część 2-rozdz. 8
Jestem już tydzień u Alana, nasze relacje poprawiły się ale nadal jesteśmy na etapie przyjaźni. Czasem nasze rozmowy kończą się na całowanie ale gdy tylko jego ręce znajdują się na moim tyłu odpycham go.
Nie zrozumcie mnie źle ale po tym co zrobił mi Damian, nadal jest blizna i mimo że chce o tym zapomnieć nie jest to takie proste. Kocham Alana ale nie jestem jeszcze gotowa na coś więcej niż przyjaźń.
Do końca szkoły został już tylko miesiąc nie wiem co będzie dalej ale na razie o tym nie myślę.
Ojciec wdzwania do mnie ale nie odbieram i nie odpowiadam na jego wiadomości. Parę razy przyszedł tu ale Alan za każdym razem wywalał go z tąd, aż w końcu nie wytrzymał i zagroził policją jeśli jeszcze raz tu przyjdzie od tej pory nie przychodzi.
-Mowie do ciebie- westchnął Alan czym wyrwał mnie z zamyślenia.
-Przepraszam- powiedziałam zawstydzona swoją nie uwagą i zamyśleniem.- Co mówiłeś?
-Pytałem czy jedziemy gdzieś na wakacje.- wzdycha.
-Jedź- wzruszam ramionami.
-To pytanie dotyczy mnie i ciebie.- przeczytaj dłonią włosy, które troszkę urosły od kąd tu mieszkam. Mam ochotę wplatać w nie swoje palce i pociągać za ich końcowi tak żeby z ust chłopaka, wyrwał się ciche jęknęła. Potrząsłam głową, odpychając tym te myśli.
-Nie wiem czy to dobry pomysł...- zaczynam ale nie jest dane mi dokończyć.
-Obiecuje, że nic ci się przy mnie nie stanie.
-Nie o to chodzi.- powoli analizuje w głowie każde słowo, które chce powiedzieć. Chcę mu powiedzieć, że nie boję się o to, że coś mi się stanie ale o to, że będę z nim sam na sam. Nie chodzi o to, że boję się być z nim sam na sam ale boję się tego do czego może między nami dojść gdy będziemy sami.
Z perspektywy Alana.
-Nie o to chodzi- odpowiada po chwili i nie świadomie przygryzł wargę, analizując słowa. Mam ochotę ją pocałować, powiedzieć, że ją kocham.
Nawet nie zdaje sobie sprawy jaka jest seksowną gdy tak siedzi i myśląc przygryza wargę. Miałem nadzieję, że coś jeszcze powie ale po analizie słów juz nic nie dodaje.
Gdy spogląda na mnie nie wytrzymuje i szybko pokonuje dzielącą nas odległość. Serce dziewczyny przyspiesza słyszę to po jej oddechu.
-Al...- zaczyna szeptem ale uciszam ją przyglądając palec do jej ust.
-Ciii, Skarbie - szepcze patrząc na jej usta.- Nie zrobię nic wbrew tobie.- Mowie patrząc w jej oczy, a po chwili mój wzrok znów zjeżdża na jej usta.- Tylko pozwól mi się pocałować.- dziewczyna kiwa twierdząco głową.
Nie czekam dłużej zachłannie i szybko atakuje jej usta łącząc je w namiętnym pocałunku ale też agresywnym ale nie w złym znaczeniu jego słowa. Dziewczyna wplata palce w moje włosy i lekko ciągnie za ich końcówki na co cicho jęknąłem w jej usta. Po dłuższej chwili odsuwam się od niej głośno dysząc. Nasze oddechy mieszają się, a na jej twarzy pojawia się uśmiech.
-Boże, jak ja to chciałam zrobić.- szepcze, chyba nie świadoma, że powiedziała to na głos, o czym świadczy rumieniec, który pojawił się na jej twarzy.- Powiedziłam to na głos?- zakrywa twarz dłońmi, na co śmieje się cicho i odciągam je od jej twarzy.
-Powiedziałaś to na głos- mowie żeby zawstydzić ją jeszcze bardziej. W jej wzroku widzę zakłopotanie i zarzenowanie.- Wrócisz do mnie?- pytam nie zastanawiając się wcześniej nad tymi słowami. Ciało dziewczyny spina się, a atmosfera robi się ciężka.
-Jestem zmęczona, pójdę się położyć.- mówi po chwili, odsuwam się żeby ją przepuścić. Bez słowa wstaje i wychodzi z pokoju.
Mam ochotę za nią pobiec ale wiem, że potrzebuje teraz ciszy i spokoju żeby to wszystko przemyśleć.
-Brawo stary, potrafisz wszystko zniszczyć- mówię sam do siebie i prezentuje włosy dłonią. Tak bardzo brakowało mi jej ust, a gdy już pozwoliła mi się pocałować i wszystko się polepsza musiałem wypalić z tym żeby do mnie wróciła.
Chciałem zrobić to w... jak by to ująć... bardziej romantycznej sytuacji. Ale nie, oczywiście, że nie musiałem to wypalić w naj nie odpowiedniejszym momencie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro