część 2- rozdz. 10
-Zapomnieliśmy wziąść mój motor.- jęknęłam zła na siebie, że o nim nie pomyślałam.
-Nie zapomnieliśmy.- odpowiedział z uśmiechem i podszedł do czegoś co było przykryte dużym kocem. Ściągnął materiał z maszyny, a moim oczom ukazała się moja puma. Czarna Honda.
-Jesteś wspaniały- powiedziałam szczerze i odebrałam od niego kluczyki od ścigacza.- Pomyślałeś o wszystkim.- dodałam do siadając go (w sensie motor). Przejechałam rękoma po kierownicy i siodełku ze skóry.
Odpaliliśmy maszyny i opuściliśmy, garaż.
Dojechaliśmy na obrzeża miasta i do piero wtedy zwolniliśmy. Przez dźwięk silnika przedostawały się śmiechy i głośne rozmowy, osób zgromadzonych na miejscu wyścigów.
-Poczekaj tu, ja pójdę po Rafa.- kiwnęłam w odpowiedzi głową i stanęłam koło naszych motorów. Kilka osób pokazało na mnie palcem, a po tem coś sobie szepneli.
Czułam się trochę nie zręcznie przez te ukradkowe spojrzenia innych ale starałam się je z ignorować.
-Zgadnij kto to- ktoś zasłoniłam mi oczy, a ja udawałam, że się zastanawiam.
-Rafał.- powiedziałam po chwili ze śmiechem.
-Skąd wiedziałaś?- udawał oburzenie i stanął prze de mną.
-Poznałam po głosie.- wystawił mi język, a ja jemu środkowego palca.-Alan cie szuka.
-Już tu idzie.- palcem pokazał za mnie.
Odwróciłam się, a moja twarz spotkała się z klasą piersiową bruneta i gdyby nie jego ręce na mojej tali przewróciła bym się na tyłek.
Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie, stanęłam na palcach i cmoknełam go w podziękowaniu w policzek. Jęknął cicho nie zadowolony, a ja zaśmiałam się.
-Mój nie wyrzuty powtorek- powiedziałam ze śmiechem.
-Twój?- zapytał zdziwiony podnosząc brew.
-Mój- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Czyli...
-Nie, jeszcze nie.- przerwałam mu wiedząc o co mu chodzi, zrobił smutną minę i chciał coś powiedzieć ale przeszkodził nam Rafał.
-Robicie słabą scenę porno na moich oczach. Opanujcie się.- powiedział niby zły na co się zaśmiałam.
Pierwsze ścigał się Rafał, po tem Alan. Muszę przyznać, że gdy się ścigał i tak szybko jechał bałam się, że coś mu się stanie.
Mi zabronili, żeby nic mi się nie stało, ale obiecałam że będę uważał i powoli jechała. Tak jasne (mam nadzieje, że czujecie ten sarkazm).
W końcu ich przekonałam to znaczy Alana bo Rafał szybciej się zgodził tylko Alana musiałam dłużej prosić. Wiem, że to głupie, że proszę go o zgodę ale po prostu uznałam, że to... sama nie wiem jak to ująć.
Dzisiejszy pech chciał, że moją przeciwniczką była Gabryśka. Za nim ruszyłyśmy popatrzyła na mnie wrogo i przygazowała. Uśmiechnęłam się do niej fałszywie i też przygazowałam. Jakaś dziewczyna w skąpym ubraniu wyszła na środek zaczęła odliczać i machneła flagami. Ruszyłyśmy w tym samym momencie. Przez chwilę dziewczyna była na prowadzeniu ale po chwili zamieniłyśmy się rolami i to ja byłam pierwsza.
Jechałam nie zwracając uwagi na mijane przeszkody tylko jechałam przed siebie. Pod koniec wyścigu wyrównała ze mną ale ja przyspieszyłam. Moje serce przyspieszyło, poczułam strach ale nie zwalniałam za wszelką cenę chciałam wygrać ten wyścig.
Przekroczyłam linie mety nie długo przed Gabrielą. Dumna z siebie podbiegłam do Alana i przytuliłam się do niego.
-Nie masz pojęcia jak się o ciebie bałem.- wyszeptał w moje włosy i przyciągnął mnie bliżej siebie.
-Ja też się bałam- przyznałam, a on popatrzył na mnie pytająco.- Pod koniec ogarnął mnie lekki strach- wyjaśniłam i uśmiechnęłam się, a on znów mnie do siebie przyciągnął i pocałował w czubek głowy.
-Ty suko- wydarłam się za mną jakaś dziewczyna, zadrżałam lekko. Odwróciłam się w jej stronę i westchnęłam cicho.
-Znowu ty?!- jęknełam, na widok Gabryśki. Warknąła głośno i podeszła do mnie szybkim krokiem.
Podniosła rękę żeby mnie uderzyć ale zatrzymała ją czyjaś dłoń.
-Nie podnoś więcej na nią ręki.- usłyszałam z za siebie głos Alana.- Jak nie umiesz przegrywać to się nie ścigaj.- warknął na nią.
Odwróciłam twarz w jego stronę, na jego twarzy zobaczyłam wściekłość.
-Alan- szepnęłam, wiedząc, że za chwilę może stracić panowanie nad sobą, jak by tego było mało pojawił się Damian, ale Rafał się nim zają i zaczęła się bitka.
Położyłam ręce na biodrach bruneta i spojrzałam na niego z dołu.
-Chodźmy z tąd.- szepnęłam i zadrżałam lekko. Położył ręce na moich biodrach i ścisnął je lekko.
-Boisz się dziwko?- usłyszałam za sobą szyderczy głos dziewczyny.
Coś we mnie pękło. Wyrwałam się z uścisku bruneta i żuciłam z pięściami na dziewczynę.
-Nie masz pojęcia- zaczęłam oglądając je pięściami- Jakim chujem jest twój chłopak.- krzyknęłam głośno.- A dziwką jesteś ty.
Tym razem to ja broniła się przed ciosami. Zaczęła coś mówić ale ja nie słyszałam. Byłam wściekła.
Poczułam na biodrach czyjeś dłonie, a do moich nozdrzy dotarł zapach wody kolońskiej Alana. Odciągnął mnie od Gabryśki. Wierciłam się i próbowałam wyrwać z jego uścisku, ale on nie puszczał.
-Puść mnie- warknąłam głośno.
-Nie- powiedział stanowczo.- Jedziemy do domu. Poczekaj tu na mnie przeprowadzę twój motor.
Podczas gdy on poszedł po moją Pumę. Ja trochę ochłonełam ale nadal byłam zła.
Po chwili brunet wrócił razem z moim motorem.
Wsiadłam na niego i nie czekając na chłopaka odjechałam. Przyspieszyłam gdy usłyszałam, że jest blisko. Moją złość wyładowywałam na motorze po przez prędkość. Emocje opadły, a ja nadal jechałam szybko przez co zaczął mnie ogarniać strach. Wiedziałam, że gdy stracę kontrolę choć by na sekundę to zginę.
Skupiłam swoją uwagę na drodze i odpowiednim otrzymaniu równowagi. Powoli zaczęłam zwalniać.
Podjechałam na podjazd i zeszłam z pojazdu. Od prowadziłam motor do garażu i weszłam do domu gdzie czekał na mnie Alan.
-Chciałaś się zabić?- krzyknął na mnie gdy zamkłam za sobą drzwi.
Zadrżałam i weszłam do kuchni.
-Mówię do ciebie- złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. Syknełam cicho. Popatrzyłam na jego twarz, w jego oczach zobaczyłam złość.
Po moim ciele przeszedł dreszcz strachu. Podniósł rękę, a ja zamknełam oczy nie chcąc widzieć jak mnie uderza. Jednak jego dłoń nie spotkała się z moim policzkiem, za miast tego poczułam, że odgarnia włosy z mojej twarzy i zakłada je za ucho.
-Otwórz oczy- powiedział łagodnie, a ja zrobiłam o co prosił.- Dlaczego je zamknełaś?- zapytał głaskając mnie po policzku. Patrzyłam wszędzie tylko nie na niego.- Patrz na mnie i po wiedz mi dla czego zamkłaś oczy.- przerwał ciszę, która między nami zapanowała.
-Ja...- zaczęłam jąkając się i podniósłam na niego swój wzrok.- Ja...- wstydziłam się to powiedzieć.-Bałam się, że mnie uderzysz- przyznałam łamiącym się głosem. W jego oczach zobaczyłam ból.
-Nie ufasz mi?- pokręciłam przecząco głową.- Boisz się mnie?- znów pokręciłam głową.- To dlaczego bałaś się, że cię uderzę?- wzruszyłam ramionami i spuściłam wzrok. Brunet położył palec na moim podbródku i uniósł go do góry tak że bym na niego spojrzała.- Nie mógł bym cie uderzyć.
-Wiem, że nie zrobił byś tego.- powiedziłam cicho, powstrzymując łzy.- Po prostu byłeś zły i ja myśłam...- Nie dokończyłam bo nie wiedziałam jak to ująć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro