Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Król Zimy: Historia zmian

Była to misja podobna do poprzednich, jednak każdy jej członek zdawał się przeczuwać, że coś jest nie tak. Że coś pójdzie źle. Niepokój trawiący wszystkich uczestników wyprawy, skłonił ich do wyciągnięcia ostrzy i czekania. Puszcza do którego doszli była gęsta, drzewa wysokie a słońca prawie nie było widać. Zdążyli się przyzwyczaić do tego uczucia, szli więc mniej niepewnie, byli mniej uważni... Czy zgubił ich niepokój, późniejsza nieuważność czy może los, który od początku im nie sprzyjał? Raczej nikt nie byłby w stanie odpowiedzieć na to jednoznacznie, możliwe, że wszystko po trochu sprowadziło ich do późniejszych wydarzeń. Zasadzka. Gwardia królewska, młodzi elfowie pragnący tylko służyć królowi... Musieli tak skończyć ?

Walczyli nieumiejętnie bo choć każdy z nich potrafił dobrze władać mieczem, nie działali w grupie. To ich zgubiło. Przeciwników było więcej. Poległ On, blondyn o brązowych oczach i szczupłej budowie. Młody, ambitny, przyjacielski. Tamtego dnia został pokonany tak jak inni, wykrawawił się jak reszta. Aczkolwiek czuł się gorzej. Umierał. Jednak umierali z nim też inni. On nimi przewodził, on był za nich odpowiedzialny... Zdawał sobie sprawę z tego, iż ktokolwiek byłby na jego miejscu, postąpił by tak samo, jednak światowość, że jego ludzie polegli, paliła go. Nie pierwszy raz był przywódcą, parokrotnie już stał na czele. Tym razem jednak... Było inaczej. To oczywiste. Poprzednio nic nikomu się nie stało. Teraz cały oddział został pokonany.

Powoli zamykał oczy, nasłuchując ostatnich odgłosów walki i czując jak z trzech ran powoli wypływa cenna krew. Nie miał wątpliwości co do losu swojego i swoich ludzi. Pytanie błąkało się gdzieś w głębi gasnącej świadomości - dlaczego? Gwardia Królewska była lubiana, ceniona... Rzadko brali udział w bitwach wojennych, nikt więc nie miał powodów... Choć zawsze ktoś jakoś znajdzie...

_______

Otworzył szeroko oczy. Niemożliwe. Czy umierający śni? Wokół niego panowała burza śnieżna, wiatr targał jasnymi kosmykami a ból ustał. Czuł się jakby nigdy nie odniósł śmiertelnych ran, jakby cała tragedia nie wydarzyła się naprawdę. Miecz wisiał w pochwie u pasa, mundur był nieskalany czerwoną cieczą, ręce ani twarz nie marzły. Nie czuł zimna, nie słyszał nikogo. Sam w obcym miejscu pośród śniegu. Czy śnił? Czy może tak wyglądały zaświaty? Rozejrzał się. Nic. Zero widoczności. I nagle poczuł jak podmuch coś zmienia. Był on ciepły i miły, pachniał domem. Gwardzista podniósł dłoń do ust... Ale ich nie dotknął. Nie miał ust. Początkowy szok przerodził się w smutek. Cokolwiek to jest, sen czy zaświaty, nie powie już nic. A przecież lubił rozmawiać z przyjaciółmi, towarzyszami broni, elfami...

Burza momentalnie ustala a on stał, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Widoczność była lepsza, jego wzrok sięgał daleko, a mimo to nie widział nic. Tylko biel śniegu i zachmurzone, praktycznie białe niebo. Na wiele mil rozciągają się wyłącznie pustka. Zmieszany, odwrócił się i ruszył przed siebie. Bo co miał zrobić? Po pewnym czasie znalazł chatkę, przebrał się w niej w strój leżący na stoliku. Czarny płaszcz z zdobnymi falbankami i jasną pelerynę do ziemi.  Swój pas z gwiazdą zostawi, niewidoczny  pod odzieniem, myśląc o  utraconym. Przejrzał się w lustrzen. Ujrzał czarne oczy, gwiazdę na czole, jasne włosy.. Czuł dziwną pustkę. Jakby całe jego życie umykało mu z każdą chwilą. Jakby nigdy nie był gwardzistą a niemą istotą ...Ni to elf, ni to duch...

Od tamtej pory podróżnych zawsze strzegł i bronił on. Król Zimy, władająca magią istota o czarnych jak noc oczach, niemy i potężny. Gwiazda na czole i pas gwardzisty pod płaszczem. Nigdy nie okazywał uczyć, nie zostawał w towarzystwie ocalonych, nie pokazywał się gdy nie było to konieczne. Stracił swą historię, przeszłość, bliskich. Nikt go nie znał, a on nie znał nikogo. Pomagał, odchodził. Smutna to historia, bo nie był on w stanie wrócić do tego co było, choć przecież żył. Był nieśmiertelny jednak nie miał życia. Miał tylko misję. Bronić niewinnych. Nie pozwolić by krew znów rozlała się na ziemi niczyjej ani żadnego kraju...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro