Rozdział 6
Nasze ognisko rozkręcało się sekundy na sekundę. Chyba wszyscy byli lekko podpici. Atmosfera zdecydowanie się rozluźniła. Można było śmiało powiedzieć, że jesteśmy zgraną paczką. Dużo rozmawiałam z Niną. Okazała się bardzo fajną i miłą dziewczyną, od razu znalazłyśmy wspólny język. Dowiedziałam się również, że Gilinsky był jej chłopakiem od prawie dziewięciu miesięcy. Poznali się właśnie przez Johnsona, kiedy brunetka zaczynała w Teenage Tigers. Gilinsky natomiast był bardzo zabawny. Ciągle żartował ze wszystkich i wiecznie się uśmiechał. Uważałam, że Nina i Jack bardzo do siebie pasowali. Oczywiście nie zapomniałam o Johnsonie, który praktycznie zawsze gdzieś się kręcił obok mnie. Z nim przegadałam dobrą godzinę i poznałam wiele informacji odnośnie do jego życia. Mieszkał naprzeciwko G razem z rodzicami, a jego starszy brat wyjechał na studia. Pasję muzyczną odziedziczył po dziadku, potrafił grać na keyboardzie, pianinie, gitarze i chyba jeszcze czymś. Nie spodziewałam się, że na jednym ognisku można tyle zrobić, tak się zaprzyjaźnić i poznać innych. To było duże zaskoczenie i chciałam urządzać takie spotkania codziennie. Oczywiście wiedziałam, że to niemożliwe.
- Zatańczmy znowu! - pisnęła Nessie.
Charlie szybko włączyła najnowsze hity, po czym złapała mnie za rękę i pociągnęła do tańca. Rzucałyśmy włosami na prawo i lewo, nim się zorientowałam, wszyscy do nas dołączyli. Śmiałam się jak szalona, podobnie jak dziewczyny. W tamtym momencie byłam taka szczęśliwa. Całkiem przestałam myśleć o Anabelle i skończyłam zastanawiać się, czemu zagadała do Johnsona. Już kompletnie mnie to nie interesowało, cieszyłam się chwilą z koleżankami. Gdy skończyła się piosenka Aronchupy Rave in the grave, którą uwielbiałam nad życie, a rozbrzmiały pierwsze nuty nowego hitu Zayna oraz Sii Dusk till dawn, Gilinsky porwał do tańca Ninę. Charlotte poszła po kolejne piwa, a Sammy i Nessie zaczęli powoli się kołysać w rytm muzyki. Czasami się zastanawiałam, czy między nimi była tylko i wyłącznie przyjaźń, jak sami mówili. Nie miałam czasu, by dłużej o tym myśleć, gdy Jack porwał mnie w swoje objęcia. Zachichotałam lekko, ale zarzuciłam mu ręce na szyi i przytuliłam się mocniej. Czułam dłonie chłopaka powoli zjeżdżające w dół moich pleców, lecz nie miałam nic przeciwko temu. Nie musieliśmy mówić nic, bo słowa były zbędne. Nie mogłam przestać się uśmiechać, chociaż chyba nawet nie chciałam. Zerknęłam na Ninę, a ona puściła mi oczko.
Wiedziałam, że tę piękną chwilę zapamiętam do końca mego życia. Wszystko byłoby idealnie, ale oczywiście coś musiało nam przerwać. Tym razem było to ostre światło flesza.
- Leci na Facebooka! - krzyknął Sam z uśmiechem.
Nie przejmowałam się tym, byłam nawet uradowana, że będę miała pierwsze zdjęcie z Jackiem. I znowu się nakręcałam!
- My też chcemy zdjęcie z Arią, naszą najlepszą przyjaciółką! - pisnęła Lottie, rzucając się na moje plecy. W ostatniej chwili udało mi się ja przytrzymać. Byłam przekonana, że wypiła już parę piw.
Nim się obejrzałam, a na plecy przytulającej mnie Niny, wskoczyła Vanessa. W tym samym momencie Sammy zrobił nam parę zdjęć.
- Teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami na świecie! Cała nasza czwórka! Już niczego innego nie pragnę! - krzyknęła pijana Nessie.
Nazwała mnie ich przyjaciółką. Należałam do nich, a one do mnie. Mimo że ja i Nina dopiero się poznałyśmy, ja już poczułam tę więź. Nie wiedziałam dlaczego, ale miałam ochotę się popłakać. Nikt mnie jeszcze nigdy nie nazwał „przyjaciółką". Zawsze miałam przy sobie Any, ale ona mówiła o mnie jako „najlepsza siostra". Poszerzyłam horyzonty, to było piękne.
Razem z dziewczynami mocno przytuliłyśmy się, przy okazji wybuchając głośnym śmiechem.
- Ja też chcę! - pisnął jak dziewczyna Wilk, rzucając aparat na trawę, a ja dopiero wtedy dostrzegłam, że to był mój aparat!
- Mój aparat! - wrzasnęłam zrozpaczona - Sam, ty debilu! Jak mogłeś dotknąć mojego aparatu! Już nie żyjesz!
Chłopak dopiero teraz przypomniał sobie, że nikt nie miał prawa dotykać, a zwłaszcza on. Wilkinson był typem człowieka, który niszczył wszystko, kiedy tylko owego przedmiot dotknął.
Sam zaczął uciekać, a ja ruszyłam w pościg za nim. Wszyscy śmiali się głośno z nas, ktoś to chyba nawet nagrywał. W końcu złapałam bruneta za koszulkę, w efekcie czego stracił on równowagę i wpadł do basenu. Stanęłam zszokowana nad wodą, widząc, jak on się wynurzał. Zaczęłam się śmiać jak szalona. Wilk był wściekły, lecz po chwili na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Nagle ktoś mnie popchnął do wody. W ostatniej chwili udało mi się złapać ową osobę za nadgarstek i z piskiem wylądowałam w zimnej wodzie. Kiedy się wynurzyłam, Sam już się śmiał, a wraz z nim Johnson.
- Oszalałeś?! - krzyknęłam wkurzona na blondyna.
- Musiałam pomóc kumplowi, przykro mi - odparł jedynie, przybijając piątkę z Samem.
Wyszłam z basenu i, ociekając wodą, ruszyłam do Charlie.
- W moim pokoju znajdziesz ciuchy, załóż cokolwiek - powiedziałą rozbawiona, a ja pokazałam jej środkowy palec.
Byłam zdziwiona moim agresywnym zachowaniem. Wzięłam piwo, po czym pobiegłam na górę. Dokładnie wytarłam się niebieskim ręcznikiem. Założyłam czarne spodnie z białym lampasem oraz białą, sportową koszulkę z krótkim rękawem. Z włosów wycisnęłam wodę i związałam je w ciasnego koka na czubku głowy. Tusz na szczęście nie spłynął, ale poprawiłam podkład. Ruszyłam do kuchni. Nalałam sobie trochę soku, a przez okno obserwowałam przyjaciół. Czy już mogłam ich tak nazwać? Nigdy mi na tym nie zależało, bo miałam Anabelle, ale teraz coś się zmieniło. Coś we mnie pękło, coś się pojawiło. Nie wiedziałam tylko, czy się tego bać, czy nie.
- Już sucha? - Usłyszałam za moimi plecami.
Pisnęłam i odwróciłam się przestraszona. Przede mną stał Jack. Przebrał się w inne ubrania, nie miałam pojęcia, skąd je wziął. Chłopak pasował do mnie pod względem kolorystycznym, co mnie rozbawiło.
- Nigdy ci tego nie wybaczę - fuknęłam, udając obrażoną.
Johnson położył ręce na blacie, tak że nie mogłam uciec.
- Sam też ci nigdy tego nie wybaczy - zaśmiał się, podchodząc jeszcze bliżej.
Dzieliły nas centymetry.
- Redaktor naczelny, gracz w szkolnej drużynie koszykarskiej, gitarzysta, piosenkarz... Jestem pod wrażeniem - powiedziałam.
- Mam jeszcze wiele talentów - odparł tajemniczo, a ja podniosłam brew do góry. - Pytanie brzmi, czy chcesz je poznać?
Flirtowaliśmy i to tak otwarcie. Cały mój plan odnośnie do spokojnej, powoli rozwijającej się więzi szlak strzelił.
- Kochani! Jest żarełko! - Nagle na horyzoncie pojawił się Sam, tym samym przerywając to „coś". - Upss... Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać.
- Nic się nie stało - mruknęłam, po czym wyminęłam go i ruszyłam do reszty.
Było mi tak gorąco, że chętnie skoczyłabym znowu do tego basenu. A to wszystko wina Jacka Johnsona.
Co się właśnie stało?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro