Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 2- rozdz. 16


Z perspektywy Nadi.

Czułam zapach szpitala i ból w prawej ręce. Moje powieki były ciężkie przez co otworzenie oczu zajęło mi dobre kilka minut.

Ledwo je otworzyłam, a już je zamknęłam, przez rażące mnie światło. Po ruszyłam delikatnie lewą ręką i poczułam, że jest w nią coś wbite ale nie myśłam nad tym zbyt wiele. Próbowałam zrobić to samo z prawa ręka ale była strasznie ciężka.

W końcu zebrałam w sobie wszystkie możliwe siły i determinację i zaczęłam mrugać oczam, a po chwili przyzwyczaiłam je do światła i mogłam mieć otwarte.

Pierwsze co zobaczyłam po odwróceniu głowy w bok. (Co inną droga było okropnie trudne). Tak więc pierwsze co zobaczyłam to czyjaś głowa obok mojego biodra. Po ruszyłam się się delikatnie. Chłopak mruknął, a po sekundzie zerwał się i spojrzał na mnie nie dowierzając.

-Alan?- zapytałam cicho nie wierząc, że tu jest.

-Doktorze- stanął w wejściu do sali i krzyknął.

-To szpital- skarcił go nie znany mi głos.

-Przepraszam- odpowiedział znudzony.- Wybudziła się.

Weszli razem do sali i podeszli do łóżka.

-Jak się czujesz w skali od 1 do 10?- zapytał doktor.

-8- odpowiedziałam po chwili.

-A te dwa pozostałe?

-Ból w prawej ręce i ta rurka podpięta do lewej, nie mogę nimi prawie ruszać.

-Siostro- do środka weszła jakaś kobieta.- Proszę podać pacjętce środki przeciw bólowe i wykonać podstawowe badania.- kobieta skineła głową i zrobiła o co poprosił.

Podała mi jakąś tabletkę, którą połknełam, a następnie pobrała mi krew i zadała kilka nie istotnych pytań. Typu czy nie jest mi słabo lub czy nie chce zwymiotować. Na obydwa odpowiedziałam przecząco.

-Pamiętasz co się stało?- zadał kolejne pytanie doktor świecąc mi czymś w oczy.

Zastanawiałam się chwilę, głową z każdą minuta zaczynała boleć mnie coraz bardziej. Ale gdy sobie przypomniałam co się stało ból minął.

-Tak- odpowiedziałam po dłuższej chwili na mysłu.

-Dobrze.- odpowiedział.- Zostaniesz kilka dni na obserwacji.

-Doktorz?- zapytałam gdy stanął w progu.

-Jak długo byłam nie przytomna?

-Trzy dni- uśmiechnął się i wyszedł z sali.

-Boże, Skarbie nie masz pojęcia jak się o ciebie martwiłem- powiedział Alan i złapał mnie za rękę delikatnie tak żeby nie dotknąć podłączone króplówki. Wyciągłam dłoń z jego dłoni i odwróciłam się plecami do niego.

-Gdzie jest Rafał?- zapytałam chłodno po chwili.

-Pojechał na chwilę do domu- odpowiedział z bólem.

Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam na jego twarz. W jego oczach zobaczyłam, ból, rozczarowanie i smutek.

-Byłeś tu przez cały czas?- skinął głową.- Po co?- zadałam kolejne pytanie i odwróciła twarz w stronę okna.

-Musiałem wiedzieć co z tobą jest.

-Teraz już dobrze możesz iść- powiedziałam nie patrząc na niego.

-Nadia ja wiem, że spieprzyłem.- zrobił pauzę jakby zastanawiała się co powiedzieć.- Ale żałuję, przepraszam za to co wtedy powiedziłam... ja... ja nie wiem dlaczego to powiedziałem ale żałuję.- spojrzałam na jego twarz szukając na niej jakiego kolwiek cienia kłamstwa ale nic takiego nie znalazłam.

-Jedno przepraszam niczego nie zmieni- powiedziłam i znów odwróciłam twarz w stronę okna. Nie chciałam żeby widział moje łzy.

Obszedł łóżko i kucnął przy nim tak żeby widzieć moją twarz.

-Wiem, że jedno przepraszam niczego nie zmieni. Ale proszę daj mi szansę- ostatnie zdanie wypowiedział błagalnie.

-Czasami dać komuś drugą szansę to tak jakby dać mu drugą kulę bo nie trafił mas za pierwszym razem.- Za cytowanym mu tekst z jakiejś stronki, który zapamiętałam.-A tu swoją już miałeś i spieprzyłeś.

-Do trzech razy sztuka- wyszeptał.

-Na wszystko masz odpowiedź?

-Nie.- odpowiedział cicho.- Do trzech razy sztuka- powtórzył.- Proszę daj mi jeszcz jedną szanse obiecuje, że nie spieprzę.

-Muszę to przemyśleć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro