Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 2-rozdz. 26


Poczułam, krótkie i szybkie pocałunki, na szyi i twarzy, przez co się obudziłam. Mruknełam cicho gdy oddech chłopaka zaczął łaskotać moją skórę za uchem. Brunet zaśmiał się cicho i odsunął ode mnie.

-Czemu mnie budzisz?- jęknełam i zakryłam twarz kołdrą.

-Musimy wstawać- powiedział ze śmiechem chłopak.

-No i co z tego?!- powiedziałam i ściągłam przykrycie z twarzy, przysunełam się bliżej chłopaka i położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a on obją mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie.

-Musimy wstawać- powiedział bawiąc się kosmykami moich włosów.- Zjemy śniadanie, pojedziemy po Sami, a jak ją weźmiemy to pojedziemy po sukienkę.- dokończył.

-Nie lubię sukienek- mruknełam.- Wolała bym iść w spodniach.

-Wiem- powiedział ze śmiechem.- Chodź wstajemy, ubierz się i zjemy śniadanie i pojedziemy po Samante.

-Się robi- mruknełam i usiadłam na łóżku. Przetarłam oczy dłonią i zeszłam z łóżka.- Ty nie wstajesz?- zapytałam po chwili gdy chłopak nadal leżał na łóżku.

-Wstanę jak się ubierzesz- powiedział z uśmiechem.

-W takim razie się nie ubiorę, będę chodzić w piżame- taaak, a moja piżama to jego koszulka.

-Chciałem na ciebie popatrzeć- powiedział ze śmiechem.

-A ja na ciebie.- powiedziałam z niepewnym uśmiechem. Brunet zszedł z łóżka i podszedł do mnie. Położył ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie bliżej siebie. Nachylił się na de mną i pocałował mnie w nos. Stanełam na palcach i cmoknełam go w usta za nim stanął prosto.

Odsunełam się od Alana i odwróciłam do niego tyłem, podeszłam do szafy i otworzyłam ją w celu poszukania jakichś ubrań na dzisiaj. Miałam już wyciągać ubrania gdy do głowy przyszedł mi pomysł.

-Mam pomysł- powiedziałam i odwróciłam się w stronę Alana i spojrzałam na niego.- Ty wybierzesz ubrania dla mnie, a ja dla ciebie.

-Czemu nie- odpowiedział z uśmiechem i wzruszył ramionami- Ale łącznie z bielizną.- dodał z łobuzerskim uśmiechem, a po moich policzkach rozlało się ciepło.

-Nie, bez bielizny- zaprotestowałam zawstydzona.

-Z bielizna.- powiedział z uśmiechem chcąc postawić na swoim.

- Nie.

-Tak.

-Nie.

-Tak.

-Niech ci będzie- westchnęłam zrezygnowana poddając się. Chłopak uśmiechnął się cwaniacko i zwycięsko, podszedł do szafy, a po drodze klepnął mnie w pupę, na co pisnełam cicho ze śmiechem.

-No, skarbie, pośpiesz się, ja już mam ubrania dla ciebie, jeszcze tylko bielizna.- powiedział i odwrócił się w moją stronę po chwili.

Ominęłam go i podeszłam do szafy, stanęłam na palcach w celu poszukania jego koszulki, którą uwielbiałam, a po za tym moim zdaniem wygląda w niej świetnie.

Po chwili dostrzegłam ją, ale była za wysoko, nie chciałam prosić Alana żeby mi ją podał bo w tedy wiedział by co mu przygotowuje. Dlatego podeszłam do biurka i przesunełam fotel pod szafę.

-Już- powiedział po chwili chłopak i odwrócił się w moją stronę ale nadal nie widziałam jakie ciuchy mi przygotował.- Nie warz się wchodzić na to krzesło.- powiedział głośno, gdy zobaczył co chce zrobić.

-Nic mi się nie stanie- powiedziałam i weszłam na krzesło. Zanim wzięłam do rąk jego koszulkę, poczułam jak oplata ramionami moje uda, na co przewróciłam oczami ale też uśmiechnęłam się na myśl, że się o mnie martwi. Właśnie za to go kocham.

Wziełam koszulkę do rąk i udałam, że zaczynam się chwiać. Uścisk chłopaka zwiększył się, stał się mocniejszy, a po chwili poczułam, że mnie podnosi. Następnie postawił mnie na podłodze i westchnął.

-Mówiłem Ci żebyś uważała- powiedział, a ja zaczęłam się śmiać.- Naprawdę takie to śmieszne?- zapytał i podniósł brew do góry.

-Ja udawałam, żartowałam, że się chwieje- odpowiedziałam i przestałam się śmiać.- Jesteś zły?- zapytałam gdy zobaczyłam jego minę.

-Nie- westchnął.- Nie umiem być na ciebie zły. Ale proszę nie rób tak więcej, martwiłem się, mogło ci się coś stać. A jak byś na prawdę zaczęła się chwiać? A ja nie złapał bym cie w odpowiedniej chwili to co w tedy?

-W tedy mogła bym sobie coś zrobić- przyznałam zawstydzona, tym co zrobiłam. On miał race to co zrobiłam było trochę głupie, gdyby mnie nie trzymał, a ja na prawdę zaczeła bym się chwiać to mogła bym spaść i sobie coś zrobić.- Przepraszam, nie pomyślam o tym.- spuściłam zawstydzona wzrok.

Chłopak przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy.

-Nie przepraszaj, tylko obiecaj, że więcej nie będziesz tak robić.

-Obiecuje- obiecałam i objełam go rękami.

-No dobra, przygotuj dla mnie resztę ubrań, a ja idę pod szybki prysznic.- kiwnęłam głową, a chłopak odsunął się ode mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro