Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część 2- rozdz. 11

  
Znów obudził mnie koszmar, ale tym razem nad ranem i nie obudziłam Alana. Nie chcąc go budzić wstałam powoli z łóżka i zeszłam na dół żeby zrobić nam coś na śniadanie.

Otworzyłam lodówkę i zastanawiałam się co zrobić. W końcu mój wybór padł na naleśniki. Włączyłam wieże i ustawiłam na mojej ulubionej piosence. Zaczęłam podśpiewywać razem z wokalistą i robić naleśniki.

Stałam przy kuchence i pilnowałam naleśniki żeby się nie spalił, przy okazji podśpiewywałam sobie. Nagle poczułam czyjeś ręce na tali i oddech przy uchu. Pisnełam cicho przestraszona ale za raz zorientowałam się, że to Alan.

-Głupi jesteś?

-Nie, dlaczego?- zapytał ze śmiechem i złożył pocałunek na moich ustach. Pocałunkami zszedł na moją linie szczęki i szyję co mnie dekoncentrowało i nie mogłam mu odpowiedzieć.

-Alan- szepnęłam, ale przypominało to raczej jęk.- Przestań.

-Twój głos, mówi, że ci się to podoba.- powiedział po między pocałunkami, które składał na mojej szyi.

-Mój głos mówi jedno, serce drugie, a mózg trzecie.- udało mi się ułożyć w miarę sensowną wypowiedź.

-Wiem, że twoje ciało bardzo reaguje na mój dotyk i go pragnie- wyszeptał i przygryzł płatek mojego ucha.- A ty nawet nie masz pojęcia jak seksownie wyglądasz w moje koszulce, która ledwo zakrywa ci ten seksowony tyłek. Zarumieniłam się na jego słowa, a moje serce przyspieszyło.

Brunet odciągnął mnie od kuchenki i posadził na wyspie kuchennej. Wpił się w moje usta. Zaskoczona tym oddałam pocałunek do piero po chwili. Z każdą sekunda stawał się on coraz agresywniejszy i zachłanniejszy. Ale zarazem pociągający i piękny. Brunet przejechał językiem po mojej wardze prosząc o wstęp, który od razu mu dałam. Nasze języku toczyły ze sobą walkę o dominację ale to on wygrał.

-Pozwolisz mi kiedyś dominować?- jęknełam gdy się od siebie oderwaliśmy.

-W łóżku?- zapytał i odpowiedział na swoje pytanie.-Może kiedyś.- powiedział tajemniczo.

-Wystarczyło by w całowaniu się.- powiedziłam zawstydzona.- Moje naleśniki- krzyknęłam przypominając sobie o nich. Odepchnełam od siebie chłopaka i zaskoczyłam z blatu. Ściągłam naleśnika ale do niczego się nie nadawał bo był spalony.- Przez ciebie spalił mi się naleśnik.

-Masz całą sobotę żeby ich zrobić.- powiedził ze śmiechem. Objął mnie od tyłu w tali i znów zaczął składać pocałunki na mojej szyi.

-Nie całą.- odpowiedziałam.- Za to że przez ciebie spalił się mój naleśnik idziemy do kina, na kręgle i pizze. Ja płacę- powiedziłam za nim on zdążył coś powiedzieć.

-Ja płacę- zaprotestował.

-Nie możesz za wszystko płacić.- postawiłam się.-Dzisiaj za wszystko płacę ja, a ty idziesz ze mną do towarzystwa.

-Lubie gdy mi się stawiasz.- wyszeptał mi do ucha.- Ale ja jestem mężczyzną i ja płacę.

-A ja nie pozwolę na dyskryminację kobiet i ja płacę.- Wyłączyłam palnik i odwróciłam się w jego stronę położyłam ręce na jego torsie i dopiero teraz zorientowałam się, że jest w samych spodniach.

-Nie dyskryminuję kobiet. Po prostu nie pozwolę żebyś za mnie płaciła.

-A ja mam pozwolić, że byś ty za wszystko mi płacił?- podniósłam pytająco brew do góry.

-Tak- odpowiedział z uśmiechem.

-Nie.- palcem zaczęłam jeździć po jego nagim torsie i lekko umięśnionym brzuchu.- Nie pozwolę żebyś za wszystko ty płacił. Dzisiaj płace ja i koniec dyskusji.

-Jesteś bardzo stanowcza.- wyszeptał i nachyliłam się na demną. Przyssał się do mojej szyi na dłuższą chwilę, a później dmuchnął na swoje dzieło.- Zgodzę się ale tylko dziś. A jutro obudzę cię jak książę swoją księżniczkę. A malinka po to żeby wszyscy wiedzieli, że jesteś moja i nie wolno im cie dotykać.

-Wariat.- powiedziałam ze śmiechem.

-Tylko wariaci są coś warci.- odpowiedział i pocałował mnie w policzek.

-Nalej soku do szklanek.- powiedziałam mu i odwróciłam się do naleśników żeby posmarować je czekoladą. Alan westchnął cicho zaśmiał się i zrobił to o co go poprosiłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro