Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 2-rozdz. 24


  Alan zadzwonił dzwonkiem, a ja stałam obok niego i starałam się opanować drżenie rąk, w czym wcale nie pomagał mi gips.

-Nie denerwuj się- szepnął mi chłopak na ucho i przygryzł delikatnie jego płatek. Uśmiechnęłam się i ścisnełam  mocniej jego rękę.

Drzwi otworzyły się, a prze de mną stanęła kobieta w wieku mniej więcej 35 lat.

-Cześć ciociu- przywitał się z nią brunet.

-Dzień dobry.- powiedziłam niepewnie. Kobieta spojrzała na mnie z uśmiechem.

-Witaj- powiedziała radośnie.

-Mam na imię Nadia- przedstawiałam się i wyciągłam rękę, żeby ją uścisneła, ale kobieta tego nie zrobiła, za miast tego zlustrowała mnie od góry do dołu, przez co czułam się nie pewnie.

-Jestem Alison.- przedstawiła się radośnie i zamiast wyciągnąć dłoń przytuliła mnie do siebie, niepewnie oddałam gest z uśmiechem na twarzy. Alan miała rację jest bardzo miła.

-Chodźcie do środka nie będziemy tak tu stać.- powiedziła po chwili i gestem zaprosiła nas do środka. Niepewnie weszłam i ściągłam buty.

-Widzisz, nie jest tak źle.- szepnął Alan, a ja kiwnęłam głową.

-Sami- krzyknęła nie głośno kobieta.- Mamy gości.

-Kto?- zapytała dziewczynka zbierając  po schodach.

-Alan- powiedziła z uśmiechem i chciała do niego podbiec, ale zatrzymała się i spojrzała na mnie
- Nadia- powiedziła rozpromieniona i podbiegła do mnie.

-Zdrajca- powiedział Alan z uśmiechem gdy zobaczył, że dziewczynka najpierw podbiegła do mnie.

-Samanta, zachowuj się- skarciła ją mama.

-Nie szkodzi- powiedziłam z uśmiechem.

-Napijecie się czegoś?- zapytała kobieta.

-Ja wodę, a ty skarbie?- moje policzki lekko się zarumieniły na określenie jakiego użył w obecności swojej cioci, która najwidoczniej była szczęśliwa tym, że tak mnie nazwał, bo uśmiech na jej twarzy się poszerzył.

-Sok pomarańczowy jeśli można.- powiedziłam i spojrzałam na nią lekko zawstydzona. Kobieta uśmiechnęła się i skierowała w stronę zapewne kuchni.

-Usiądźcie w w salonie zaraz przyniosę- poinstruowała nas, a Sami jak na zawołanie ujęła moją dłoń i pociągnęła w stronę pomieszczenia, oglądałam się za siebie, żeby zobaczy czy Alan za nami idzie. Szedł z wielkim uśmiechem na twarzy.

-A ze mną to już się nie przywitasz?- zapytał blondynkę, gdy usiedliśmy na sofie, a ona usiadła na moich kolanach.

-Cześć- powiedziła z uśmiechem.

-Zdrajca- syknął z rozbawieniem Alan i poczochrał jej włosy.

-Ejj...- rzachneła się dziewczynka.

-Proszę- do salonu weszła kobieta i postawiła napoje na stoliku przed nami.

-Dziękuję- Powiedziłam i wzięłam lewą ręką szklankę.

-Co ci się stało w prawa rękę- zapytała dziewczynka ze zdziwieniem i dotknęła gipsu.

-Sami, nie wolno tak pytać- skarciła ją mama, ale widziała, że ona też była ciekawa co mi się stało.

-Wypadek przy pracy- powiedziłam z uśmiechem.- Miałam spotkanie z rowerzystą- dodałam i upiłam łyk soku.

-Jak długo będziesz nosić gips?- zapytała kobieta z uśmiechem.

-Za dwa dni jedziemy go ściągnąć- odpowiedział za mnie Alan i upiłaś swojej wody.- I dostanie opaskę usztywniającą nadgarstek, z tego co mi wiadomo.

-Jesteś bardzo dobrze poinformowany- zauwarzyła jego ciotka.

-Mieszkamy w jednym domu- wytłumaczył Alan, kobieta spojrzała na nas z uśmiechem,  a ja jedynie mogłam się domyślać co sobie pomyślała, przez co moje policzki znów stały ciepłe.

-Mówiłaś o jakimś liście czy coś- wtrącił Alan.

-A tak- powiedziła kobieta i spojrzała na córkę.- Sami skarbie, na szafce w sypialni jest koperta przynieś ją proszę.- blondynka kiwnęła głową i  zeszła z moich kolan. Po biegła na górę, a między nami zapadła cisza.

-Nareszcie znalazłeś sobie porządną dziewczynę.- przerwała ją kobieta i spojrzała na bruneta.- Gdzie się poznaliście?

-W szkole.

- Na wyścigach- powiedził Alan zaraz po mnie.- Możesz przy niej mówić, wie- powiedził patrząc na mnie.

-Na wyścigach i w szkole.- poprawiłam.

-Proszę- do salonu weszła blondynka i podała mamie białą ozdobioną kopertę.

-Megan kazała ci to dać i powiedzieć, że przeprasza, że nie może osobiście ale nie dała rady.- powiedziła kobieta i podała kopertę brunetowi.

-Co to?- zapytał za nim ją od niej wziął.

-Z tego co się domyślam zaproszenie na ślub.- odparła kobieta wzruszając ramionami.

Chłopak otworzy kopertę i zaczął czytać.

-Już za dwa tygodnie?- zapytał zdziwiony po chwili.

-Tak, wiem bardzo szybko ale to był jedyny wolny termin w tym roku.

-Wygląda na to że jedziemy na ślub- powiedział Alan patrząc na mnie. Popatrzyłam na niego pytająco.- Moja kuzyna Megan wychodzi za mąż i dostałem zaproszenie z osobą towarzyszącą.

-Czyli będę musiała ubrać sukienkę?- jęknełam cicho, nie nawidzę ich.

-Czyli będziesz musiała ubrać sukienkę- powtórzył Alan z uśmiechem.

-Wspaniale- powiedziła sama do siebie.- Pomożesz mi jakąś wybrać?- zwróciłam się do dziewczynki- Oczywiście jeśli mam pozwoli ci z nami pojechać do sklepu- dodałam i  spojrzałam na kobietę.

-Mogę?- zapytała dziewczynka z nadzieją.

-Kiedy?- zapytała kobieta i spojrzała na mnie i Alana.

-Jutro?- zapytaliśmy się  w tym samym momencie, na co się zaśmialiśmy.

-Jutro- powiedziłam dla potwierdzenia.

-Możesz- powiedziła kobieta do swojej córki,- A teraz zmykaj pobawić się na górę, a ja z nimi porozmawiam.

-Mogę wziąść ze sobą Nadie?

-Nie, będę z nią i Alanem rozmawiać, zobaczysz się z nimi jutro- odpowiedziała kobieta. Dziewczynka zeszła z moich kolan i wyszła z pokoju.

   Rozmawialiśmy z ciocią Alana jeszcz prze jakąś godzinę, a po tem przyszedł czas żeby się zbierać. Wstałam z sofy i wzięłam do ręki nasze szklanki.

-Zostaw ja zaniosę- powiedziła kobieta.

-Zaniosę- powiedziłam i  uśmiechnęłam się.

-Pójdę z tobą, Alan zobacz co robi Sami.- powiedziła kobieta i wstała. Alan podszedł do mnie za nim wyszedł z salonu i szepnął mi na ucho żebym się nie stresowała. Od powiedziłam mu uśmiechem i ruszyłam za kobietą do kuchni.

-Jest pani dla Alana kimś więcej niż ciocią prawda?- zapytałam przerywając ciszę.

-Tak- westchnęła kobieta i zabrała się za mycie szklanek.- Jego mama zmarła gdy miał sześć lat, jego ojciec się trochę załamał wiec ja zajęłam się Alanem. Po kilku latach jego ojciec znalazłem nowa partnerkę i stanął na nogi pobrali się mają dzieci, a Alan się do nich przeprowadził.

-Nie wiedziałam- powiedziłam sama do siebie ale kobieta to usłyszała.

-On o tym nie mówi. Mimo wszystko to dobry chłopak, jest czasem wybuchowy ale to dobry chłopak.

-Wiem- przyznałam z uśmiechem.

-Jak się wam układa?- jej pytanie mnie zdziwiło.

-Dobrze- odpowiedziałam z zdziwiona jej pytaniem.

-To dobrze, uważaj na niego, mimo wszystko. On cię kocha.

-Ja jego też- przyznałam z uśmiechem ale poczułam zakłopotanie gdy zorientowałam się, że powiedziłam to na głos. Kobieta zaśmiała  się widząc moją reakcję.

-Nie wstydź się uczuć- powiedziła patrząc na mnie ciepło.

***
35🌟+10💬= Następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro