część 3 - rozdz. 57
-Musimy?- jęknęłam.
-Tak, musimy- odpowiedział Alan i pocałował mnie w tył głowy.
-Na pewno?- zapytałam.
-Na pewno- westchnął znudzony.
-Okey- odpowiedziałam i opuszkami palców delikatnie przejechałam po jego zaczerwienionym policzku.- Boli?- zapytałam z troską.
Naprawdę bardzo się o niego martwię. Godzinę temu wrócił z rozmowy z Dawidem z podbitym policzkiem i lekko rozciętą dolną wargą.
-Skarbie, nie martw się tak o mnie- powiedział i usiadł. Przeciągnął mnie na swoje kolana i przekręcił delikatnie moją twarz tak, żebym spojrzała mu w oczy.- Naprawdę nic mi nie jest. Nie boli. Prawie nic nie czuję. Nie jestem cieniasem, ani mamisynkiem. Nie jestem delikatny, nic mi nie jest.
-To, że raz powiesz, że cię boli, nie znaczy, że jesteś słaby.- mruknęłam-Przyznać się do bólu to nic złego- powiedziłam cicho i musnęłam ustami jego usta.- Jak przyznasz, że cię boli to cie pocałuję- powiedziałam i znów musnęłam ustami jego usta.
-Jak powiem, że coś mnie boli, to będzie mnie to boleć naprawdę bardzo mocno- odpowiedział z zamkniętymi oczami i położył dłoń w górnej części mojego karku. Przycisnął moją twarz do swojej i złączył nasze usta w zachłannym pocałunku. Oddałam go z uśmiechem na twarzy.
-Niegrzeczny chłopiec- powiedziałam, gdy się od siebie odsunęliśmy. Uśmiechnął się przebiegle, a w jego oczach zobaczyłam tajemniczy błysk.
-Ciesz się, że nie zrobiłem tego co już sobie wyobraziłem- powiedział z uśmiechem, a na moje policzki wpłynął rumieniec.
-Pójdę się ubrać- mruknęłam zawstydzona i zeszłam z jego kolan.
-Żegnam- usłyszałam głos Megan,na co przewróciłam oczami.
-Nie będę tęsknić- mruknęłam pod nosem i wyminęłam ją w drzwiach. Pobiegłam na górę i zamknęłam za sobą drzwi do sypialni.
Dwie godziny później.
-Mamo, tato- zaczął Alan patrząc na rodziców.- Chcielibyśmy wam o czymś powiedzieć- mówił powoli, uważnie dobierając słowa.
-Słuchamy-odparła kobieta z uśmiechem.
-Tak prosto z mostu, czy owijać w bawełnę i przedłużać?- zapytał.
-Prosto z mostu- odrzekł sucho jego ojciec, który dzisiaj był wyjątkowo nie w humorze i zbyt miły nie był.
-Mamo, tato-powtórzył.- Nadia jest w ciąży.
-Że co kurwa?!- krzyknął jego ojciec po kilku sekundach.- Jak to w ciąży?! Człowieku czy ty się wogóle słyszysz?! Jak ona może być w ciąży?! Czy żem cię czasem nie nauczył, jak się używa prezerwatywy?! Czy ty wiesz wogóle co to znaczy w ciąży?! Co ty sobie wyobrażasz?!
-Spokojnie- próbowała go uspokoić żona.
-Jak mam być spokojny, gdy mój syn mówi mi, że jego niby dziewczyna jest w ciąży?!- wykrzyczał. Jego słowa mnie zabolały. Skuliłam się na krześle i spuściłam głowę.- Nie zgadzam się. To jakaś pomyłka. Jestem pewny, że ciąża to tylko jej wymysł. Na pewno kłamie, bo chce, żebyś się z nią ożenił. Spójrz tylko na nią. Przecież ta dziewczyna..., ona nie jest dla ciebie. Zgadzałem się na ten związek, bo myślałem, że tylko przelotna miłość z twojej strony. Przecież tu od razu widać, że jej chodzi tylko o pieniądze. No proszę cię synu, czy ty tego nie widzisz?
Ciało Alana się spięło, chciał coś powiedzieć, ale go powstrzymałam kładąc mu rękę na ramieniu. Odsunęłam krzesło od stołu i wstałam. Popatrzyłam na jego rodziców, a raczej na jego ojca.
-Tak, ma pan rację. Jestem z Alanem tylko dla pieniędzy i chcę go naciągnąć na ślub i pieniądze. Tak naprawdę nie jestem w ciąży i nigdy go nie kochałam- powiedziałam wściekła.- Tylko, że to są tylko pana słowa i myśli. To są kłamstwa. Nie jestem dziwką, ani osobą, która żeruje na innych. Kocham Alana i nie chce go naciągnąć na ślub poprzez ciążę. Dla mnie nie liczą się jego pieniądze. Kochałabym go nawet wtedy, gdyby ich nie miał. A dla pana wiadomości, to byłam z Alanem na wizycie u lekarza i oboje wiemy, że jestem w ciąży.
-Może to nie jego dziecko?- zasugerował warknięciem.
Ze łzami w oczach pokręciłam głową.
-Pański syn jest pierwszą, jedyną i ostatnią osobą, z którą to robiłam. Dziecko w stu procentach jest jego. Spałam tylko z nim, z nikim innym. Nie byłam, nie jestem i nie będę w stanie zrobić tego z kimś innym. Jest mi naprawdę przykro, że ma pan mnie za kogoś tak... Za osobę tak lekkich obyczajów. Nie spodziewałam się tego po panu. Kocham Alan i nigdy w życiu bym go nie okłamała w tak ważnej kwestii, sprawie jak ciąża. I czy się panu to podoba, czy nie, dziecko jest jego. Jestem tego pewna. Ale jeśli mi pan nie wierzy, to możemy zrobić testy na ojcostwo. Wtedy będzie pan miał pewność.
***
170 🌟 + 80 💬 = następny rozdział.
Rozdział poprawiła: littleblackcoffee
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro