część 2-rozdz. 37
Wszyscy spojrzeliśmy w tamtą stronę, w progu stała niska dziewczyna o blond włosach, była bardzo ładna, przeniosłam wzrok na chłopaka, który ją obejmował i zamarłam.
Moje serce przyśpieszyło i zrobiło mi się słabo i duszno.
-Nadia.
-Dawid- wyszeptałam z niedowierzeniem, w tym samym momencie, w którym on wypowiedział moje imię.
-Znacie się?- zapytała zdziwiona Megan. Pokiwałam tylko głową bo nie byłam w stanie nic powiedzieć.
-Skarbie wszystko w pożądku?- zapytał Alan i ścisnął moją dłoń. Pokiwałam głową i przeniosłam na niego swój wzrok.
-Tak, ale muszę wyjść na świeże powietrze- powiedziłam.- Przepraszam- zwróciłam się do reszty obecnych i wstałam z kolan Alana, ominęłam parę stojącą w progu i ubrałam moje buty na korytarzu. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Zamknęłam je za sobą i usiadłam na schodkach. Schowałam głowę w dłoniach i poczułam że po mojej twarzy zaczynają spływać łzy.
Po dłuższej chwili poczułam czyjąś dłoń na plecach. Odwróciłam się i zobaczyłam Alana, chłopak usiadł obok mnie i bez słowa posadził na swoich kolanach. Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy.
-Tyle lat- wyszeptałam.- Tyle pieprzonych lat, próbowałam o nim zapomnieć. A teraz? A teraz on znów się pojawił.
-Przepraszam nie wiedziałem.- powiedział i pocałował mnie w głowę.
-Alan nie przepraszaj. Przecież nie wiedziałeś, to nie twoja wina. Po za tym to ja ostatnio na wszystko tak reaguje.- mruknełam.- Po za tym żadne z nas nie wiedziało, że to on, a on nie wiedział, że ja przyjadę- powiedziłam już normalnym głosem.
-Wiesz, masz ostatnio bardzo dziwne wachania nastroju- zauwarzył Alan.
-Wiem i chyba nawet wiem dla czego.- powiedziłam, lekko zawstydzona.
-Dla czego?- zapytał nie rozumiejąc.- Aaaa...- powiedział po chwili ze śmiechem.-Możesz mówić jasno.
-Ehe, łatwo ci powiedzieć.- mruknełam.- Nie uwierzysz ale na prawdę trudno mi się mówi o takich rzeczach.
-Ale wczoraj byłaś odważna- zauwarzył, a ja zalałam się rumieńcem, na wspomnienie wczorajszej nocy.- Lubię gdy się rumienisz, słodko wtedy wyglądasz.- powiedział i odgarnął włosy z mojej twarzy, którymi ja próbowałam zasłonić policzki.- Jesteś wtedy taka niewinna i piękna.- powiedział ze śmiechem.
-Bardzo śmieszne- powiedziłam rozbawiona i wystawiłam mu język.
-Wiesz, że jak dziewczyna wystawia chłopakowi język...- nie pozwoliłam mu dokończyć, bo sama to zrobiłam.
-To ma ochotę na seks- dokończyłam za niego i się zaśmialiśmy.- Wiem, już kiedyś mi to mówiłeś- dodałam.-Przepraszam, że ostatnio tak dziwnie się zachowywałam.- powiedziałam.
-Nie szkodzi.- powiedział i przyciągnął mnie do siebie.- Ale następnym razem uprzedzaj mnie za nim będziesz miała mieć okres. To kupię ci pełno opakowań żelek.- powiedział ze śmiechem.
-Żelki to ja mogę jeść nawet bez tego- wzruszyłam ramionami.
-Kobieto jak ty tyle żelków jesz przy okresie, to ile ty będziesz ich jadła, jak będziesz w ciąży.- powiedziła z przerażeniem i się zaśmiał, a ja razem z nim.
-Założymy produkcie żelków.- zaśmiałam się.
-Adi- nasz śmiech i rozmowę, przerwał dobrze znany mi głos. Spojrzałam na niego w tym samym momencie, w którym zrobił to Alan.- Możemy porozmawiać?- zapytał.- W cztery oczy- dodał spoglądając na Alana.
-Nie Dawid.- powiedziłam pewnie.- Nie ufam ci.- w jego oczach zobaczyłam coś w rodzaju bólu.- Nie miej mi tego za złe. Ale proszę jeśli chcesz porozmawiać to przy nim możesz mówić. Jemu można ufać.
-Wolał bym jednak porozmawiać z tobą w cztery oczy- nalegał.
-Mogę iść, nie ma nic przeciwko waszej rozmowie w cztery oczy- zwrócił się do mnie Alan ale ja pokręciłam przecząco głową.
-Nie Alan, zostań.- poprosiłam.- Dawid możesz mówić.
-Dobrze- westchnął i usiadł obok Alana.
-Chciałeś pogadać- przypomniałam mu gdy po dłuższej chwili nic nie mówił. Blondyn westchną i przeniósł na mnie swój wzrok.
-Przepraszam- powiedział po chwili.- Przepraszam, że byłem takim dupkiem i zostawiłem cię w momencie, w którym najbardziej mnie potrzebowałaś. Ale nie mogłem cie narażać na niebezpieczeństwo, dlatego wyjechałem.
-Nie rozumiem- powiedziłam, a on przetarł twarz dłońmi.
-Zacząłem się dziwnie zachowywać, bo wplątałem się w nie legalne interesy, z dość niebezpiecznymi typami.- powiedział.- Wiesz byłem głupi, chciałem spróbować. I spróbowałem, ale nie spodobało mi się to dlatego chciałem odejść. Powiedzieli, że jak to zrobię to ci coś zrobią. Nie mogłem na to pozwolić. Stałem się dla ciebie oschły, bo wiedziałem, że mnie obserwują. Gdy byłem pewien, że złapali haczyk, zerwałem z tobą i wyjechałem, gdy byłem pewien, że będziesz bezpieczna. Potem wróciłem i chciałem wszystko odkręcić ale ty nie chciałaś mnie znać.
-Dziwisz się jej?- przerwał mu Alan.- Człowieku zostawiłeś ją w momencie, w którym najbardziej cię potrzebowała.
-Nie musisz mi mówić, wiem o tym.- odpowiedział mu blondyn.- Przepraszam, że wszystko spieprzyłem.
-Nie przepraszaj- powiedziłam po dłużej chwili, gdy skończył swój monolog.- Wybczyłam ci.
-Nadal masz słabość do wybaczania.- powiedział blondyn, a ja pokiwałam głową.- Wiem, że nie byłem najlepszym chłopakiem i przyjacielem, co do niej.- zwrócił się do Alana.- Ale ona zasługuje na kogoś kto będzie ją kochał i szanował. Kogoś kto będzie o nią dbał. Dlatego masz ją pilnować i nie pozwolić jej odejść, bo drugiej takiej jak ona nie znajdziesz, a co jak co, ona nie ufa pierwszym lepszym. Wiele w życiu przeszła i zasługuje na to co najlepsze.- powiedział blondyn patrząc na Alana.
Brunet poprawił mnie na swoich kolanach i pocałował w policzek.
-Wiem o tym. I nie zamierzam z niej zrezygnować, za bardzo ją kocham.
-Widzę- powiedział Dawid.- Jestem pewien, że jej ojciec ci tego nie powiedział dlatego ja ci to mówię, a jak odwiedzicie jej ciotkę to powie ci to jej mąż, a wujek Adi. Wiem, że nie potraktowałem jej najlepiej ale sorry stary musze ci to powiedzieć. Jeśli ją zranisz albo coś się jej przez ciebie stanie, to ci nogi z dupy powyrywam.- powiedział poważnie Dawid, a ja się zaśmiałam.
-Stary jedynie co może się stać, to może mi stanąć.- obrócił wszystko w żart Alan. Chłopaki się zaśmiali, a ja spaliłam buraka.
-Jeszcze jej nie rozdziewiczyłeś?- zapytał blondyn widząc moje zawstydzenie.
-Nie spieszymy się z tym- powiedział Alan.
-Spadaj- fuknęłam na blondyna i wtuliłam zawstydzona twarz w szyję Alana.
-Spoko- powiedział blondyn i wstał.
-A teraz wybaczcie ale wracam do mojej narzeczonej.- powiedział i usłyszałam jak wchodzi do domu.
-O co mu chodziło z tym twoim wujkiem?- zapytał chłopak po chwili.
-Emm... powiedzmy, że bardzo dużo czasu lubiłam u nich spędzać i mam z nimi i ciocią dużo lepsze kontakty niż miałam z rodzicami.- wytłumaczyłam.
-Mam się go bać?- zapytał.
-Nie, jest bardzo miły. Nie wygląda na fajnego, miłego i opiekuńczego, ale jest na prawdę spoko. Lepszego człowieka niż on nie znam.
-A ja?- zapytał oburzony.
-A z tobą nikt się nie równa. Ty jesteś jedyny w swoim rodzaju i nikt ci nie dorównuje- powiedziałam i pocałował go w usta.
****
80🌟 + 25💬 = następny rozdział.
Mam nadzieje, że ten się podobał
Wybaczcie, że rozdział dopiero teraz ale coś się stało i nie chciało go dodać. :(
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro