Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 2-rozdz. 27

Po porannej toalecie, ubraniu się i zjedzeniu śniadania, wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy po Sami.

A tak inną droga wracając do naszego wybierania ubrań. Nie wiem skąd Alan wiedział ale wybrał mi ubrania, które chciałam dzisiaj na siebie założyć, o bieliźnie wspominać nie będę. Czyli wracając do mojego ubrania, wybrał mi ciemne dżinsowe spodenki z wysokim stanem i czarną bokserkę. A ja jemu wybrałam, czarną koszulkę z jakimś napisem i do tego spodenki do kolan.

Tak więc wracając do naszej podróży po Sami.

Alan zatrzymał się pod domem swojej ciotki i z uśmiechem wyszedł z samochodu, nie czekam aż otworzy mi drzwi tylko sama wyszłam.

-Mogłaś poczekać te kilka minut, chciałem otworzyć ci drzwi- powiedział gdy zobaczył, że wyszłam z samochodu.

-Nie jestem księżniczką, żeby trzeba było otwierać prze de mną drzwi- powiedziłam z uśmiechem.

-Dla mnie jesteś- powiedział, a ja poczułam miłe uczucie w dole brzucha.

-Wiem książę- powiedziłam i podeszłam do niego, splotłam nasze palce i razem ruszyliśmy w stronę domu jego ciotki.

Chłopak zadzwonił dzwonkiem, a po chwili drzwi otworzyły się i staneła w nich rozpromieniona Alison.

-Witajcie- przywitała nas z uśmiechem i wpóściła do środka.

-Alan, mam do ciebie jeszcz jedną prośbę.

-Słucham- powiedziła z uśmiechem chłopak i spojrzał na swoją ciocię.

-Wiesz, że Megan za dwa tygodnie wychodzi za mąż i zaprosiła całą rodzinę.- chłopak kiwnął głową, a kobieta kontynuowała dalej.- No i oni już jadą, a nawet są, ponieważ chcą wcześniej dotrzeć na miejsce, no i zatrzymali się u mnie ale jest mały problem.

-Jaki?- zapytał chłopak.

-Przyjechali do mnie Sparksowie- powiedziła cicho kobieta i skrzywił się.- Wiem, że nie przepadasz za ich synem, ale proszę weźcie go ze sobą.- powiedziła kobieta i spojrzała na nas błagalnie.

-Fabian przyjechał?- jęknął cicho chłopak i przeczesał włosy dłonią. Alison kiwnęła głową i spojrzała na nas błagalnie.- No dobrz- westchnął chłopak.

-Dziękuję, musze się go jakoś pozbyć na jakiś czas, bo chce przygotować obiad i posprzątać dom, a on wszędzie się pałęta i wogólę mnie nie słucha.

-Rozumiem, weźmiemy go.

-Dziękuję- szepnęła kobieta i posłała mu wdzięczny uśmiech.

-Kim jest Fabian?- zapytała Alana, gdy jego ciotka poszła po jego kuzynkę i kuzyna.

-To mój kuzyn, ma 17 lat ale jest upierdliwy jak dziecko, gorszy niż Sami, co ona jest od niego młodsza.

-Czyli zapowiada się ciekawy dzień- powiedziłam mało entuzjastyczne i ścisnełam mocniej jego dłoń żeby dodać mu otuchy.- Może nie będzie tak źle.

-Mhym, na pewno- mruknął chłopak.

- O kogo ja widzę- krzyknął ktoś z podestu schodów. Przeniosłam wzrok na tą osobę i przyglądałam się jej, a raczej jemu jak schodzi, bo to chłopak. Miał blond włosy, był wysoki i dość przystojny, ale nie tak przystojny jak Alan, z resztą Alanowi, żaden chłopak nie dorównuje.- Mój kochany kuzyn- powiedził chłopak i podszedł do nas, podał Alanowi rękę, a po tem spojrzał na mnie.- A ty to...?- zapytał z lekka pogardą w głosi.

-Moja dziewczyna Nadia- odpowiedział za mnie Alan, oczy Fabiana zabłysły i od razu zmienił nastawienie do mnie.

-Witam piękną, panią, jestem Fabian.- przedstawił się, a ja uśmiechnęłam się fałszywie.

-Podała bym ci rękę, ale mam gips.

-Masz drugą- powiedził.

-Lewą się nie witam- odpowiedziałam szybko.

Chłopak chciał coś powiedzieć, ale po schodach zbiegła Sami i podeszła do nas z uśmiechem i zaczęła wołać, że jedziemy na zakupy.

-Tylko na nią uważajcie- powiedziła jej mama gdy kilka minut po tem wsiadaliśmy do samochody.

-Dobrz, proszę się nie martwić, wróci całą i zdrowa.- powiedziłam i się uśmiechnełam.

-Ja siedzę z przodu- krzyknął Fabian i wyprzedził nas, żeby wsiąść do samochodu, ale zatrzymał go Alan, który złapał go za koszulkę z tyłu.

-Ty siedzisz z tyłu- powiedził- Z przodu siedzi Nadia.

-On się zgodzi żebym siedział z przodu, prawda?- spojrzał na mnie.

-Nie, nie zgodzę się.- odpowiedziałam.

-Idiotka- mruknął chłopak.

-Jeszcze jedno takie słowa na jej temat, a tak obije ci mordę, to własna matka cie nie pozna.-warknął Alan.

-Twoja ciebie też nie- powiedziła ze śmiechem chłopak.

Ciało Alan się spieło, wcale się mu nie dziwię, jego mama nie żyje, a jego kuzyn sobie z niej żartuje. Położyłam brunetowi rękę na ramieniu i spojrzałam mu w oczy.

-Al- użyłam zdrobnienie jego imienia.- Nie warto, szkoda żebyś się wisilał.- powiedziłam cicho, tak żeby tylko on mnie usłyszał, ciało chłopaka rozluźniło się i nachylił się na de mną.

-Pilnuj mnie żebym mu nic nie zrobił- szepnął mi na ucho, a ja przytaknełam.- Wsiadajcie- powiedził z uśmiechem gdy odsunął się ode mnie.

Trzy godziny później.

- Nie ta nie- powiedział Fabian, gdy wyszłam z przymieżalni ubrana w czerwoną sukienkę do kolan- Za długa.

-Nie idę na imprezę czy do burdelu, a na ślub.- warknąłam zdenerwowana jego zachowaniem.

Alan miał rację jego kuzyn jest na prawdę upierdliwy, chodzi za nami i ciągle wszystko komentuje, albo rzuca jakieś słabe teksty, po trzech godzinach spędzonych w jego towarzystwie mam go na prawdę dość.

-Alan, co o tej sądzisz?- zapytałam bruneta i odwróciłam się w jego stronę. Spojrzał na mnie z uśmiechem.

-Moim zdaniem nie pasuje na ślub.- powiedział szczerze.

-Sami, a ty co o niej sądzisz?- dziewczynka oderwała wzrok od komórki Alana i spojrzała na mnie.

-Zbyt czerwona- powiedziała dziewczynka.- Spróbuj tą kremową.

-Tylko ona mi została- powiedziłam ze śmiechem i wróciłam do przymieżalni. Ubrałam na siebie kremowo białą sukienkę i spojrzałam w lustro. Była na prawdę piękna, leżała na mnie idealnie, podobała mi się mimo, że była kremowa.


- I jak?- zapytałam i wyszłam z przymieżalni.

-Nie- powiedział od razu blondyn.

-Nie ciebie pytałam o zdanie- powiedziłam i uśmiechnęłam się do niego sztucznie.- Alan?- chłopak, podniósł wzrok z nad telefonu i spojrzał na mnie.- Źle wyglądam?- zapytałam gdy po dłuższej chwili patrzenia na mnie nic nie powiedział.

Chłopak ściągnął kuzynkę z kolan i podszedł do mnie.

-Wyglądasz pięknie- powiedził i podszedł bliżej.- Leży na tobie idealnie.- nachylił się na de mną i szepnął mi do ucha:- I gdyby nie to, że jesteś dziewicą i jesteśmy w sklepie, to podwinął bym ci tą sukienkę i....

-Rozumiem- powiedziałam ze śmiechem wiedząc o co mu chodzi.- Poczekaj jeszcz chwilę to nią nie będę.

-Nie będziemy się z tym spieszyć- powiedział i złożył na moich ustach którutki pocałunek. Odsunełam się od chłopaka i spojrzałam na Sami, która patrzyła na mnie z otwartą buzią.

-Wyglądasz jak księżniczka- szepnęła i podeszła do mnie- Weź tą. Alan kupicie ją prawda?- zapytała go dziewczynka.

-Oczywiście- odpowiedział jej z uśmiechem.

-Idę się przebrać w swoje ciuchy i idziemy na lody- powiedziłam i dotknełam palcem jej noska- księżniczko- dodałam jeszcze.

******

Tak więc mamy dzień kobiet. Dlatego wszystkim osobą płci pięknej (czyli nam kobietom, polakom, najpiękniejszym istotom świata i wszechświata) życzę wszystkiego co najlepsze, najpiękniejsze i najważniejsze. Ale przede wszystkim miłości i znalezienia tego jedynego chłopaka, każda z nas kiedyś go znajdzie albo już znalazła. Rozdział z dedykacją specjalnie dla was.

A wszystkim, którzy komentują i gwiazdkują, moje opowiadanie jestem nie zmiernie wdzięczna za aktywność. Dzięki wam moje opowiadanie jest na 20 miejscu (chyba, nie jestem do końca pewna, ale z tego co liczyłam tak wychodzi). 😃☺😊

Tak więc:
40🌟+ 10 💬 = następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro