część 2-rozdz. 25
- Jesteś bardzo cicha od kąd wróciliśmy od Alison- powiedział Alan gdy wieczorem siedzieliśmy w salonie i patrzyliśmy na film.- Stało się coś?- zapytał i przyciągnął mnie do siebie, pocałował mnie w czubek głowy, a ja się w niego wtuliłam.
-Mogę cię o coś zapytać?- zapytałam nie pewnie i spojrzałam na niego z dołu, chłopak przyciszył telewizor i kiwnął głową.
-Pytaj o co chcesz.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi o swojej mamie?- zapytałam cicho i nie pewnie, ciało chłopaka spieło się, ale po chwili rozluźniło. Siedzieliśmy patrząc na siebie i tylko co jakoś czas, w jego oczach widziałam różne emocje.- Jeśli nie chcesz to nie mów.- odezwałam się po dłuższej chwili gdy dalej nic nie mówił.
-Chciał bym- westchnął cicho.- Ale nie mogę. Może i to było dawno ale ja nadal mam wrażenie jak by to było dzisiaj.- powiedziła patrząc przed siebie, w jego głosie wyczułam ból.- Nie powiedziałem ci bo nie lubię o tym mówić, wiedziałem, że kiedyś się dowiesz, miałem nadzieję, że ode mnie.
-Nie szkodzi, rozumiem to dla ciebie trudne.- powiedział i usiadłam mu na kolanach. Chłopak przytulił mnie mocniej do siebie i oparł czoło o moje ramię.
-Chciał bym ci powiedzieć, ale to dla mnie zbyt trudne.- powiedział cicho po chwili.- Wspomnienia tego dnia są zbyt intensywne.
-Nie mów.- powiedziłam.- Powiesz jak będziesz chciał. Nie rób nic na siłę tylko dla tego że zapytałam. Rozumiem że nie chcesz o tym teraz mówić, kiedyś mi powiesz.- powiedziłam z uśmiechem i wtuliłam się w niego.
-Nie zasługuje na ciebie jesteś zbyt dobra.- wyszeptał cicho.
-To ja nie zasługuje na ciebie.- powiedziłam.
-Zasługujesz na kogoś lepszego niż ja. Zasługujesz na chłopaka, który będzie ci przynosił kwiatki, dawał czekoladki, kupował prezenty, na takiego, który nie będzie cię ranił i będzie zawsze w tedy gdy będziesz go potrzebować. Takiego przy, którym będziesz bezpieczna.
-Nie chce chłopaka, który będzie przynosił mi kwiatki i czekoladki. Nie chce chłopaka, który będzie dawał mi prezenty. Nie chce chłopaka, który będzie mi mówił to co chce usłyszeć, nie chce chłopaka, z którym nie będę mogła się kłócić, nie chce chłopaka, który będzie na każde moje zawołanie i zgadzał się na każde moje słowo. Chcę ciebie.- powiedziłam.
-Dlaczego mnie?- zapytał.
-Bo cię kocham. Bo nie mówisz mi tego co chce usłyszeć tylko mówisz mi prawdę. Przy tobie czuje się bezpiecznie jak przy nikim innym. Jesteś zawsze gdy Cię potrzebuję, nie dajesz mi kwiatków i czekoladek, bo ja ich nie chce i nie potrzebuję. Nie chce chłopaka, który jest grzeczny niczym rycerz w białej zbroi na była mym koniu. Ja chcę ciebie, nie grzecznego, rycerza w czarnej zbroi na czarnym koniu. Przy tobie czuje się bezpiecznie.- powiedziłma i spojrzałam na niego.- Kocham cie i to się liczy.
-Ja też cie kocham.- powiedział.- Mogę cię pocałować?- zapytał cicho.
Bez zastanowienia i cienia wątpliwości kiwnęłam głową. Chłopak przybliżył swoją twarz do mojej i wpił się w moje usta. Objęłam dłońmi jego szyję i usiadła na nim okrakiem żeby było mi wygodniej, przyciągnął mnie bliżej siebie i pogłębił pocałunek. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o wstęp, który dałam mu od razu. Jego język znalazł się w moich ustach i zaczął toczyć walkę o dominację z moim. Brunet jęknął cicho w moje usta gdy pociągnęłam go za włosy, a ja uśmiechnęłam się. Po chwili to ja jęknełam gdy ścisnął moje pośladki, a on się uśmiechnął przez pocałunek.
Oderwaliśmy się od siebie ciężko dysząc, przez cały cza patrzyliśmy sobie w oczy, a nasze oddechy się mieszały.
-Kocham cie- powiedzieliśmy w tym samym momencie i zaśmialiśmy się cicho.
-Ja ciebie bardziej.- powiedział chłopak z uśmiechem.
-Ja ciebie bardziej niż ty mnie bardziej.- powiedziłam ze śmiechem.
-Ja ciebie bardziej niż ty mnie bardziej niż ja ciebie bardziej.- powiedziła, a ja się zaśmiałam.
-Ty kochasz mnie, a ja kocham ciebie.
-Dokładnie- przytaknał.
***
Było 35🌟 i 10, a nawet 15💬- dlatego jest Rozdział.
Teraz żebym miała czas na napisanie kolejnego.
40🌟+ 15💬= następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro