część 2-rozdz. 30
- Po co mi tabletki antykoncepcyjne na ból brzucha?- zapytałam sama siebie ale Alan mnie usłyszał ponieważ mi odpowiedział.
-Ponieważ pani ginekolog uznała, że pomogą- odpowiedział Alan i zatrzymał się pod apteką w celu wykupienia recepty.- Chodź idziemy je kupić.
-Nie pójdę do apteki po tabletki antykoncepcyjne- zaprzeczyłam.
-Dlaczego?
-Bo nie- odpowiedziałam nie patrząc na niego. Przecież nie powiem mu że się wstydzę.
-Wstydzisz się?- przed nim nic się nie ukryje, moje policzki zapiekły z zawstudzenia.- Nadi przecież nie ma czego się wstydzić, przecież to normalne.- powiedział i potarł palcami o moje kolano i udo.
-Wiem że to normalne ale nie pójdę po nie - jęknęłam.
-Mam ja to zrobić?- westchnął. Pokiwałam głową.- Dobrze, poczekaj na mnie w samochodzie za raz wracam.- powiedział i wyszedł.
Po chwili wrócił z niewielką reklamówą, którą położył mi na kolanach.
-Nie dziwię ci się czemu nie chciałaś iść.- powiedziła Alan i zamknął drzwi od swojej strony.- Ta kobieta to jakieś... ja nie wiem. Dałem jej receptę, a on dała mi to co na niej było i wrzuciła mi jeszcz do ramówki prezerwatywy.
-Żartujesz.- powiedziłam ze śmiechem.
-Nie żartuję sprawdź sobie.- zaglądłam do reklamówki i otworzyłam szerzej oczy.
-I to nie jedną, a sześć- powiedziałam.
-Jeszcz lepiej- powiedził i spojrzał na mnie.- Nie będzie trzeba kupować.- dodał ze śmiechem i włączył silnik.
-Jesteś głupi.- powiedziłam i zapięłam pasy.
-I tak mnie kochasz.
-I tak cię kocham- przyznałam.
-No więc mogę być głupi.
-Nie jesteś głupi- zaprzeczyłam.
-Do piero powiedziałaś że jestem głupi.
-Ale nie w tym sensie- wytłumaczyłam.-Co będziemy robić?
-Zjemy obiad i będziemy leżeć i się przytulać.
-Leżeć i się przytulać?- zapytałam i podniósłam brew do góry.
-Leżeć i się całować.
-Brzmi lepiej- powiedziłam z uśmiechem.
-A jeszcz lepiej będzie- uśmiechnął się łobuzersko.
Tak jak Alan powiedział w domu zjedliśmy obiad. Co było na obiad? Frytki i kurczak. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy się pod czas przygotowywania dania. Jednym słowem było zajefajnie.
Zjedliśmy obiad i położyliśmy się na sofie przed telewizorem, jest duża wieec bez problemu się zamieściliśmy.
Chłopak objął mnie ramieniem w talii i zaczął całować moją szyję i obojczyk. Miałam wrażenie, że przez moje ciało przechodzi prąd.
-Przestań- powiedziałam ze śmiechem gdy jego oddech zaczął łaskotać moją szyję.
-Masz łaskotki na szyii?- zapytał ze śmiechem.
-Czasem- odwiedziłam.
-No wiec trzeba to wykorzystać.- chłopak zaczął łaskotać moją szyję oddechem, a ja śmiałam zaczęłam się śmiać.
Naszą "zabawę" przerwał dzwonek do drzwi. Alan westchnął cicho, a ja zwaliłam go z sofy co ułatwia mi jego nie uwaga.
-Skoro już wstałaś misiu, to idź otwórz drzwi- powiedziałam ze śmiechem i puściłam mu oczko.
-Żmija- syknął z rozbawieniem w oczach.
-I tak mnie kochasz- szepnęłam.
-I tak cię kocham- pochylił się na de mną i pocałował w czoło, a po tem wyszedł z pokoju.
-Czego chcesz?- warknął głośno Alan po chwili, a ja lekko zaniepokojona jego tonem wstałam z kanapy i wyszłam z salonu. Zgadnijcie kto n przerwał. Fabian. On jest na prawdę upierdliwy.
-Przyszedłem na maraton filmowy, tak jak za dawnych czasów. Nie pamiętasz Ali?
-Nie nazywaj mnie tak smarkaczu- warknął Alan.
-Dlaczego?- udał zdziwionego i wszedł do środka.- Kogo ja widzę, nie wiedziałem, że mieszkacie razem.- jego ton głosu mówił co innego.- No ale nic. Przecież możemy oglądnąć razem film. Przyniosłem chipsy, paluszki i cole.- powiedział i zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głowy.- Ale ty chyba więcej kalorii nie potrzebujesz tłuścioszku.- warknęłam na jego słowa i podeszłam do niego. Podniosłam rękę i z całej siły uderzyłam go z liścia w policzek, jego głowa obrócił się w prawo, a on sam cofnął się kilka kroków w tył.
-Po pierwsze nie jem chipsów i paluszków. Po drugie nie piję coli. Po trzecie nie jestem tłuścioszkiem, bo jest szczupła. A po czwarte jeśli w tej chwili nie opuścisz naszego domu, to pożałujesz.
-Niby co mi zrobisz?
-Ja może nic, ale chętnie popatrzę jak Alan obija ci mordę.- syknełam i popatrzyłam na niego zła.- A terz bądź tak nie miły i wyjdź stąd, za nim stracę nad sobą panowanie i ja też ci przypierdolę.- Moje słowa chyba go przekonały bo się wycofał i wyszedł.
-Moja mała stanowcza dziewczynka.- powiedział Alan i podszedł do mnie.
-Nie jestem mała, ale jest twoja.- poprawiłam go i stanęłam na palcach. Złożyłam na jego ustach krótki pocałunek i odwróciłam się do niego tyłem, a po tem wróciłam do salonu.
***
Jesteście wspaniali, gdy rano sprawdzałam opowiadanie było na 20 miejscu, a gdy sprawdzałam przed chwilą na 9. Dlatego dodaję rozdział. Mam nadzieje, że się podobał. A już nie długo w opowiadaniu pojawią się osoby z przeszłości Nadi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro