Rozdział 11
"I gdzie on nas ciągnie przez te góry?" pomyślałam, przedzierając się przez chaszcze. Nie moglibyśmy mieć lekcji jak normalni ludzie?
Być może moje złe samopoczucie było spowodowane bólem pleców, spowodowanym spaniem na ławkach od czasu inspekcji mojego domu. Najwyraźniej ciało odzwyczaiło się od spania w trudnych warunkach. Czułam się zmęczona i podenerwowana. Nie mogłam wypocząć. A teraz muszę jeszcze łazić w Koro-senseiem po lesie.
Po długich, przynajmniej dla mnie, minutach doszliśmy do... basenu. Najwyraźniej nasz wychowawca zbudował go dla nas stosunkowo niedawno. Wszyscy natychmiast rzucili się do wody. No dobrze, prawie wszyscy. Zarówno ja, jak i Kirara wolałyśmy zostać na ziemi.
Nigdy nie powiedziałabym tego na głos. A już na pewno przy osobach takich jak Karma, ale boję się wody. Znaczy nie wody samej w sobie, ale dużych zbiorników wody. Basen również się do nich zalicza. Nie ma szans, żebym tam weszła.
Wszyscy świetnie się bawili. Nawet ja. Patrzyłam na nich i cieszyłam się, że są szczęśliwi. Wszystko było fajnie, dopóki Koro-sensei nie zaczął zachowywać się jak maruda. Nie biegaj, nie rób zdjęć, pływaj, nie oddychaj. Po prostu nie mogłam z nim.
W całym tym zamieszaniu nie zauważyłam jeszcze jednej osoby, która zrezygnowała z pływania. Terasaka stał i przyglądał się nam. Nie przejęłam się nim. Zawsze był gburem, więc jego zachowanie nie odbiegało zbytnio od normy.
Poznaliśmy za to parę ciekawych faktów. Koro-sensei boi się wody, Nagisa jest chłopakiem i takie tam rzeczy.
Postanowiłam trochę odpocząć. Leżaki były stokrotnie wygodniejsze od szkolnych ławek. Przymknęłam oczy i starałam się nie myśleć za dużo. I nagle poczułam zimno na brzuchu. Otwarłam oczy i szybko podniosłam się do siadu. Nade mną stał Karma, który chwilę temu wylał wodę z rąk prosto na mnie.
- Czemu nie pływasz, [Nazwisko]?
- A muszę?
- Byłoby miło.
- Może jeszcze nie zauważyłeś, ale nie jestem miła.- Ponownie zamknęłam oczy.- Zostaw mnie w spokoju, Karma.
- Nie. Chodź, popływaj z nami.
- Nawet nie ma szans.
- Dlaczego?
- Bo jestem zmęczona i chce mi się spać.
- Śpi to się w nocy, rodzice nie nauczyli?
- Żebyś wiedział. Nie zdążyli.
Karmę trochę zacięło. Pewnie nie wiedział, czy mówię poważnie. Miałam to gdzieś. W tym momencie nie chciało mi się nawet kłamać. Chciałam tylko spać.
We śnie znalazłam się w jaskini. Z zewnątrz dochodził szum fal, odbijający się echem w tym miejscu. Czuje chłód i powiew morskiego powietrza.
Nie chcę tu być.
Słyszę śmiech. Boże, to on.
Pomocy.
Podchodzi do mnie. Słysze jego świszczący oddech.
Odsuń się.
Budzę się z krzykiem na ustach. Zdenerwowana rozglądam się dookoła. Ktoś słyszał? Wokół nikogo nie ma. Jestem okryta kocem, więc pewnie nie chcieli mnie budzić i sobie poszli. I całe szczęście.
Objęłam rękami kolana. Dlaczego nie potrafię zapanować nad swoją przeszłością? Czemu ciągle się jej boję? Tyle razy próbowałam coś zmienić. Pogodzić się z nią, zapomnieć, cokolwiek. Jestem za słaba nawet na to.
Zaczyna kropić. Powinnam się zebrać i iść do klasy.Tam przynajmniej byłoby sucho. Powinnam wstać. Nie mam siły. Koło mnie coś drży. Patrzę i zaskoczona dostrzegam mój telefon. Przecież... zostawiłam go wtedy. Spadł na ziemię, a ja po niego nie wróciłam. Więc skąd...
Wiadomość, którą właśnie otrzymałam wszystko wyjaśnia.
Myślałaś, że pozbawisz mnie kontaktu z tobą? Próżne nadzieje, kochana. Nadal dręczą cię koszmary? Słyszysz krzyki swoich ofiar? A może patrzysz na swoją śmierć? Bez względu na to co widzisz, cieszę się, że cierpisz. Miłego dnia, kuzyneczko.
Był tak blisko. Mógł mnie zabić, a ja nawet bym się nie broniła. Postanawiam nie spać dziś więcej. Zresztą... wątpliwe, czy dałabym radę zasnąć w takich okolicznościach. Przesuwam palcem po rysach na telefonie. "I co ja mam teraz niby zrobić?" myślę. Wiem jedno. Jeśli Michael chce mnie zabić, to nie mam zamiaru być łatwą ofiarą. Będę walczyć. Aż do śmierci.
***
Następnego dnia jestem jeszcze bardziej zmęczona i jeszcze mocniej wkurzona. Nie mam nawet siły słuchać o durnym planie Terasaki. Wychwyciłam, że wiąże się z basenem, więc chyba jednak podziękuję za udział. Zresztą, skoro to on to przygotował, to no 85% nie wypali.
Chyba, że wydarzy się cud.
[Time skip]
A jednak to nie był plan Terasaki, tylko tego głupiego Shiro. Planował nas wszysktich potopić, co na szczęście mu się nie udało. Chociaż... gdybym tam wtedy była, prawdopodobnie oszalałabym ze strachu.
I prawdopodobnie gdyby nie Karma, to Koro-sensei byłby... no może nie martwy, ale na pewno ranny.
Karma... czy zaakceptował by mnie, gdybym pokazała mu jaka jestem naprawdę? Czy nadal by mnie lubił, gdyby zobaczył jaka słaba jestem? Wkurzyłby się, gdyby odkrył jak bardzo fałszywa jestem?
Podziwiam go. Za to, że nie boi się pokazywać jaki jest. Za to, że ma odwagę iść bez strachu przez życie. Za to, że niczego nie ukrywa, ani nie udaje. Za to, że jest sobą. Zawsze, wszędzie i wobec każdego. Jest szczery.
I tym mi imponuje.
Czy ja dałabym tak radę? Dałabym radę być po prostu sobą? Zapomnieć o swojej roli?
Gdy patrzę jak się cieszą, jak się śmieją, jak wygłupiają się i tak zwyczajnie są szczęśliwi, już znam odpowiedź.
Nigdy nie będę prawdziwa. Nie potrafię, bo moja prawdziwa twarz zginęła z moim pierwszym zabójstwem. Razem z moją pierwszą ofiarą... zabiłam sama siebie. Jestem zbyt wypaczona, żeby być normalna.
To smutne, nie móc już wrócić do zwyczajnego świata.
A może dla mnie nie istnieje już zwykły świat?
***
Jest kolejny rozdział, mam nadzieję, że wam się podoba. Nie żeby on za dużo wnosił, ale... Już niedługo zacznie się coś dziać. Kluczowy moment pierwszej części się zbliża proszę państwa!!!
Jak zwykle dziękuję za gwiazdki i komentarze!
Do napisania!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro