Rozdział 18
Your P.O.V
Otwieram oczy. Gdzie ja jestem? Co się stało? Ostatnie co pamiętam to euforia po zażyciu heroiny. Nie rozumiem, skąd się tu wzięłam.
Ale coś mi mówi, że nie chcę tu być.
Spróbowałam wstać, ale byłam przyczepiona do jakiejś aparatury. Kiedyś pamiętałam jak się nazywała. Ale w sumie, kogo to obchodzi?
Do sali wszedł mężczyzna ubrany na biało. Lekarz. Czyli jestem w szpitalu. Warknęłam. Czemu? Nie dałam rady się opanować. To był odruch.
Odruch warunkowy.
Zamknij się.
- Obudziłaś się.
- Jak widać- burknęłam. Skąd u mnie tyle niechęci?
- Spokojnie. Jestem ginekologiem i położnikiem. Zbadałem cię gdy spałaś. Jesteś w szesnastym do dziewietnastego tygodnia ciąży. Gratuluję.
- Niby czego do cholery?- Czemu jestem tak wściekła? Przecież ten człowiek nic mi nie zrobił.
- Z tego co wiedzę, nie jest to dobry moment na rozmowę. Przyję później.
Wyszedł. Zostałam sama.
Niestety, nie na długo. Zaraz wszedł następny lekarz. Nie mają już innych pacjentów? Wszyscy muszą przyłazić do mnie?
- Twój organizm powinien już pozbyć się resztek heroiny. Pobierzemy jeszcze krew do badania. Powinniśmy też skierować cię do psychologa.
- A to dlaczego?- warknęłam zdenerwowana.
Nie raczył mi odpowiedzieć.
- Poza tym policja chce z tobą porozmawiać.
Jeszcze tylko ich tu brakowało.
Doktor pobrał moją krew, po czym wyszedł.
Położyłam się wygodnie. Znaczy na tyle wygodnie, na ile się da na szpitalnym łóżku.
Znowu dźwięk otwieranych drzwi. Czego jeszcze ode mnie chcą?
Ale to nie był kolejny lekarz. To był Karma.
Nie mogłam określić, czy był wkurzony czy smutny. A może mi współczuł?
Mam nadzieję, że nie. Nie potrzebowałam współczucia. Od nikogo.
Chłopak klapnął na krzesło obok mnie.
- Masz mi coś do powiedzenia, [Nazwisko]?
Nie. Nie miałam mu nic do przekazania.
- A co chciałbyś usłyszeć?
Chyba go zdenerwowałam.
- Chciałbym usłyszeć czemu, do jasnej cholery, wzięłaś to świństwo! Kurwa, czemu nic nie powiedziałaś?! Mógłbym ci pomóc!
Spojrzałam na niego z mieszanką rozpaczy i wściekłości:
- Jak miałbyś mi pomóc? Jak do cholery? Powiedziałbyś, że to nic, że zaszłam w ciąże z człowiekiem, który mnie zgwałcił? A może cofnąłbyś czas i sprawiłbyś, że to nigdy by się nie stało?- Zaczęłam płakać. Słone łzy kapały na białą pościel.- Nie byłeś w stanie mi pomóc i dobrze o tym wiesz Karma. Po prostu nie mogłeś!
Opadłam na łóżko. Chciałam się rozpłakać jak małe dziecko, krzyczeć i kopać wszystko dookoła.
- [Nazwisko]…
- A wiesz co jest najgorsze? Nie to, że nie chcę tego dziecka. Najgorsze jest to, że ja kiedyś naprawdę ufałam Michaelowi. Był kiedyś moim przyjacielem. A teraz… Karma, czy w ogóle warto komuś ufać?- Zamknęłam oczy.
Nagle zrobiło mi się ciepło. Poczułam, że Karma mnie obejmuje. Otworzyłam oczy.
-Karma?
-[Nazwisko], proszę cię. Zaufaj mi. Postaram się ci pomóc. Nie duś tego w sobie!
Tak bardzo chciałam mu zaufać. Chciałam wiedzieć, że mogę na kimś polegać.
Ale dziwnym trafem, zawsze gdy komuś zaufałam, ten ktoś ginął.
I to zwykle z mojej winy.
- Karma, ja chyba…
- Nie mów, że to twoja wina! Nic z tego co się stało nie jest twoją winą!
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Karma…
- Ciągle się obwiniasz! Próbujesz obarczać się za coś, co nigdy nie było twoją winą!- Karma westchnął.- Nie rozumiem cię. Jesteś ofiarą, a zachowujesz się jak oprawca.- Chwycił mnie za rękę.- Pamiętaj. Nie jesteś winna.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Zacząłeś czytać książki psychologiczne?
Karma też się uśmiechnął.
- Może.
I jak tu go nie kochać?
***
Jakoś przeszłam przez rozmowę z policją. Nie powiedziałam im nic o tym, kto dał mi narkotyki, ani czemu je wzięłam.
Wypuścili mnie ze szpitala, na moje życzenie. Próbowali mnie zatrzymać na dodatkowe badania, zwłaszcza ginekolog. Ja jednak nie zamierzałam zostawać tam ani chwili dłużej.
Wracałam do domu z Karmą. Wciąż byłam słaba, ale uparłam się nie korzystać z jego pomocy. Trochę mnie uraził tą propozycją. Ja nie dam rady?
Wskoczyłam na krawężnik.
- [Nazwisko]!
- No weź Karma! Nie bądź nudziarzeee…
Potknęłam się o własne nogi. Żałosne.
- Wiedziałem, że tak…- Niestety, a może stety, Karma nie zdążył dokończyć swojej wypowiedzi, bo w tym momencie na niego spadłam.
Czy jeśli nasze usta delikatnie się dotknęły, można to nazwać pocałunkiem? Czy ja wiem…
- Może jednak skorzystam z twojej pomocy…
Karma był czerwony. On poczuł, że jesteśmy trochę za blisko siebie?
Obok nas przeszła jakaś babcia z pieskiem. Spojrzała na nas wrogo, jakbyśmy robili coś zakazanego, po czym odwróciła demonstracyjnie głowę.
Pozbieraliśmy się z ziemi. Karma wziął mnie za rękę i doprowadził do domu.
Jego dłoń była ciepła. Bardzo ciepła.
Było mi trochę przykro, gdy puścił moją.
- Idę się wykompać. Jestem zmęczona.
Chłopak westchnął.
- Spałaś większość dnia.
Wzruszyłam ramionami, a Karma podniósł oczy do nieba. Czy tam sufitu.
Nalałam sobie wody do wanny i zanurzyłam się po szyję.
To dziwne uczucie, wiedzieć że coś w tobie rośnie.
Mogłabyś je usunąć.
Mogłabym.
Czemu tego nie zrobisz?
Czemu? Chyba… chyba nie chcę.
Położyłam dłoń na brzuchu.
Tam w środku tworzy się nowe życie. Zabiłam tylu ludzi… czy to jest moja pokuta? Jedno dziecko za dziesiątki istnień.
Pierwszy raz zrobię inaczej. Nie odbiorę życia. Spróbuję je dać.
Nawet jeśli będzie to bolesne.
***
Siedziałam w wannie długo. Kiedy wyszłam, woda była już zimna. Ubrałam się w piżamę i wyszłam z łazienki.
W "moim" pokoju czekała na mnie niespodzianka.
- Co tu robisz Karma?
Chłopak układał właśnie poduszkę na kanapie obok "mojego" łóżka.
- To chyba oczywiste, że po tym, co ostatnio zrobilaś, nie mogę cię zostawić. Od dzisiaj śpię tutaj.
Zrobiło mi się ciepło w środku. On naprawdę się o mnie martwił. Całkiem przyjemne uczucie, gdy ktoś się o ciebie troszczy.
"Dziękuje Karma. Tak bardzo ci dziękuję"
Tej nocy po raz pierwszy od dawna nie miałam koszmarów.
***
Kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się podoba. Ktoś prosił mnie o przypadkowe sytuacje, więc są. Znaczy jedna. Nie jestem za dobra w takich sprawach.
Właśnie! Jeśli chcecie, żeby cos się pojawiło, lub stało piszcie! W komentarzach albo na facebooku. Nazywam się tak jak na wattpadzie. Postaram się uwzględnić wasze propozycje.
No to do napisania!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro