Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 3 - rozdz. 46


Nadal patrzyłam z niedowierzaniem na swoje odbicie w lustrze, które było na drzwiach od szafy.

Przeniosłam wzrok na mój brzuch i zaczęłam zastanawiać się jak to będzie wyglądać gdy będzie taki wielki.

Zamknęłam oczy i zaczęłam to sobie wyobrażać.

Uśmiechnęłam się sama do siebie i otworzyłam oczy.

Po tym jak płakałam w szpitalu, wróciliśmy prosto do domu. Na szczęście ciocia i wujek byli zajęci i nie zobaczyli, że płakałam.

Siedziałam potem z Alanem na łóżku, jego obecność działa na mnie kojąco.

A rozmowa z nim dodała mi pewności siebie.

Nie wiem jak to możliwe ale w ciągu tych kilku godzin. Coś się we mnie zmieniło.

Zaczęłam akceptować to, że za kilka miesięcy na świecie pojawi się mój i Alana sobowtór, chłopiec lub dziewczynka.

Nie czułam już tak ogromnego strachu jak wcześniej.

Byłam pewna, że wszystko ułoży się dobrze.

Wierzyłam Alanowi i ufałam mu bezgranicznie, nadal mu ufam i wierzę.

Zapewniał mnie, że sobie poradzimy i wszystko się ułoży, a ja mu uwierzyłam.

Wiedziałam, że nie kłamie.

Westchnęłam cicho i podeszłam do drzwi balkonowych.

Otworzyłam je i wyszłam na balkon.

Ciepłe powietrze Sydney owiało moje ciało.

Uśmiechnęłam się delikatnie i oparłam ręce na balustradzie i spojrzałam na rozciągające się pola uprawne.

Pamiętam, że jako dziecko uwielbiałam na nie patrzeć. A w szczególności na las, który je otaczał.

Zawsze wyobrażałam sobie, że mieszkają w nich smerfy, gumisie i inne bajkowe stworzenia i , że kiedyś je spotkam.

Zaśmiałam się na własną dziecięcą głupotę i dziecięce marzenia, o spotkaniu bajkowych stworzeń.

Poczułam jak czyjeś silne ręce oplatają mnie delikatnie w tali, a do moich nozdrzy dostał się zapach wody kolońskiej Alana i jego żelu pod prysznic. Uśmiechnęłam się i wtuliłam mocniej w bruneta.

-Nad czym tak myślałaś?- zapytał i przygryzł płatek moje ucha.

Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz i lekko zadrżałam, co chłopak poczuł bo usłyszałam jego cichy przyjazny śmiech.

-O moich dziecięcych marzeniach.- odpowiedziałam.

-Jakich?- zapytał.

-To głupie- odpowiadam zawstydzona.

-Nic o czym marzyłaś nie może być głupie.- powiedział nosem jeżdżąc po mojej szyi.- To o czym marzyłaś jako dziecko?- powtórzył swoje pytanie.- Marzyłaś o księciu z bajki na białym koniu?

Pokręciłam przecząco głową śmiejąc się cicho.

-Nie. Marzyłam o tym, że spotkam gumisie i smerfy- odpowiedziałam zawstydzona.

Usłyszałam śmiech chłopaka.

-Ejj... nie śmiej się, miałam w tedy tylko pięć może sześć lat.- odpowiedziałam niby oburzona.

-To słodkie.- powiedział.

-Ty też jesteś słodki- postanowiłam się z nim podroczyć.

Warknął cicho i przygryzł delikatnie skórę w czułym miejscu na moje szyi.

-Udowodnić ci, że nie jestem słodki?- zapytał niskim seksownym głosem.

Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Odwróciłam się w jego stronę i stanęłam na palcach.

Musnęłam delikatnie jego usta i odepchnęłam go od siebie ze śmiechem.

Chłopak był zdezorientowany co dało mi przewagę. Nie tracąc czasu wybiegłam z balkonu i zamknęłam za sobą drzwi.

Zaczęłam się śmiać gdy zobaczyłam jego oburzony wyraz twarzy.

Wystawiłam mu język i się zaśmiałam.

-Pożałujesz.- powiedział, ale w jego oczach zobaczyłam iskierki szczęścia.

Podeszłam do drzwi i je otworzyłam, a następnie jak gdyby nigdy nic położyłam się na łóżku.

Brunet zawisł nade mną i pochylił się nad moim ciałem jego oddech zaczął łaskotać moją szyję, na co cicho zachichotałam.

-Ile mamy czasu?- zapytał patrząc mi w oczy.

Sięgnęłam ręką po telefon, który leżał na szafeczce obok łóżka i odblokowałam go. Spojrzałam na ekran i się uśmiechnęłam.

Jest piętnasta, kolacja ma być o osiemnastej. Więc mamy jeszcze chwile.

-Ponad dwie godziny.- odpowiedziałam z uśmiechem.

Brunet uśmiechnął się uwodzicielsko i powrócił do łaskotania mojej szyi.

-Alan- jęknęłam powstrzymując śmiech.- Proszę tyle, zaczyna mnie boleć brzuch.

Jak na zawołanie chłopak przestał i spojrzał na mnie przepraszający wzrokiem. Przewróciłam oczami.

Przecież nie jestem małym dzieckiem, to, że jestem w ciąży nie oznacza, że ma się ze mną obchodzić jak z piórkiem czy jajkiem.

- Nie przewracaj na mnie oczami.- warknął.

Delikatnie jedną dłonią podwinął moją koszulkę do góry, tak żeby odsłania mój brzuch. Przesunął się, tak, że jego głową była na wprost mojego brzucha i pochylił się. Zaczął składać na nim krótkie pocałunki.

Mruknęłam zadowolona i zamknęłam oczy rozkoszując się jego ustami na moim ciele.

Niestety ta chwila nie trwała długo.

Przerwał nam ją telefon chłopaka.

-Odbierzesz w końcu to cholerne ustrojstwo, albo rzucę nim o ścianę.- warknęłam i usiadłam na łóżku, popierających się na rękach. Moja koszulka zjechała w dół i zasłoniła mój brzuch.

W tym samym momencie chłopak odsunął się ode mnie i sięgnął po urządzenie. Odebrał je i przyłożył do ucha.

-Słucham.- powiedział trochę zły i wstał po chwili z łóżka.

Spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem i wyszedł z pokoju.

Westchnęłam cicho i opadłam na łóżko.

*****

Nie piszcie, że rozdziałykrótkie, bo każdy ma ponad 700 słów, czasem nawet ponad 1000.

Jeśli wam nie odpowiada ich długość to będę dodać żadziej rozdziały.

*****

I robię konkurs na najładniejsze imię dla dziewczynki i chłopca.

Osoba, która poda imię, które spodoba mi się najbardziej za nagrodę otrzyma dedykacją rozdziału.











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro