Kolmnurk: Röövel
W brygadzie trzydziestej dziewiątej była pewna kobieta. Jedna z nielicznych. Większość płci pięknej wolała bezpiecznie i spokojnie żyć, zazwyczaj w dużych miastach. Niektóre decydowały się na dołączenie do grup społecznych ale rzadko spotykało się jakieś wśród Trójkątów. Röövel jednak nie była zwykłą kobietą. Elfka miała dość nieprzeciętną urodę, ostro zarysowane kości policzkowe, szczupłą twarz jak i sylwetkę, była dość blada a jej włosy były fioletowe z końcówkami w morskim kolorze. Jedną stronę głowy miała praktycznie wygoloną a w nosie i uszach tkwiły kolczyki. Prawie nigdy nie nosiła munduru a luźny sweter z odkrytymi ramionami i dżinsy. Dwie rzeczy były jej przypisane na stałe, pomijając dość odznaczającą się resztę. Mały rewolwer i okulary przeciwsłoneczne. Co zabawne z tym wyglądem, spełnia rolę szpiega, tajnego agenta. Röövel to nie było jej prawdziwe imię. Praktycznie nikt go nie znał.
Kobieta mimo wszystko była świetna w swojej roli. Zawsze potrafiła zdobyć informacje i często bywało, że to ona doprowadza brygadę do większego skupiska bandytów. Pod maską obojętności, surową i dumną postawą oraz bacznym spojrzeniem, kryła się intrygująca historia. Miała ona smutne dzieje. Niegdyś, gdy była parę lat młodsza, poznała mężczyznę. Dość postawny i przystojny o ciemnych włosach i granatowych oczach. Miał na imię Mathew. Wtedy żadne z nich nie należało do Kolmnurk. Pewna organizacja przypominająca mafię, uwzięła się na nich. Oboje bowiem działali na swój sposób, szkodzili jednym i pomagali drugim. Znali się krótko gdy zostali kochankami a niedługo potem małżeństwem. W takim świecie nie wypada czekać.
Mathew akurat wracał do swojej ukochanej, jednak nigdy do niej nie doszedł. Zaatakowali go i porwali, mieli przewagę liczebną, taktyczną i działali z zaskoczenia. Röövel szybko dowiedziała się o tym co się stało i zaczęła szukać męża jednak na marne... Przypuszczam, że tylko on znał jej prawdziwe imię. Tragiczna historia. Ci dwoje kochali się ponad wszystko. Kobieta nie zdejmowała obrączki, choć mijały lata a po jej mężu nie było śladu. Wierzyła, że go odnajdzie, jej serce było pełne nadziei choć lodowate. Dołączyła do Trójkąta by zwiększyć swoje szanse. Jeśli będziesz pokonywać wszystkich tych zwyrodnialców, w końcu dojdzie do porywaczy jej męża. Była też pewna, że on wciąż żyje. Może otrzymywała sygnały, jakieś wiadomości, czy może docierały do niej plotki o Mathewie?
Pamiętam jednak dzień kiedy mężczyzna jej się oświadczył. Był to dość pogodny, letni dzień. Jak rzadko kiedy, kochankowie wyjechali na wakacje. Były one krótkie aczkolwiek żaden nie wymagał więcej. Jezioro odbijało zachód słońca, las do okoła szumiał a ich ręce były splecione. Siedzieli na trawie i milczeli, wpatrzeni w siebie. Czy taki ktoś jak Röövel, zasługiwał na miłość? Była ostrą, dumną i jakże surową kobietą. Na co dzień zachowywała się jakby nie miała serca. Ale mężczyzna ją pokochał. Stała się dla niego całym światem i poznał jej wrażliwą stronę. Zawsze mówił jej, że wszystko co ukrywa, widzi po jej oczach. Każdy ból, niepewność, strach... Z lekkim uśmiechem i pewnością siebie, pokazał jej pierścionek i zapytał czy za niego wyjdzie. A ona z lekko wilgotnymi oczami, zgodziła się. Ich pocałunki i ciche głosy nie dochodziły do żadnego człowieka, byli sami pośród przyrody i szczęśliwi jak nigdy...
A później on zniknął a ona zaczęła nosić okulary przeciwsłoneczne, wciąż mając w głowie jego słowa. ,, Wszystko widać po swoich oczach Röövel" mawiał, bo i on używał jej pseudonimu. Kochała go i nigdy nie pozwoliła sobie myśleć, że może być już martwy. Wytrwale go szukała, nie musiała o dobrze świata, o tym by pomagać ludzią, myślała o nim. Każdy widział w niej chłodną i strogą elfkę ale w głębi serca nosiła tęsknotę i cierpienie. Wiedziała, że jeśli jej mąż okaże się martwy, jeśli kiedyś znajdzie jego ciało... Jej życie straci sens. Będzie już za późno by zaczynać od nowa, by znów się zakochać. Będzie za późno by odzwyczaić się od myśli, że on wciąż jest gdzieś tam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro