część 2 - rozdz. 2
Powolnym krokiem szłam szkolnym korytarzem i ze spuszczoną głową mijałam kolejnych uczniów. Mimo że nie widziałam to czułam na sobie ich pogardliwe spojrzenia. Szłam powstrzymując łzy, co nawet mi się udawało.
-Nad- usłyszałam, że ktoś mnie woła wiec stanęłam i się odwróciłam.
-Tak?- zapytałam patrząc z uśmiechem na blondyna.
-Nie dam radę dzisiaj cię dowieźć do domu. Sorki musze zostać dłużej w szkole mam trening- powiedził przepraszającym tonem.
-Nie szkodzi i tak chciałam się przejść.- powiedziłam i uśmiechnęłam się smutno w jego stronę.
-Jesteś kochana.- Nie zwracając uwagi na resztę uczniów przytulił mnie, a po tem odszedł.
Odwróciłam się na pięcie spuściłam głowę i ruszyłam w stronę szatni na wf.
Zanim doszłam zadzwonił dzwonek i wszystkie dziewczyny kierowały się na salę.
Weszłam do szatni, upewniałam się, że drzwi są zamknięte i ściągłam z siebie ubrania, zamieniłam je na te na wf i wyszłam z szatni.
Przeprosiłam nauczyciela za spóźnienie i zaczęłam krótka rozgrzewkę.
Trzech kapitanów wybrało drużyny, najpierw dwie pierwsze zagrały. A ja i reszta moje drużyny siedziałyśmy na ławce.
Potem przyszła kolej na nas. Jak zwykle dawałam z siebie wszystko i biegała po całym boisku. Moją grę co chwila przerwał mi trener i kazał do siebie podchodzić, za każdym razem tłumaczył mi gdzie zrobiłam błąd i mówił jak mam robić. Ostatnio na wf bardzo często daje mi wskazówki co trochę mnie zastanawia bo tylko mi je daje.
Pokiwałam głową, że rozumiem i wróciłam do gry. Po kilku minutach usłyszałam, dźwięk gwizdka, który zakończył grę, a rozpoczął kolejną.
Znowu dawałam z siebie wszystko tym razem było trudniej ale drużyna, w której grałam wygrała.
-Na dzisiaj tyle.- krzyknął trener. Podeszłam do niego oddałam mu piłkę i odwróciłam się żeby wyjść.
-Nadia.- usłyszałam za sobą głos trenera wiec odwróciłam się w jego stronę.
-Tak?
-Przyjdź do pokoju wuefistyów za nim skończy się przerwa.- pokiwałam głową, że rozumiem i wyszłam z sali.
Weszłam do szatni, w której było jeszcze kilka dziewczyn. Pech chciał, że były to akurat dziewczyny z przeciwnej drużyny, te które mnie nie nawidzą w ręcz.
-Patrzcie kto przyszedł.- powiedziła z szyderczym uśmiechem jedna z nich.
Puściłam to mimo uszy i usiadłam obok plecaka, zaczęłam w nic coś szukać byle by tylko one z tąd wyszły.- Kontaktujesz wogólę szmato?- Nie wytrzymałam. Na prawdę próbowałam.
-Nie jestem tobą.- warknąłam w odpowiedzi i zamówiłam plecak na ramię.
-Suko, takiej szmaty jak ty nikt nie chce. Wcale się nie dziwię, że z tobą zerwał, kto by chciał takie zero jak ty?- usłyszałam jeszcz esej słowa za nim zamknęłam drzwi od szatni. Szybkim krokiem podeszłam do łazienki i weszłam do jednej z kabin. Zamknęłam klapę od ubikacji i usiadłam na niej. Przez chwilę powstrzymywałam łzy. Gdy udało mi się to zrobić przebrałam się w ciuchy, w których chodziłam dzisiaj po szkole i wyszłam z kabiny. Pochlapałam delikatnie twarz dłońmi i wyszłam z łazienki.
Zapukałam do drzwi od pokoju wuefistów i weszłam do środka gdy usłyszałam ciche proszę.
-Chciała mnie pan widzieć- powiedziłam wchodząc do środka. Gestem ręki pokazał mi żebym usiadł. Zamknęłam drzwi i usiadłam na krześle.
-Tak, chciałem cie widzieć.- powiedziła i usiadł na przeciwko mnie.- Widzę w tobie duży potencjał. Na wf dajesz z siebie wszystko starasz się jak nikt.
-Nie rozumiem.- przerwałam mu.
-Chciała bym cię widzieć na treningach.- otworzyłam szerzej oczy na jego odpowiedź.
-Mógł by Pan powtórzyć?- zapytał nie dowierzając.
-Chciał bym cie widzieć na treningach- powtórzył z lekkim śmiechem.
-Dobrze.- powiedziłam patrząc na swoje dłonie.-Zastanowię się.
-Jest to dla ciebie duża szansa czekam na odpowiedź.
-Dobrze. Dziękuję do widzenia.- powiedziłam i wyszłam.
Jedną dobra nowina tego dnia.
-Rafał- zawołałam stając na końcu boiska. Chłopak odwrócił się w moją stronę i podszedł do mnie.
-Co?- zapytał patrząc na mnie z uśmiechem.
-Trener chce mnie do drużyny.- powiedziłam z szerokim uśmiechem.
-Mówisz serio?- pokręciłam twierdząco głową i spojrzałam na jego twarz.- To wspaniale.- powiedział I podniósł mnie. Zaczął okręcać się wspaniale okół własnej osi, a ja zaczęłam się śmiać.
Chyba pierwszy raz od kąd nie jestem z Alanem jestem szczęśliwa. Westchnęłam cicho na tę myśl i poprosiłam Rafa żeby postawił mnie na ziemi. Zrobił o co prosiłam, pożegnałam się z nim i ruszyłam w stronę domu.
Z perspektywy Alana.
-Rafał- usłyszałem dobrze znany mi głos. Chłopak podszedł do dziewczyny i zaczęli o czymś rozmawiać. Po chwili podniósł ją z ziemi i zaczął kręcić się z nią do okoła. Pierwszy raz od dłuższego czasu widziałem ją taką szczęśliwą.
Oddał bym wszystko żeby była taka codziennie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro