Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 2 - rozdz. 38

   Gdy weszłam rano do łazienki moje przypuszczenia z wczoraj się potwierdziły dostałam "morza czerwonego"(czytaj: cholernego, głupiego okresu, którego nienawidzę) Dlaczego to dziewczyny muszą się z tym męczyć, a nie chłopaki?

No tak gdyby to oni mieli dostawać co miesiąc okres, to większość z nich zapewne leżała, by wtedy w szpitalu.

Jęknęłam cicho i wykonałam potrzebne czynności, a potem wyszłam z łazienki.

    Przez cały pobyt tutaj, będziemy w jednym z wielu pokoi gościnnych, który ma własną łazienkę co jest ogromnym plusem.

Alan leżał rozwalony na łóżku i bezczelnie się na mnie gapił z tym swoim uśmieszkiem.

-Co?- zapytałam podchodząc do torby.

-Nic- odpowiedział.- Po prostu ładnie wyglądasz.

-Dziękuję- Powiedziłam lekko zawstydzona. Nie przepadam ze komplementami, to znaczy są miłe i wogólę ale po prostu jak jakiś dostaje to na moją twarz zawsze wpływa rumieniec.

-I tyle?- zapytał zdziwiony.- Nie będziesz, się ze mną kłócić, że twoim zdaniem wyglądasz okropnie mimo że wyglądasz pięknie.- wzruszyłam ramionami.

-Jak sam zauwarzyłeś. Jestem inna niż większość dziewczyn- powiedziłam z uśmiechem.- Po za tym wiem, że jesteś ze mną szczery i jak bym źle w czymś wyglądała to być mi o tym powiedział.

-Masz rację.- powiedział I podszedł do mnie. Położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie. Ja swoje dłonie położyłam na jego torsie i odchyliłem lekko głowę w tył żebym mogła na niego spojrzeć.- Zresztą ty we wszystkim wyglądasz pięknie ale nie we wszystkim dobrze.- zaśmiałam się na jego wypowiedź. Chłopak pochylił się na de mną i złożył na moich ustach krótki pocałunek, na co jęknełam niezadowolona. Brunet zaśmiał się cicho i znowu pochylił nade mną i zamiast mnie pocałować musnął delikatnie moje usta na co znowu jęknęłam niezadowolona. Wiedziałam, że się ze mną droczył dlatego się uśmiechnęłam.

-Pocałuj mnie w końcu- dałam za wygraną i powiedziłam, gdy kolejny raz musiał swoimi ustami moje.

-Z miłą chęcią.- odpowiedział I złączył nasze usta. Na początku całował powoli i delikatnie, a potem co raz pewniej i szybciej.-Wskocz na mnie- powiedział po między pocałunkami. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale gdy położył dłonie na mojej pupie i podniósł mnie do góry to automatycznie oplotłam go nogami.
  Całując mnie w usta zrobił kilka kroków w tył i opadłam na łóżko. Przekręcił nas tak, że teraz to on był na górze i pochylił się nade mną. Znów złączył nasze usta, w zachłannym pocałunku. Po chwili przejechał językiem po mojej wardze prosząc o wstęp, ale chciałam się z nim podroczyć, wiec mu go nie dałam. Jęknął niezadowolony tym faktem i uśmiechnął się przez pocałunek po chwili poczułam jak ściska moją pupę na co jęknełam w jego usta, co on wykorzystał. Nasze języki toczyły zaciętą walkę o dominację, ale jak zwykle to on wygrał. Jęknęłam cicho gdy się ode mnie odsunął.

-Dlaczego zawsze ty dominujesz?- zapytałam.

-Bo jestem silniejszy.- odpowiedział ze śmiechem. Nachylił się nade mną I znów złączył nasze usta. Na początku całowaliśmy się powoli i delikatnie ale potem co raz mocniej i zachłanniej. Wykorzystałam jego nieuwagę i przekręciłam nas tak, że teraz to ja byłam na górze i siedziałam na nim okrakiem. Tym razem to ja przejechałam językiem po jego dolnej wardze prosząc o wstęp, który od razu mi dał. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, a nasze języki znów zaczęły toczyć walkę o dominację, ale tym razem pozwoli mi dominować. Oparłam dłonie na jego ramionach, a w momencie, w którym to zrobiłam usłyszałam czyjeś chrząkniecie od strony drzwi. Jak opatrzona oderwał się od Alana i chciałam z niego zejść ale nie pozwolił mi bo położył ręce na moich biodrach. Uśmiechnął się do mnie i odwrócił w stronę osoby, która nam przerwała.

-Wybaczcie, że przerywam wam tę jakże ciekawą wymianę śliny ale musicie zejść na śniadanie.- powiedziła z uśmiechem Megan i wyszła z pokoju. Zeszłam z Alan i wtuliłam się w jego bok. Jęknęłam zawstydzona całą sytuacją i spaliłam buraka.

-No już skarbie- powiedział po chwili.- Nie było tak źle. Wręcz przeciwnie.- uderzyłam go lekko w klatkę piersiową, a on się zaśmiał.

-To miało boleć, a nie śmieszyć - mruknęłam.

-Ałaaaa, ałaaa- zaczął skomleć, a ja się zaśmiałam. Po chwili chłopak dołączył do mnie i tarzaliśmy się po łóżku.

*********
70 🌟 + 20 💬 = następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro