Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Zagryzłam koniec ołówka, zastanawiając się, co powinnam wpisać w tę rubryczkę. Nigdy tak naprawdę nie myślałam o tym, co chciałabym robić w przyszłości. Zazwyczaj zakładałam, że jej nie dożyję, a nawet jeśli, to nadal będę żyła z dnia na dzień.

Ale teraz było inaczej. Można byłoby powiedzieć, że się ustatkowałam. Byłam w siódmym miesiącu ciąży i postanowiłam, że moje dziecko będzie miało szczęśliwe dzieciństwo. Bez krwi, bez straty, bez tego wszystkiego, co sprawiło, że stałam się tym kim się stałam.

Takie dziecko nie mogło mieć matki latającej z nożem i pistoletem. Nie, musiałam znaleźć normalny zawód.

Gdy byłam mała, chciałam zostać programistą. Komputery zawsze mnie interesowały.

Ale dawno nie ćwiczyłam. Mogłam włamać się do prostszych programów, ale do bazy wojskowej raczej bym nie weszła.

W sumie jaki miałam wybór? Nic innego za bardzo nie przychodziło mi do głowy. Jeśli chodzi o szkołę, to postanowiłam pójść na łatwiznę i wpisałam liceum Kunugigaoka.

Zupełnie zignorowałam rubryczki drugiego wyboru, głównie dlatego, że nie miałam bladego pojęcia co jeszcze mogłabym robić. No cóż.

Westchnęłam ciężko. Czułam się przerażająco słabo zorientowana z samej sobie. Nie wiedziałam czego chciałam od życie. Czego potrzebowałam. Dla czego żyłam.

Ta niewiedza stawała się mocno irytująca. Musiałam naprawdę zacząć myśleć co ze mną będzie.

Zacząć od faktów. Tylko tak można byłoby dojść do jakichkolwiek wniosków.

Kiedy wszystko zaczęło się sypać? Pomijając założenie, że w dniu moich narodzin, to pewnie wtedy gdy wyszłam z więzienia.

Tak. Obierzmy to jako punkt zaczepienia. Co było dalej?

Kolejnym ważnym punktem była chyba pierwsza klasowa wycieczka. Czyli pojawienie się Michaela. Zabawne, mam wrażenie, że to było milion lat temu. Ale wróćmy do faktów.

Michael. Właściwie potem przez dłuższy czas był tylko Michael. W snach. W życiu. W myślach.

Potem znowu wycieczka. Morderstwo. Poczucie winy. Całe miesiące pustki.

Wzdrygnęłam się na samą myśl. Nie za dobry temat do rozmyślań, zwłaszcza, że chciałam jakoś dojść do przyszłości.

Potem... potem był mój brat.

Chyba ten temat też nie był za dobry, jeśli miałam być szczera. Tęskniłam za nim. Nadal tęsknie. Za ciepłym spojrzeniem z dzieciństwa. Za ciepłem, gdy się do niego przytulałam. Za bratem z przeszłości.

Nie! Energicznie potrząsnęłam głową. Nie mogę tak o nim myśleć. Nie mogę zapomnieć o tym, co robił wcześniej. To nie był już mój brat.

To był ktoś obcy.

I tak doszłam do tegoż momentu. I nic z tego nie wyniosłam, co najwyżej rozdrapałam stare rany.

Rozczulam się nad sobą. Żałosne. Muszę się ogarnąć. Na pewno nie ruszę do przodu jeśli co chwilę będę rozpamiętywać krok po kroku moją przeszłość.

Chyba do reszty mi odbiło. Jeszcze przed trzema minutami mówiłam, że to totalnie konieczne.

To mi wygląda na skłonności masochistyczne.

- [Nazwisko], teraz ty.

To już? No oczywiście. Podczas gdy ja tracę czas, nadchodzi moja kolej na coś, na co nie jestem za Chiny Ludowe gotowa. Klasycznie.

- Już idę.- powiedziałam zrezygnowana

No cóż... improwizacja matką wynalazku. Czy coś takiego.

Zapukałam do pokoju nauczycielskiego. Usłyszawszy „zapraszam" weszłam do środka i usiadłam na krześle naprzeciwko ośmiornicy.

- Więc kim chciałabyś zostać w przyszłości, [Nazwisko]?- zapytał mój nauczyciel, biorąc ode mnie ankietę.

- Programiska.- odpowiedziałam. Proszę tylko nie pytaj...

- Dlaczego?

No i co ja mam teraz powiedzieć?

- Marzenie z dzieciństwa?

- Pytasz czy odpowiadasz?

- A jak pan myśli?

- Myślę, że sama nie wiesz.

Dobra, zagiął mnie. Nie wiedziałam.

- [Nazwisko], pomyśl nad swoim wyborem alternatywnym. Jestem pewny, że jesteś na tyle inteligentna, że masz nieograniczone możliwości.

Eee... że co? Skąd on bierze takie rzeczy?

- Porozmawiamy jeszcze o tym.

- Jasne, do widzenia.

Najlepsza porada zawodowa życia. Pomyśl. Wow. Pomogło mi to.

***

Naprawdę starałam się o tym pomyśleć. Zazwyczaj w nocy. Ale pusta rubryczka pozostała tak samo pusta jak na początku. Nie miałam najmniejszego pomysłu. Roztrząsałam każdą możliwość. Analizowałam je pod względem ewentualnych zarobków, godzin pracy, zapotrzebowania na dany zawód na rynku pracy, elastyczności, czasu trwania studiów...

Poza ogólnym chaosem w mojej głowie, nic mi to nie dało. Po prostu moja przyszłość nigdy mnie nie interesowała.

Roztrząsając to raz po raz doszłam do wniosku, że jestem beznadziejna w planowaniu. Miałam świetne informacje, a nie potrafiłam złożyć ich w całość.

Westchnęłam. Walić to. Położyłam się na łóżku i chwyciłam telefon. Postanowiłam sprawdzić co tam się dzieje w naszej kochanej szkole.

Ale widok, który ujrzałam przekroczył moje wyobrażenie dziwności tej klasy. A takie małe to ono nie było.

***

- Hej Nagisa.

Chłopak odwrócił się do mnie.

- O, hej [Nazwisko].

Usiadłam koło niego na schodach.

- Dowiedziałam się, co działo się wczoraj w nocy.

Niebieskowłosy popatrzył na mnie sceptycznie.

- Dowiedziałaś się?

- No dobra, widziałam przez kamery.- zaśmiałam się.

- I co w związku z tym?- odchylił się do tyłu.- Rozumiem, że uważasz moją matkę za wariatkę, ale...

- Nie uważam jej za wariatkę.- przerwałam mu.

Spojrzał na mnie zdziwiony.

- Nie?

- Nie, Nagisa. Szczerze mówiąc, chyba nawet ją rozumiem. Nie znam całej historii, ale jej tok myślenia wydał mi się dość logiczny.

- Naprawdę?- zapytał zdziwiony

- Może po prostu psychiczni ludzie się rozumieją. Och, wybacz nie chciałam urazić twojej mamy. W każdym razie... powiedz mi coś Nagisa.

- Co konkretnie?

- Kochasz swoją mamę? Znaczy, chyba sprawiła ci trochę problemów i próbowała namówić cię do przestępstwa.

- To głupie pytanie. Oczywiście, że ją kocham. Bo wiesz, rodziny się nie wybiera. Ją się po prostu kocha.

Przełknęłam ślinę. Trudno mi było odnieść to zdanie do mojej rodziny.

- Czemu o to spytałaś, [Nazwisko]?

- Wiesz, tak bez powodu...

- A tak naprawdę?

- Widać, że kłamię?

- Bardzo.

- Po prostu, zastanawiałam się, czy gdyby taka sytuacja miała miejsce w mojej rodzinie. Tak na serio, to nie zdążyłam mieć żadnych poważnych sporów z moimi rodzicami. Nie wiem nawet... właściwie łatwiej byłoby wymienić rzeczy, które o nich wiem. Wiem, że się kochali. Chyba. Ostatnio ktoś mi powiedział coś, co każe mi w to wątpić.

- Kochali? Twoi rodzice się rozwiedli?

- Nie. Nie żyją.

Nagisa zamilkł. Chyba nie wiedział co powinien powiedzieć.

- Przykro mi...

- Niepotrzebnie. Pamiętam ich. I wolę ich pamiętać takimi, jacy byli w moim dzieciństwie. Nie żałuję...

- Znowu kłamiesz.- przerwał mi chłopak.

- No dobrze. Tak szczerze... cholernie mi ich brakuje. Tak wiele razy chciałam, żeby mi pomogli. Nie mogłam nigdy pobiec do mamy zapytać co zrobić w takiej czy innej sytuacji. Nigdy nie mogłam poprosić taty, żeby mi coś wytłumaczył. Nie mogę się ich nawet zapytać co powinnam wybrać jako przyszły zawód. Musiałam dorosnąć wcześniej.

- [Nazwisko]...

- Muszę iść.- Wstałam i strzepnęłam kurz z jeansów.- Ciesz się tym, że masz rodziców, Nagisa. Bo nie wiesz kiedy odejdą.

- Będę. Obiecuję.

Chciałam powiedzieć, żeby nic nie obiecywał, ale tylko uśmiechnęłam się smutno.

„Szkoda, że mi nigdy nikt nie dał takiej rady" pomyślałam i odeszłam.

W końcu muszę coś dzisiaj powiedzieć Koro-senseiowi.

***

Hej... wiem, że jestem spóźniona o tydzień i trzy dni... Nie bijcie.

Kto obchodzi walentynki? 

Ja osobiście nie świętuję dnia patrona osób chorych na padaczkę i chorych umysłowo. Ale główna bohaterka, chyba zalicza się do tej drugiej grupy...

Dla wszystkich nielubiących walentynek:

Poza tym, chciałam podziękować, za naprawdę miłe słowa od @Cute_Psychopatic .

Nikt jeszcze nie nazwał mnie guru! Cieszę się, że aż tak podoba ci się tak książka.

Do napisania, single i zajęci!

Wesołych walentynek dla obchodzących!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro