Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 2- rozdz. 3

- Co ty tu robisz?- zapytałam gdy trzy godziny później przyszedł do mnie Rafał.

-Jak to co?- odpowiedział pytaniem na pytanie.- Przyszedłem świętować twoje dostanie się do drużyny.- podniósł rękę do góry, a w niej butelkę alkoholu.

Moja miną diametralnie się zmieniła z twarzy zszedł uśmiech.

-Nie mogę.- powiedziałam i wpóściłam blondyna do środka.

-Dlaczeg?- postawił butelkę na stoliku i ściągnął buty, a następnie na mnie spojrzał.

Objęłam się ramionami i ruszyłam w stronę tarasu, a on za mną.

Usiadłam na jednym z krzeseł i spojrzałam przed siebie wspominając ten dzień.

"-Co zrobiłam?- zapytałam mimo że wiedziałam o co mu chodzi.

-Nadia, dobrze wiem, że wiesz o co mi chodzi, wiec bez zbędnych wykręceń masz mi powiedzieć dlaczego do jasnej cholery się upiłaś- kilka ostatnich słów prawie wykrzyczał. Wzdrygnełam się na jego ton i trochę skuliłam bo głowa mi zapulsowała z bólu- Wybacz- powiedział już ciszej.

-Nie szkodzi. Nie masz za co przepraszać- powiedziałam cicho nadal bawiąc się palcami.

-Nie odpowiedziałaś mi na pytanie- przypomniał mi brunet.

-Alan, ale to nie jest ważne- próbowałam się wymigać, ale chłopak najprawdopodobniej miał inne plany.

-Skoro jest nie ważne to mi powiedz- dalej nalegał. Westchnęłam cicho.

-Przebrałeś mnie wczoraj?- zapytałam wskazując palcem na koszulkę, którą na sobie miałam.

-Tak, wydawało mi się, że w tych ciuchach co na sobie miałaś będzie ci nie wygodnie. Ale nie zmieniaj tematu.

-Alan- powiedziałam i spojrzałam na bruneta, w moich oczach napewno mógł zobaczyć strach. Spojrzał na mnie marszcząc brwi.-Czy... czy ty widziałeś tatuaż?- wciągnął powoli powietrze i podrapał się po karku.

-Wiesz w końcu cie przebierałem. Wiec przez przypadek albo i nie widziałem twój tatuaż-powiedział zakłopotany?- Ale nie zmieniaj tematu. Odpowiedz na moje pytanie.- westchnęłam głośno i spuściłam wzrok.

-Ja...ja- starałam się odpowiednio dobrać słowa.- Ja... - wzięłam głęboki oddech.- poprostu chciałam zapomnieć.- Tak to zdecydowanie najlepsza odpowiedź jaką mogłam mu dać. Westchnął cicho.

-Spójrz na mnie- podniósłam na niego wzrok i spojrzałam na jego twarz- To przezemnie prawda?

-Nie do końca- powiedziłam cicho i znów spuściłam wzrok- Ja poprostu chciałam o tym wszystkim zapomnieć- zaczęłam mówić, po prostu już miałam dość ciągłego trzymania wszystko emocji w środku.- Czasami mam dość i nie wiem co wtedy robić, a wczoraj... wczoraj, poprostu pierwszą rzeczą jaką przyszła mi do głowy było wyjście do tego cholernego klubu. Wiem że postąpiłam głupio ale ja poprostu nie miałam już sił. Przeprasza że po ciebie zadzwoniłam, pewnie tylko ci w czymś przeszkodziłam.

-Nie płacz- dopiero po jego słowach zorientowałam się że po mojej twarzy spływają łzy- W niczym mi nie przeszkodziłaś. Poza tym gdybym miał to powtórzyć postąpił bym tak samo. Przyjechał bym po ciebie jeszcze raz, nawet nad ranem, czy w środku nocy. Przyjechał bym po ciebie nawet na koniec świata- spojrzałam na jego twarz szukając na niej czegoś, co wskazywało by na to, że kłamie ale nic takiego nie znalazłam. Brunet położył swoje dłonie na moich policzkach i przysunął swoją twarz bliżej mojej. Zmarszczyłam lekko brwi nie wiedząc co chce zrobić. Wtedy on przybliżył swoją twarz, jeszcze bliżej i wpił się w moje usta. Ten pocałunek był inny niż pozostałe (mimo że było ich nie wiele).

-Obiecaj mi że nigdy więcej czegoś takiego nie zrobisz- powiedział gdy skończyliśmy się całować. Pokiwałam twierdząco głową.- Odpowiesz mi na jeszcze jedno pytanie?- pomyśleć, że przed chwilą się całowaliśmy on postanowił jednak zniszczyć miłą atmosferę swoimi pytaniami. Pokiwałam głową.- Dlaczego nietoperz?"

Uśmiechnęłam się smutno sama do siebie na to wspomnienie.

-Obiecałam...- Przełknełam ślinę za nim wypowiedzi to imię- Alanowi, obiecałam mu, że nie będę piła.

-Rozumiem- powiedział.- W takim razie ty będziesz pić wodę, a ja alkohol.- zaśmiałam się cicho i poszłam do kuchni żeby przynieść sobie sok.

-Zdrowia- powiedziłam gdy okręciliśmy swoje napoje.

-Zdrowia- odpowiedział i uderzył swoją butelką o moją.

Tego dnia długo myślałam i wspominałam chwile wspólnie spędzone z Alanem. Tak bardzo mi go brakuje, tak bardzo go kocham.

Dokończyłam swój sok i weszłam do salonu gdzie na kanapie leżał Rafał.
Zamkłam drzwi na balkon i udałam się do swojego pokoju, dobrze że jutro sobota.

Ubrałam na siebie piżamę i położyłam się na łóżku. Schowałam głowę pod kołdrą i dałam upust emocjom.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro