część 2-rozdz. 35
-Zatrzymaj się na jakiś stacji- poprosiłam po kilku godzinach jazdy.
-Dopiero się za trzymałem- powiedział.
-Ale wtedy mi się nie chciało.- powiedziłam.
-Do najbliższej sądząc po znakach jest jakieś pół godziny jazdy.- powiedział.
-Wytrzymam.- powiedziałam.-Mam ochotę na żelki- westchnęłam, a chłopak się zaśmiał.- To nie jest śmieszne- mruknełam, ale po chwili sama się uśmiechnęłam.
-A ja mam ochotę na ciebie- powiedział chłopak, a ja uderzyłam go w ramię i spaliłam buraka, wiedząc o co mu chodzi.-Za co?- zapytał.- Przecież ci tylko powiedziałem, że mam ochotę cie posmakować.- powiedział, a ja spaliła jeszcze większego buraka.
-Przestań- mruknęłam zawstydzona.
-Czemu?- zapytał z uśmiechem, próbował mnie podpuścić.
-Dobrze wiesz czemu- odpowiedziałam.
-Nie wiem, powiedz.- dalej próbował mnie podpuścić.
-Bo to jest...- urwałam w połowie gdy zorientowałam się co chce powiedzieć.
-Jakie to jest?- zapytał i położył dłoń na moim kolanie i sunął nią w górę, a mój oddech stał się szybszy.
-Alan- jęknęłam, nie mogąc się powstrzymać.
-Tak?- zapytał jak gdyby nigdy nic i dalej sunął dłonią w górę po wewnętrznej stronie mojego uda.
-Przestań- jęknełam cicho.
-Powiedz jakie, to jest to przestanę- powiedział z uśmiechem.
-Kurwa- wymymskneło mi się.
-Nadia słownictwo- ochrzanił mnie.
-Bo co?- fuknęłam.
-Bo nie lubię gdy przeklinasz.
-Ja też nie lubię gdy przeklinasz.
-Ja to co innego skarbie.- odpowiedział i zatrzymał dłoń przed moimi spodenkimi.
-Alan proszę weś rękę- poprosiłam.
-Odpowiedz mi na pytanie jakie to jest.
-Alan proszę cię, wiesz, że to dla mnie zawstydzające- przyznałam i wzięłam jego dłoń z mojego uda.
-Powiedz- nalegał.
-Podniecające, kurwa, okej?- podniósłam głos i zalałam się rumieńcem na swoje słowa, a on uśmiechnął się zwycięsko.- Nie nawidzę cie- wyszeptałam, zła przez to że zmusił mnie do powiedzenia tego na głos.
-Wiem, że mnie kochasz- powiedział i zatrzymał się gdy światła zmieniły się na czerwony kolor.
-Nie potrafię cie nie nawidzieć, a ty wykorzystujesz to przeciwko mnie.- powiedziłam łamiącym się głosem. Sama nie wiem dla czego.
-Ej... skarbie nie płacz, przepraszam, nie chciałem sprawić ci przykrości.- powiedział z troską i bólem.
-Wiem, ale po prostu... ugh... sama nie wiem, czasem po prostu zwykłe rzeczy są dla mnie trudne.
-Przepraszam- wyszeptał i wziął moją twarz w dłonie. Przybliżył się do mnie i pocałował mnie w usta, na początku delikatnie i nie pewnie ale gdy oddałam pocałunek był pewniejszy.
"Wymianę śliny", przeszkodziły nam kalaksony na początku nie wiedzieliśmy o co chodzi ale po chwili spostrzegliśmy, że jest zielone światło. Chłopak zaśmiał się cicho, odsónął ode mnie i ruszył.
*****
70🌟+ 20 💬 = następny rozdział.
Mam nadzieję, że ten się podobał i mam do was pytanie. Kto chętny na trzecią część?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro