Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Zmęczona opadłam na łóżko. Koro-sensei urządził mi niezłą awanturę za spanie na dachu ("A gdybyś spadła?"), a podróż z obrażoną ośmiornicą była bardzo irytująca.

Czułam silne łupanie w czaszce, co mogło świadczyć, że albo mam migrenę, albo najwyższy czas pozwolić się Jej się wybawić.

Obstawiając drugą opcję, zwlokłam się na dół do podziemnego schronu.

Pomimo upływu kilku lat schron nadal sprawiał wrażenie bardzo solidnego. Musiałam się mocno nagimnastykować, żeby żadna budowla nie zorientowała się, że,ktoś podkrada im materiały.

Ustawiłam zamek elektryczny na 3 dni i drzwi się zamknęły.

Zamknęłam oczy i pozwoliłam jej na przejęcie kontroli. Straciłam kontrolę nad własnym ciałem. Jakbym była marionetką nie panującom nad swoimi ruchami.

Moje ciało uśmiechnęło się z satysfakcjom, poczym przeciągnęło się.
- Narszcie- mruknęła, rozglądając się po pomieszczeniu.- Kochana wogóle o siebie nie dbasz. Kiedy ostatnio ćwiczyłaś podnoszenie ciężarów?

Już ci mówiłam, powiedziałam, a raczej pomyślałam, że nie chcę wyglądać jak kuturystka.

- Ale dlaczego, kochanienka? Jeśli będziesz silniejsza, nie będziesz musiała bać się ludzi.

Nie boję się ludzi, pomyślałan z oburzeniem, a Ona zachichotała, a skoro już o strachu mówimy, to gdzie byłaś wczoraj, gdy zaatakował mnie Michael? Zabrakło ci odwagi, pozerko?

Momentalnie spoważniała.
- Byłam cały czas przy tobie. Widocznie nie potrzebowałaś mojej pomocy.

Nie potrzebowałam pomocy!? Byłam przerażona!

- I o to właśnie chodzi, [Imię]. O to właśnie chodzi.

O CO chodzi, do jasnej cholery?, zapytałam, już serio wściekła

- A ten chłopak, Karma?- Postanowiła zignorować moje pytanie.- Lubisz go?

Gdybym mogła zarumieniłabym się teraz.
Jesteśmy... dobrymi znajomymi, przecież wiesz.

- Jasne, [Imię], jasne. Wiem, że go lubisz. Mnie nie oszukasz. Lubisz go i właśnie dlatego jest niebezpieczny.

Nawet o tym nie myśl! Wiesz dobrze, że jest jedną z niewielu osób, z którymi się dogaduję!

Zachichotała:
- No tak, to przecież twój ukochany rycerz, który ocalił cię z rąk okrutnego tyrana! "Ja ci to wytłumaczę. Obiecuję."

Zamknij się!

- "Pomocy, ktokolwiek, proszę." Jestem taka bezbronna, niewinna i słaba. Taka ze mnie zajebista dama w opałach! Pomocy, dzielny rycerzu! Uratuj wybrankę swego serca!

Nie musiałabym prosić o pomoc, gdybyś łaskawie mi wtedy pomogła. Ale wielka, mocarna druga strona jest ponad takie drobnostki!

Chyba ją tym obraziłam. Co więcej była bardzo, bardzo zła:

- NIE chciałaś mojej pomocy, więc teraz nie narzekaj! Zastanawia mnie, dlaczego używasz mojej mocy, żeby zdążyć na jakiś głupi apel, a nie sięgasz po nią gdy naprawdę masz problem!

Używam twojej mocy? Twoja moc jest taka jak ty! Nieokiełznana i dzika! Panowanie nad nią jest jak wirowanie w trąbie powietrznej! W pewnym momencie tracisz kontrolę nad własnym ciałem!

- Rozumiesz, że sama sobie nie radzisz? Pamiętasz chyba, co by się stało z twoim życiem, gdybym się nie pojawiła? Czy uważasz, że możesz żyć beze mnie? Złudne nadzieje, kochanie.

Momentalnie przestałam być na nią zła. Miała rację. Gdyby nie ona, prawdopodobnie bym już nie żyła.

- Widzę, że się rozumiemy. A tak swoją drogą, jak podoba ci się mój pomysł, z zabójczą kulką? Jest genialny, prawda?

Tak, jest dość ciekawy. Ale...

- Och, a ta najbliższa niespodzianka? Jest perfekcyjna, zgodzisz się? Ci kretyni z twojej klasy i ten debil ośmiornica nawet się nie ogarnom kto ich załatwił.

Nie nazywaj moich kolegów i koleżanek z klasy kretynami! A ośmiornica może i jest trochę irytująca, ale napewno nie jest debilem!

- Ich też polubiłaś, [Imię]? Widzę, że sprawy wymykają się spod kontroli. Trzeba z tym skończyć raz na zawsze

Podobno chcesz mojego szczęścia, czyż nie?

- Twoje szczęście jest zagrożone.

Tak. Przez ciebie. Nie dociera do twojego twardego łba, że jestem szczęśliwa z nimi? Że dają mi radość?

- Czy my już nie rozmawiałyśmy na temat przyjaciół, [Imię]? Czy nie zgodziłaś się ze mną w tej sprawie? Co ci mówiłam?

Ludzie są jak domino, gdy jeden upadnie pociągnie za sobą wszystkich, którzy są blisko.

- Dokładnie [Imię]. Więc dlaczego tak rozpaczliwie próbujesz się zaprzyjaźnić?

Nie jesteś moją matką! Nie będziesz mi mówiła co mam robić, a czego nie!

- Nie, nie jestem twoją matką! Jestem kimś znacznie więcej! Jestem tobą [Imię]. Jestem wszystkim co ci zostało, prawda? Jedyną osobą, która ci została, już nie pamiętasz? Twoją jedyną PRAWDZIWĄ rodziną.

Nie jedyną...

- Błagam, uznajesz Michaela za rodzinę?

Nie. On nie jest moją rodziną, ale przecież jest jeszcze...

Wybuchnęła śmiechem. Zgięła się w pół i trzęsła się ze śmiechu.
- Nie wierzę! Ty ciągle myślisz, że on po prostu tam gdzieś na ciebie czeka! Jeszcze nie wyzbyłaś się tej głupiej, dziecięcej nadziei, że go znajdziesz?

Poczułam się trochę urażona, a trochę zła. Dlaczego nadzieja, że znajdę najbliższą rodzinę jest dziecinna?

- Kiedy w końcu do ciebie dotrze, że on umarł?

ON NIE UMARŁ!!! WIESZ DOBRZE, ŻE NIGDY NIE ZNALEZIONO JEGO CIAŁA!

- A ty dobrze wiesz, że to nie znaczy, że nie zginął. Myślisz, że tylko ty potrafisz sprawić, żeby ciało znikło?

Ale, dlaczego w takim razie nie sprzątneli też moich rodziców? Czemu zabrali tylko jego?

- A bo ja wiem? Może zabrakło im czasu? Albo nie zdołali unieść wszystkich ciał? Może być tysiące powodów.

Może masz rację... ale mam nadzieję ...

- Pamiętasz chyba, co się stało gdy ostatnio miałaś nadzieję?

Ale...

- Ale, ale... teraz to powinnaś się skupić na twoim zabójstwie, nieprawdaż? Skoro nie chcesz, w najbliższym czasie, skorzystać z mojego pomysłu, to co chcesz zrobić? Będziesz czekać, aż ktoś inny go zajebie? A może w końcu ruszysz dupę i coś zrobisz? Albo...- uśmiechnęła się- po prostu oddasz mi kontrolę na stałe? Przysięgam, że nikt cię nie skrzywdzi, będziesz bezpieczna do końca życia.

Moja odpowiedź w dalszym ciągu brzmi nie! Już wiele razy tłumaczyłam ci dlaczego, ale jeśli tak bardzo tego pragniesz to powtórzę: nie oddam ci mojego życia. Chcę je przeżyć sama, sama dokonywać wyborów, być z nich dumna, lub wsydzić się ich. Może byłabym bezpieczna, ale nie byłabym szczęśliwa. A przecież to na moim szczęściu ci rzekomo najbardziej zależy.

- Mów sobie co chcesz, ale i ja, i ty wiemy, że kiedyś zmienisz zdanie. I wtedy będzisz mnie błagać, żebym ci pomogła.

Może kiedyś. Ale napewno nie teraz.

- No dobrze. Twój wybór. W każdym razie przedstawienie czas zacząć!

★★★

Karma P.O.V

"Gdzie ona, do cholery, jest?!"
Ta myśl towarzyszyła mi przez trzy dni, podczas których [Nazwisko] nie raczyła się pojawić.
Zamiast niej mięliśmy irytującą maszynerie, która strzelała do Koro-senesei'a co lekcje. Trochę utrudniało to pracę w skupieniu. A gdy w końcu ośmiornica ją poprawiła to przyleciał jakiś wynalazca i wróciliśmy do punktu wyjścia.
Zaraz się zacznie... ale zamiast kul pojawiły się kwiaty.

No i okazało się, że machina się postawiła swojemu "mistrzowi".

I nagle znikąd pojawił się dym. Wszyscy zaczęli kaszleć. Spojrzałem w stronę ośmiornicy. Wyglądało jakby się roztapiał.
Usłyszałem jakiś dźwięk, jakby włączającego się sprzętu. Odwróciłem się w jego stronę. Rzutnik się włączył. Chwila... od kiedy mamy rzuktnik w klasie?

Na tablicy pojawiła się dobrze znana mi twarz.
- Niespodzianka! Podobało się przedstawienie? W ten sposób witamy nową koleżankę! A ty, Koro-sensei, potraktuj to jako ostrzeżenie. Nie opuszczaj gardy. Nigdy. Nie dopóki jestem w tej klasie.
Zachichotała i znikła.

[Nazwisko] [Imię] nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać.

★★★
SPÓŹNIŁAM SIĘ O 24 MINUT!!! PRZPRASZAM TAK BARDZO!!! WYBACZCIE!!!
No, więc jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Ostatnio był długi teraz jest krótszy.
To ten... do napisania!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro