Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 2-rozdz. 22

Obudził mnie dźwięk telefonu, przetarłam dłońmi oczy i otworzyłam je. Alan zobaczył, że się obudziłam i pocałował mnie w czoło.

-Śpij, zaraz wrócę.- szepnął i zszedł z łóżka, wziął telefon z szafki obok łóżka i wyszedł z pokoju.

Mruknełam cicho sama nie wiem co i przekręciłam się na bok, tak żeby nie raziło mnie słońce. Przykryłam się szczelniej kołdrą i zamknęłam oczy. Próbowałam zasnąć ale to było na nic. Więc leżałam na łóżku z zamkniętymi oczami.

Do pokoju wrócił Alan, położył się koło mnie, przykrył kołdrą i przyciągnął mnie do siebie. Odwróciłam się w jego stronę i położyłam głowę na jego piersi, a on zaczął gładzić mnie o plecach.

-Obudziłem cię?- zapytał, a raczej stwierdził.

-Nie- odpowiedziałam.- Twój telefon mnie obudził.

-To prawie jedno i to samo.- zauwarzył.

-Prawie- powiedziłam z uśmiechem.

-Jesteś nie możliwa.- powiedział i pocałowała mnie w głowę.

-Możesz przestać całować moją głowę?- jęknełam.- Od kąd wróciłam ze szpitala, ciągle całujesz mnie w głowę.

-Nie podoba cie się?

-Nie o to chodzi, że mi się nie podoba, ale robi się to denerwujące.

-Przyzwyczajaj się. Za kilka lat, no za rok czy dwa będę tak robił codziennie swojej żonie- powiedziła ze śmiechem.

-Jakiej żonie?- zapytałam gdy dotarło do mnie co powiedział.

-No mojej- odpowiedział. Zmróżyłam oczy, nie wiedząc o co chodzi.- O tobie mowie.- powiedział po chwili ze śmiechem. A ja poczułam, że ogarnia mnie ulga.

Położyłam dłoń na jego brzuchu i zaczęłam jeździć po nim opuszkami palców.

-Kiedy ty chodzisz na siłownię?- zapytałam, zdając sobie sprawę, że nigdy nie widziałam i nie słyszałam żeby szedł, no a brzuch ma wyrzeźbiony, może nie bardzo ale ma.

-Kilka razy w miesiącu. To zależy jak mi się chce.- odpowiedział wzruszając ramionami.- A dlaczego pytasz?

-Z ciekawości. Po prostu nigdy nie słyszałam i nie wiedziałam, żebyś chodził.

-Zdarza się.

-Kto dzwonił?- zapytałam ciekawa.

-Alison.

-Kim jest Alison?- zapytałam podejrzliwie, z myślą, że to może być jego była dziewczyna.

-To mama Samanty.- powiedziła ze śmiechem.- Chodź, czas wstawać. Mamy być u nich jeszcze przed dziewiątą, a już ósma.

-Ja też?- zapytałam ze strachem.

-Tak - chłopak kiwnął głową z uśmiechem.- Nie bój się, nie gryzie jest bardzo fajna.- powiedził pocieszająco gdy zobaczył moja minę.

-Mam nadzieję- mruknełam cicho sama do siebie i zeszłam z łóżka.- Nie gapię się na mnie- powiedziłam gdy poczułam na sobie jego wzrok.

-Dlaczego?

-Bo się wstydzę- przyznałam cicho.- To jest krępujące.

-Naprawdę nie masz czego.- powiedził i przytulił mnie od tyłu- położył głowę między moim obojczykiem, a szyją i pocałował ją delikatnie z czułością.

-Alan, proszę nie. Jeszcz nie- powiedziłam zbierając w sobie całą silną wolę.

-Przepraszam- mruknął i odsunął się ode mnie.

-Nie przepraszaj, to ja powinnam. Po prostu, nie czuje się pewnie.

-Rozumiem- westchnął cicho.

-Poczekaj jeszcz troszkę, proszę, zobaczysz za nie długo... naprawdę potrzrbuję jeszcz troszkę czasu, na takie gestu z twojej strony.- powiedziłam i uśmiechnęłam się do niego nie pewnie.

-Poczekam.- odwiedziła i po raz kolejny pocałował mnie w głowę.- Będę czekał ile będzie trzeba.

-Dziękuję.- wyszeptałam i przytuliłam się do niego.- Ale przez ten czas możesz mnie przyzwyczajać do tych gestów, powoli i pomału, zacznijmy od przytulania się.

-I całowania cie w głowę- dodał ze śmiechem.

-Idiota- szepnęłam i lekko uderzyłam go w ramię.

-Twój idiota, którego kochasz.- powiedził z uśmiechem.

-Mój, którego kocham- powtórzyłam patrząc mu w oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro