Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 53

Nastała cisza. Byłam naprawdę zszokowana, kompletnie nie wiedziałam, co powiedzieć ani jak się zachować. Patrzyłam to na chłopaka, to na Anabelle, nie wiedziałam, co się dzieje. I co on tutaj do cholery robił?

- Cześć, Aria - powiedział w końcu Lemond. 

Niemrawo podszedł, po czym przytulił mnie mocno. 

Zdziwiona lekko dotknęłam jego pleców, ciągle patrząc na moją siostrę. Ona jedynie rzuciła mi bezradne spojrzenie z lekkim uśmiechem. Zmarszczyłam brwi. Nadal zależało jej na Lemondzie? Jak on się tutaj znalazł? O co chodziło, co przegapiłam? 

Bishop odsunął się ode mnie, nadal jednak skanował dokładnie moją twarz, przez co poczułam się trochę niezręcznie. 

- Jestem Sam Wilkinson - rzuucił mój przyjaciel, widząc moje niekomfortowe położenie w tej sytuacji. 

-  Wiem, Lemond Bishop. - Chłopcy podali sobie dłonie i znowu zapanowała niezręczna cisza. 

Zacisnęłam lekko usta, starałam się unikać spojrzenia obcego chłopaka za wszelką cenę. 

- Dobra, to ja lecę na górę. Ogarniesz coś do żarcia? - spytał mnie Wilk, a ja pokiwałam powoli głową.

Sam pobiegł schodami na górę, a Lemond wrócił na swoje miejsce. Bez słowa odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do kuchni. 

- Czekaj, ja też wezmę coś - rzuciła szybko siostra, podążając tuż za mną. 

Kiedy tylko znalazłyśmy się w kuchni, tym samym tracąc chłopaka z zasięgu wzroku i słuchu, odwróciłam się od Anabelle. 

- O co tutaj chodzi? - krzyknęłam szeptem rozemocjonowana. 

Wyjęłam z lodówki wielką blachę z ciastem. 

- Jezu, Aria, to długa historia - zaczęła Any. 

- To streść się w tych kawałkach ciasta - mruknęłam. 

Wyjęłam z szuflady nóż, by pokroić słodkości. Nie spieszyłam się, bo sama byłam cholernie ciekawa tej całej opowieści. 

- Ten chłopak chodził już za mną cały czas, więc podeszłam do niego taka wkurzona do granic możliwości i zapytałam, czy ma coś nie tak z głową, że śledzi mnie i moją siostrę - oznajmiła, a ja parsknęłam głośno śmiechem. To było tak bardzo w naszym stylu. - No i coś tam zaczął się mieszać, coś tam, coś tam, po czym jakoś się okazało, że to Lemond. Byłam w tak ogromnym szoku, że aż zamilkłam. 

- Jak ty zamilkłaś, to serio musiałaś być w stanie ciężkim - stwierdziłam, nakładając ciasto na talerz. 

- Wal się - rzuciła oburzona - No i zaczęliśmy gadać, po czym się rozstaliśmy. A jak wróciłam do domu, to po pięciu minutach on przyszedł. A potem przyszliście wy. 

- Yhym - mruknęłam i ponownie nastała cisza - Ale zachowuje się normalnie? Jaki on jest?

- Bardzo miły - odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem.

- Any! - pisnęłam, wybuchając śmiechem. 

- No co? - spytała, czerwieniąc się. 

Pokiwałam przecząco głową. Wzięłam talerz z ciastem, po czym opuściłyśmy kuchnię. Mrugnęłam do siostry i ruszyłam na górę, nie obrzucając chłopaka ani jednym spojrzeniem. Nie ufałam mu, no ale ja nigdy tego nie robiłam. Bishop zawsze był dla mnie podejrzaną osobą, nie przepadałam za nim i to się nie zmieniło. Weszłam do pokoju, gdzie na moim łóżku leżał Sam, mówiąc coś do swojego telefonu. Kiedy zobaczył mnie z jedzeniem, przeniósł aparat na moją osobę, a ja uśmiechnęłam się słodko. 

- O, właśnie mój misiaczek przyniósł nam coś do jedzenia, więc lecę, bo będziemy teraz bardzo zajęci, do potem, kochani - dodał chłopak, po czym rzucił telefon na łóżko. 

Zachichotałam, odkładając talerz. 

- Ale ty jesteś głupi - mruknęłam i ułożyłam się obok niego. 

- No co? Tylko Jack może się dobrze bawić? - spytał Wilkinson. 

Spojrzałam na niego zaskoczona. 

- O czym ty mówisz? 

Przyjaciel bez słowa odblokował telefon, wszedł na Instagrama, a następnie na InstaStory mojego chłopaka. Blondyn opublikował zdjęcie z kawiarni, główny plan stanowiła Layla, która uśmiechała się szeroko, patrząc przez okno, a przed nią stała biała filiżanka z kawą. Wzięłam głęboki wdech, bo mimowolnie się wkurzyłam. Normalnie udawałabym, że kompletnie mnie to nie ruszyło, ale przed Samem nie musiałabym niczego ukrywać.

- Nienawidzę go - powiedziałam, mocno zaciskając zęby. 

- Och, daj spokój, serio myślisz, że Jack da się omamić jakiejś tamblerowskiej lasce? - spytał Sammy, po czym prychnął.

- No wiem, ale... - jęknęłam głośno w poduszkę. 

Nagle usłyszeliśmy dzwonek mojego telefonu. To Nina dzwoniła na FaceTime, oczywiście Sam musiał odebrać to połączenie. 

- Widzieliście? - zapytała bez ogródek Nina. 

- Co z tym robimy? - zapytał Wilk. 

- Jutro organizujemy babski i męski wieczór. Ty i G wybadacie sytuację, możecie mu trochę piwa dać, to będzie można łatwiej wydobyć z niego wszelkie informacje - zarządziła przyjaciółka, najwyraźniej miała opracowany cały plan. 

- A my po co? - spytałam.

- My też musimy sobie trochę pogadać - oznajmiła znacząco, a ja pokiwałam twierdząco głową - Dobra, to ja lecę, muszę mamie pomóc. 

- A nie jesteś umówiona z Gilinskym? - spytałam zdziwiona. 

- Nie. 

Usłyszeliśmy sygnał oznajmiający zakończone połączenie. Spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni, a ja zeszłam z łóżka, po czym głośno westchnęłam. Podeszłam do biurka i rzuciłam Wilkowi plik z notatkami z równaniami matematycznymi. 

- Między nimi chyba też nie jest najlepiej - rzucił Sam. 

- Wybadaj coś jutro - poprosiłam cicho. 

Było mi smutno z powodu Niny i Gilinskiego. Ostatnio rzeczywiście nie było między nimi najlepiej, ale dziewczyna nawet nie chciała o tym mówić. 

- Jasne, będę zapisywał każde ich słowo w notatniku - powiedział, salutując, a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem. 

Podeszłam do niewysokiej komody i zgarnęłam zdjęcie z dzieciństwa. 

- Było tak dobrze, a teraz wszystko się pieprzy - powiedziałam, patrząc na fotografię ukazującą mnie, siostrę oraz Lemonda. 

- Kochanie, nie myśl teraz o tym, skupmy się na matmie - powiedział przyjaciel, próbując mnie w jakiś sposób rozweselić, bez skutku jednak. 

Wróciłam do łóżka, przykrywając nas ciepłym kocem. Oparłam się o ramię przyjaciela, który zaczął czytać na głos zasady zmieniania funkcji kwadratowej kanonicznej na kwadratową ogólną. 

- Przyjacielu, proszę, zlituj się - jęknęłam po kilku minutach, udając płacz i zamknęłam oczy. 

- Byłem ciekawy, jak długo wytrzymasz - zaśmiał się. 

- Sam, a ty wiedziałeś o tej trasie koncertowej Jacków? - spytałam nagle, poważniejąc.

Wilk westchnął głęboko. 

- Jasne, że wiedziałem, już od wakacji oni o tym ciągle opowiadają. Tylko potem Johnson przestał, zabronił mi mówić cokolwiek na ten temat tobie. To jest właśnie kolejny potwierdzenie tego, że on jest w tobie naprawdę zakochany. 

- Nie będzie go przez trzy miesiące - westchnęłam. 

- Ale potem będziesz mieć chłopaka celebrytę  - stwierdził. 

- Ale dlaczego on mi o tym nie powiedział? - zapytałam. 

Naprawdę mnie to męczyło, kompletnie nie potrafiłam sobie jakoś z tym poradzić. 

- Ja do końca nie wiem - przyznał - On chyba po prostu się boi cię zostawić. Wiesz, Jack był już kiedyś w związku na odległość. 

- Naprawdę? - Podniosłam brew zaciekawiona. 

J nigdy nie opowiadał mi o swoich związkach, ja też nie pytałam, nie chciałam być wścibska i nachalna. Jedynie Sam coś tam mi kiedyś wspominał o jego paru byłych, z jedną nawet chodziłam na przyrodę. 

- Tak, ona wyjechała na wymianę międzynarodową do Hiszpanii na pół roku. 

- I co się stało?

- Zakochała się w jakimś Hiszpanie i już tam została. Johnson bardzo mocno to przeżył, to była jego pierwsza wielka miłość. 

- Boi się, że ja go zostawię - powiedziałam cicho. 

- Jakoś sobie dacie radę - mruknął. 

- Jezu, wiecie co?! - wrzasnęła Anabelle, wchodząc do pokoju. 

Na jej twarzy ujrzałam szeroki uśmiech. Dziewczyna zaczęła skakać na łóżku i piszczeć, zachowywała się trochę jak opętana. Wiedziałam, że stało się coś naprawdę istotnego w jej życiu, ostatnim razem tak się cieszyła, jak zaliczyła matmę na ponad dziewięćdziesiąt procent. 

- Lemond zaprosił mnie na randkę na przyszłą sobotę! 

Otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia. To było dla ogromne zaskoczenie, najwyraźniej chłopakowi się spieszyło i naprawdę stęsknił się za moją siostrą. Uśmiechnęłam się z wymuszeniem, bo odczuwałam niemałe zmieszanie. Czy jego intencje na pewno były dobre? Chłopak zniknął z naszych żyć na ponad dziesięć lat, tak naprawdę nie wiedziałyśmy o nim nic. Musiałam poprosić Ninę, by wyśledziła jego życiorys w Internecie. 

- Any, przecież ty masz szlaban - powiedziałam nagle. 

Zapał dziewczyna zniknął. Blondynka usiadła na łóżku z przygaszoną miną. Po chwili jednak jej oczy zaświeciły się ponownie. Spojrzała na mnie błagalnie. 

- Nawet nie ma takiej opcji! - krzyknęłam, podnosząc się gwałtownie. 

- Przecież się nie skapnie! Proszę, zrób to dla mnie! 

Przez chwilę biłyśmy się na spojrzenia. Zorientowałam się, że bliźniaczce cholernie na tym zależało. 

- Jesteś moją dłużniczką - westchnęłam. 

Siostra ponownie zaczęła piszczeć. 

- Nie rozumiem was - powiedział Sam.

- Zgadnij, kto idzie na randkę z Lemondem? - spytałam przyjaciela. 

- Aria, będą z tego kłopoty - rzucił Wilkinson. 

Wiedziałam, że ma rację. 

***********

Zgadnijcie, kto ma jutro test z historii i nic nie umie?

Mam takie urwanie głowy, że nawet nie mam, kiedy maseczki sobie zrobić!

Jestem wyczerpana i naprawdę mam dosyyyć...

Co sądzicie o tym rozdziale?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro