Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 2-rozdz. 36


-Daleko jeszcze?- zapytała kilka godzin po postoju na stacji.

-Jeszcze jakiś dziesięć kilometrów- odpowiedział chłopak.

-A jakiś sklep jest po drodze?- zapytałam i ulokowałam się wygodniej w fotelu.

-Tak, a co?- zapytał i spojrzał na mnie kątem oka.

-Chce żelki.- bruknęłam, a on się zaśmiał.

-Dopiero zjadłaś trzy opakowania.

-A ty mi w tym pomogłeś i zjadłeś połowę- powiedziłam i wbiłam mu palec w żebro.

-Skarbie nie wbija mi palca w żebro jeśli chcesz przeżyć- powiedział z uśmiechem, a ja cofnęłam dłoń.

-Sorki- powiedziłam i włączyłam radio.

Ustawiłam na swoją ulubioną stacje i zaczęłam nucić pod nosem piosenkę, która aktualnie leciała w radiu.

Z perspektywy Alana.

Dziewczyna zasnęła za raz po włączeniu radia, spojrzałem na nią kątem oka i uśmiechnąłem się na ten widok. Leżała twarzą do mnie, a kosmyki włosów opadły jej na twarz delikatnie unosząc się gdy wydychała powietrze. Usta miała lekko rozchylone, miałem ochotę ją pocałować ale nie chciałem jej budzić. Mój wzrok przeniósł się na jej piersi, które były lekko odsłonięte przez to w jakiej pozycji leżała. Wciągnąłem głośno powietrze i przeklnąłem cicho gdy poczułem, że mi staje. Super- pomyślałem i poprawiłem spodnie. Odwróciłam wzrok od ciała dziewczyny i skupiłem się na drodze.

Z perspektywy Nadii.

Obudziłam się gdy poczułam, że się zatrzymujemy, poruszyłam się na siedzeniu i przetarłam dłońmi oczy.

-Jesteśmy na miejscu- powiedział cicho Alan i wyszedł z samochodu. Po chwili zrobiłam to samo. I podeszłam do niego.

Spojrzałam na dom, który był przed nami.

-Wow- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Przed nami był ogromny biały budynek i nie dom, a mega willa.

-Wiem- szepnął Alan i złapał mnie za rękę. Ruszyliśmy w stronę drzwi. Chłopak zadzwonił dzwonkiem, a po chwili drzwi otworzył nam jakiś mężczyzna, spojrzał na nas i uśmiechnął się na widok Alana.

-Alan- powiedział radośnie i przytulił chłopaka, klepiąc go po plecach.- A ta panienka to kto?- zapytał go i spojrzał na mnie z uśmiechem.

-Jestem Nadia- przedstawiałam się.

-Mark, miło mi- powiedział i mnie przytulił, niepewnie oddałam gest. W ich rodzinie chyba wszyscy na powitanie przytulają.- Wejdźcie- powiedziła po chwili i wpóścił nas do środka. Nie pewne przekroczyłam próg i spojrzałam na Alana, który stał za mną. Uśmiechnął się i ściągnął buty, a ja zrobiłam to samo. Podłoga wcale nie była zimna, wręcz przeciwnie była ciepła. Co mnie zdziwiło.

-Podłoga jest podgrzewana- powiedział Mark, odpowiadając na moje nie zadane pytanie.- Chodźcie do salonu, wszyscy którzy przyjechali tam są, Megan i jej narzeczony zaraz do nas dołącza.- Uśmiechnęłam się i splotłam palce z palcami Alan, bo czułam się nie pewne. Ruszyliśmy za wujkiem Alana w stronę salonu.

-Rodzinko- powiedział radośnie mężczyzna.- Przyjechał Alan ze swoją dziewczyną Nadią.- powiedział radośnie, a wzrok wszystkich skierował się na nas. Cofnęłam się lekko do tylko przez co wpadałam prosto w Alana. Chłopak zaśmiał się pchnął mnie lekko do przodu.

-Dzień dobry- przywitałam się nie pewne.

-Dzień dobry- odpowiedział starsza kobieta, za pewne babcia Alana.- Nie sądzisz kochanie, że pasowało by jej nas przedstawić?- zwróciła się do Alan. Chłopak przeczesał dłonią włosy i po kolei wskazywał na każdego mówiąc jak ma na imię.

Wszyscy wydawali się na prawdę mili, ale najbardziej polubiłam mamę Megan, była na prawdę pogodną i miła osobą. Naszą rozmowę przerwało czyjeś chrząkniecie. Wszyscy spojrzeliśmy w tamtą stronę, w progu stała niska dziewczyna o blond włosach, była bardzo ładna, przeniosłam wzrok na chłopaka, który ją obejmował i zamarłam.

******

70 🌟 + 20 💬 = następny rozdział.

Postaram się następne rozdziały pisać dłuższe ale nie obiecuję, że takie będą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro