa.

-Po prostu myśłam o czymś czego nie ma.- odpowiedziałam poklepałam miejsce obok siebie. Dziewczynka zrozumiała o co mi chodzi i usiadła koło mnie.

-Mamusia mówi, że to co minęło już nie wróci i że lepiej jest o tym zapomnieć.- powiedziła i spojrzała na mnie.

-Nie tak łatwo jest zapomnieć o kimś kogo się kocha i z kim ma się dużo wspaniałych wspomnień.- Sama nie wiem dlaczego jej to powiedziłam.- A tak wogólę ile masz lat?- zmieniłam temat.

-Sześć.

-Jesteś bardzo mądra jak na swój wiek.- powiedziłam jej z uśmiechem

-Zwiążesz mi włosy?- zapytała nagle.

-W warkocza?- zapytałam z uśmiechem, ta mała bardzo poprawiła mi chumor.

-W dwa- podała mi dwie gumki do włosów i odwróciła się plecami do mnie. Podzieliła jej włosy na pół i zaczęłam spłata pierwszego warkocza.

-A mamę gdzie zgubiłaś?- zapytałam zawiązując jedną z gumę i zabrałam się za robienie drugiego warkocza.

-Jestem z Alem- powiedziła, a moje serce przyspieszyło, z Alanem?- Ale mu uciekam, a on mnie szuka.- dodała ze śmiechem.

-Uciekłaś mu? Wiesz, że się o ciebie martwi?- powiedziłam i związałam drugiego warkocza.- Gotowe.

-Nie chciał się ze mną bawić- wzruszyła ramionami i odwróciła się, tak że siedziała do mnie bokiem.

-Sami?- usłyszałam ten dobrze znany mi głos, moje serce przyspieszyło.- Sami, dlaczego uciekłaś?- stał przed nami ale mnie nie poznał bo miał pochylona głowę i patrzyłam w ekran telefonu, który w tym momencie był bardzo ciekawy.

-Bo się nie chciałeś ze mną bawić?- powiedziła z wyrzutem i stanęła na ławce i przeszła po niej, tak że teraz stała za mną.

-Musiałem porozmawiać z przyjacielem.- odpowiedział jej.

-Miałeś się ze mną bawić.- z tego co wyczułam założyła ręce pod piersiami.

-Przepraszam musiałem porozmawiać z Rafem. Kto ci związał włosy?- zapytał i mimo że nie widziałam jego twarzy wiedziałam, że się uśmiecha.

- Ona.- dziewczyna wzięła moją twarz w dłonie i przekręciła ją tak, że teraz musiałam spojrzeć na Alana.

-Nadia?- zapytał z niedowierzaniem.

-To wy się znacie?- zapytała z nie dowierzeniem blondynka.

-Tak... jakby.- powiedziałam jej.

-Co znaczy tak jakby?- dopytywała.

-Sami idź się pobawić z innymi dziećmi.- powiedział łagodnie Alan.

-Ale chcę wiedzieć skąd się znacie- tupneła nogą.

-Ze szkoły.- powiedziłam.

-Chodziliśmy ze sobą- powiedział w tym samym momencie Alan.

-Zdecydujecie się.- powiedziła blondynka i zaskoczyła z ławki, a po tem pobiegła na plac zabaw.

Między nami zapadła cisza, ja powstrzymywałam się od łez, a ona patrzył na swoje palce.

-Przepraszam za moją kuzynkę jest bardzo ciekawska- odezwał się po chwili.

-Nie szkodzi.- powiedziałam starając się żeby mój ton brzmiał obojętnie.

Między nami znowu zapadła cisza, ale nie na długo bo przerwała ją Sami.

-Stało się coś?- zapytał Alan.

-Tam się nie ma z kim bawić. Po baw się ze mną.- powiedziła i zrobiła słodkie oczka.

-O nie, nie ma mowy- powiedział szybko Alan.

-Ale dlaczego?- jęknęła.-Zresztą nie ważne mam nową koleżankę. Masz gumki do włosów?- zwróciła się do mnie.

-Tak...- odpowiedziałam nie pewnie.
Dziewczyna stanęła na ławce, a następnie za mną.

-Daj. Po bawię się twoimi włosami.

-Sami ona nie lubi jak ktoś jej dotyka włosy.- powiedział Alan. Pamiętał?

-Nie szkodzi.- powiedziłam i uśmiechnęłam się smutno, a następnie podałam jej gumki.

-Sami, musimy już iść, mama będzie się o ciebie martwić.- powiedział po chwili.- Podwieźdź cie?- zwrócił się do mnie.

-Nie trzeba mam blisko.- skłamałam.

-Wiem gdzie mieszkasz. Chodź podwiozę cie mam po drodze.

-Nie masz po drodze.- powiedziłam mu.

-Dzisiaj mam.

-Zgódź się.- zaklaskała w dłonie moja fryzjerka.

-Dobrze.- zgodziłam się i poszłam z nimi w stronę samochodu Alana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro