Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 2-rozdz. 20


Leżenie i oglądanie filmu, przerwał nam dzwonek do drzwi. Westchnęłam cicho i chciałam wstać, ale zatrzymały mnie ręce bruneta.

-Siedź ja pójdę- powiedził i pociągnął mnie spowrotem na sofę.

-Nie, ty siedź.- podniosłam się z kanapy i spojrzałam na niego.- Jak by coś to mam się czym bronić.- powiedziłam ze śmiechem i podniósłam do góry rękę z gipsem. Chłopak zaśmiał się cicho pokręcił głową i powrócił do oglądania filmu.

Podeszłam do drzwi i otworzyłam je mówiąc żeby to było coś ważnego.

Otworzyłam szerzej oczy gdy do środka, bez zaproszenia weszło trzech chłopaków.

-A panowie do kogo?- podniosłam brew do góry i spojrzałam na nich.

-Do Alana.- odpowiedział, któryś.

-Kto przy...?- zaczął Alan, ale urwał gdy zobaczył chłopaków.- Co wy tu robicie?- zapytał zdziwiony.

-Co kumpla już nie można odwiedzić?- zapytał jeden z nich.- Dużo się u ciebie zmieniło.- mówiąc to spojrzał na mnie.

- Można. Mogliście powiedzieć, nastawił bym się do tego psychicznie przynajmniej- dodał ze śmiechem.- Dawno was tu nie było.- przybił z każdym piątkę.- Co was sprowadza?

-Potrzebujemy twojej pomocy- powiedziła jeden z nich.

-W piciu?- brunet podniósł pytająco brew do góry i pokazał na butelki w ich rękach.

-Alan?- zapytałam niepewnie i podeszłam do niego. Stanełam na palcach i szepnęłam mu na ucho.- Kim oni są?

-Wybacz skarbie- powiedział i objął mnie ramieniem w tali. Chłopcy spojrzeli na niego z nie dowierzeniem i zdziwieniem.

-Stary nie mów, że znalazłeś sobie dziewczynę- powiedził ten w szatynowych włosach.

-No...- zaczął Alan, popatrzył na mnie i podrapał się po karku. Kiwnęłam głową widząc pytanie w jego oczach.- Znalazłem. Nadia to jest Bruno- wskazał na szatyna- To jest Dorian- wskazał na chłopaka z włosami pofarbowanymi na zielono- A to jest Zack.- wskazał na chłopaka, który był ogolny prawie na łyso.- Chłopaki to Nadia.

-Nie wierze- powiedział jeden z nich.- A tak mówiłeś, że miłość jest do dupy i nigdy się nie zakochasz.- powiedział kręcąc głową szatyna. Spojrzałam na Alan, na jego twarzy zobaczyłam zakłopotanie.

-Ludzie się zmieniają- powiedział brunet drapiąc się po karku.

-Pogadajcie sobie- powiedziałam z uśmiechem na zachowanie Alana.- Ja idę na górę do sypialni- szepnęłam Alanowi, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.- Wal się- syknełam, wiedząc o czym pomyślał.

-Tylko z tobą- szepnął i ścisnął mój tyłek, z moich ust prawie wydobył się jęk, prawie, bo go powstrzymłam.

-Pogadajcie sobie.- powiedziłam tak żeby tamci też usłyszeli.- Tylko go nie upijcie- powiedziłam i pomachałam palcem.- Bo jak to zrobicie to poczujecie gips na ciele.- zaśmiali się na moje ostrzeżenie, a ja razem z nimi. Odwróciłam się i skierowałam się w stronę schodów.

-Niezła dupa- usłyszałam, jeszcze głos, któregoś z chłopaków.

-Trzymaj się od niej z daleka.- odwarknął mu Alan.- Nie dotykaj jej nawet.- Mimowolnie uśmiechnęłam się na to co powiedział.

*****
35🌟+10💬= następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro