Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 49

  - Zaczyna irytować mnie fakt, że teraz pojawiasz się wszędzie - mruknęłam do brata, kiedy wysiedliśmy z samochodu.

Chłopak właśnie zaparkował przed domem Gilinskiego, który postanowił urządzić najlepsze rozpoczęcie nowego roku kalendarzowego. Z tego, co udało mi się dowidzieć od Niny, miało być mnóstwo ludzi ze szkoły, podobno Wilkinson załatwił hektolitry alkoholu, zwłaszcza wódki. Już nie mogłam się doczekać tej imprezy, zwłaszcza że nie widziałam Jacka od naszej Wigilii, co było dla nas prawdziwą udręką. Uświadomiłam sobie, że naprawdę cholernie przyzwyczaiłam się do Jacka, a taka krótka rozłąka była dla nas niemałym problemem. Byłam naprawdę podekscytowana wieczorem, wszystko zapowiadało się idealnie. Jeden problem stanowił mój brat, który również dostał zaproszenie. Był chłopakiem Lottie, to było oczywiste, ale sama świadomość posiadania brata kilka metrów obok sprawiała, że musiałam pilnować się na każdym kroku.

- Jestem twoim prywatnym ochroniarzem - stwierdził, posyłając mi szeroki uśmiech.

Spojrzałam na niego. Chłopak miał naprawdę dobry humor, ciągle się szczerzył i żartował. Czy to była sprawka rudej? Nate miał na sobie ładną, białą koszulę, czarną marynarkę oraz dopasowane spodnie, a także luźno zawieszony krawat. Wyglądał bardzo dobrze, choć nawet się tak bardzo nie starał. Wystarczyło mu niecałe trzydzieści minut, mi natomiast prawie trzy godziny. Po długim namyśle zdecydowałam się na kupno nowej sukienki. Mama była bardzo zirytowana tym faktem, zwłaszcza, gdy zobaczyła mnie w długiej, delikatniej, krwistoczerwonej sukience z głębokim dekoltem. Również nie byłam do niej przekonana, uważałam, że jestem na nią za młoda, ale Nina mnie w końcu namówiła. Teraz cieszyłam się, że posłuchałam przyjaciółki, wyglądałam naprawdę obłędnie. Do tego założyłam czarną ramoneskę oraz tego samego koloru szpilki z kokardką.

- Ej no, poczekajcie! - pisnęła Anabelle, kiedy trzasnęła drzwiami od samochodu.

Mimowolnie wywróciłam oczami.

- Trzeba było nie zakładać piętnastocentymetrowych obcasów! - krzyknął Nate, a siostra mruknęła coś złośliwego w odpowiedzi.

Tak, ona również dostała zaproszenie na tę imprezę. Sama jej je przekazałam, zawsze spędzałam z Any ważne wydarzenia, więc nie mogło jej tutaj zabraknąć. Ostatnio stałyśmy się naprawdę blisko sobie, a mnie to cholernie cieszyło. Praktycznie cały ostatni tydzień spędziłyśmy tylko ze sobą. Wszyscy wyjechali, my również byłyśmy skazane na siedzenie z rodziną. Dziewczynom nie przeszkadzała obecność bliźniaczki, musiałam tylko trochę z nimi porozmawiać i wyjaśnić im pewne sprawy. Obiecały mi, zwłaszcza Nina, że zakumplują się z moją siostrą. Czy życie mogłoby być lepsze?

- To miała być impreza, a nie rodzinne spotkanie - rzuciłam sarkastycznym tonem.

Podeszliśmy do drzwi, skąd dało się już słychać dudniącą muzykę.

- Pora na zabawę, siostry - oznajmił chłopak, po czym otworzył drzwi z impetem, chcąc zrobić wielkie wejście, które każde z nas tak cholernie uwielbiało.

- Normalnie jak w The Originals - zachichotałam.

Osoby będące w środku popatrzyły na nas. Usłyszeliśmy kilka gwizdów, zapewne z powodu mojego i siostry stroju, która dzisiaj założyła podobną suknię do mojej, tylko w czarnym kolorze. Z pewnym siebie uśmiechem weszłam do środka, nadal czując na sobie spojrzenia znajomych. Jako dziewczyna Jacka stałam się naprawdę popularną osobą w szkole, co bardzo mnie zaskoczyło, pozytywnie oczywiście.

Musiałam znaleźć Johnsona albo dziewczyny. Postanowiłam udać się do kuchni, ale przy okazji zahaczyłam o mały, pusty pokój, w którym zostawiłam swoją kurtkę oraz torebkę z kosmetykami. Telefon udało mi się schować do niedużej kieszeni przy sukience. Już w korytarzu usłyszałam głos Sama i mimowolnie się uśmiechnęłam. Chłopak stał przy blacie, w dłoni trzymał plastikowy kieliszek z szampanem, wymachiwał rękoma, gwałtownie gestykulując. Na blacie siedziała Vanessa ubrana w krótką, złotą sukienkę z głębokim dekoltem oraz Nina, która na dzisiejszą noc postanowiła założyć bordową sukienkę bez ramiączek, idealnie podkreślającą jej opaloną cerę.

- Hej - rzuciłam z szerokim uśmiechem, po czym ucałowałam wszystkich w policzki.

- Gdyby nie Johnson, to normalnie bym cię wziął - oznajmił lekko już podpity Wilkinson, a na moich policzkach pojawiły się czerwone plamy.

- Właśnie, widział ktoś go? - zapytałam, rozglądając się.

- Nie wiemy, nie interesujemy się osobami zajętymi. Tu jest kółko singli, możesz dołączyć, jeśli chcesz. - Wzruszył ramionami blondyn i podał mi kieliszek z alkoholem.

Zmarszczyłam brwi zdezorientowana z powodu jego słów.

- Przecież Nina ma chłopaka - dodałam.

Sam machnął jedynie ręką. Spojrzałam na dziewczyny, które tylko wybuchnęły śmiechem. Najwidoczniej ominęła mnie już część imprezy.

- Pytam serio, ktoś go widział? Muszę się z nim w końcu zobaczyć - jęknęłam, po czym oparłam się o blat obok przyjaciela, który objął mnie ramieniem.

- Pamiętam te początki związku, w których obecność Gilinskiego była dla mnie istotna. Teraz mi to lotto - mruknęła Nina, a ja parsknęłam śmiechem.

- Wiecie, jakiego mi ostatniego romantycznego smsa wysłał? - zapytałam retorycznie - Poczekajcie, znajdę go wam - dodałam i wyciągnęłam telefon, by odszukać odpowiednią wiadomość. Nie było to łatwe, bo ja naprawdę dużo pisałam z Johnsonem przez ostatnie kilka dni. W międzyczasie Nina opowiadała o swojej ostatniej kłótni z Jackiem. Brunet wystawił ją, bo nie chciało mu się wyjść z domu i wolał grać w jakąś durną grę z Samem. Cała nasza trójka była oburzona tym faktem, Wilkinson jedynie wzruszył ramionami, bo nic nie wiedział o ich randce. Jak można było tak postąpić względem swojej dziewczyny?

- Ale już się pogodziliście? - spytała Nessie.

- Niby tak, ale ja nadal zachowuję dystans wobec niego, naprawdę uraziło mnie to. Kurna no, nie widzieliśmy się tydzień, a on woli pograć z Samem! - krzyknęła i upiła kolejny łyk.

Spojrzałam na przyjaciółkę. W jej oczach pojawiły się łzy, więc od razu zrozumiałam, że chodziło o coś więcej. Spotkałyśmy się spojrzeniami, uniosłam brew, oczekujących dalszych informacji. Dziewczyna westchnęła zrezygnowana.

- Ostatnio jest jakiś taki dziwny, ciągle się sprzeczamy, on wszystko olewa, kompletnie nie wiem, o co chodzi. Raz jest oschły, zamyślony, a drugiego dnia miły i kochany. Czy on ma jakieś rozdwojenie jaźni? - zapytała głośno przyjaciółka.

- Słuchaj, każdy chłopak ma rozdwojenie jaźni - stwierdziła latynoska.

Wilk spojrzał na nią morderczym wzrokiem, a ona posłała mu buziaka.

- Znalazłam tę wiadomość! - pisnęłam zapatrzona w ekran, po czym pokazałam go przyjaciołom.

Na samo przeczytanie go zrobiło mi się cieplej na duszy, a moja chęć spotkania z Jackiem wzrosła do maksimum. Nessie oddała telefon Ninie i uśmiechnęła się szeroko.

- Jakie to romantyczne! - pisnęła, po czym rzuciła się na mnie, a ja ledwo ją złapałam. Zachichotałam, również ją przytulając.

Nina zmarszczyła brwi, ruszając ustami.

- Czekaj, czekaj - mruknęła - Skądś to znam. Kiedy ci to wysłał?

- Ymm... W Wigilię, a co? - odparłam zdezorientowana.

Dziewczyna bez słowa wyciągnęła swoją komórkę i zaczęła szperać. Patrzyłam na nią wyczekująco.

- Ej, przecież to jest... - zaczął Sammy i zamilknął, intensywnie się nad czymś zastanawiając.

- Obczaj to - rzuciła Nina.

Wzięłam jej telefon i zaczęłam czytać smsa od Gilinskiego. Też pisał o szalonym obliczu, niesamowitych dniach oraz ustach. Te wiadomości były identyczne.

- To tekst ich nowej piosenki! - krzyknął w końcu chłopak.

Wkurzona spojrzałam na przyjaciółki.

- Ale idioci - skomentowała Van, a my jej przytaknęłyśmy.

Byłam wściekła, a jednocześnie trochę zawiedziona oraz zasmucona. Poczułam się oszukana. Głupia myślałam, że to coś specjalnego dla mnie, oryginalnego, ale nie, to był zwykły tekst. I jeszcze G napisał to samo Ninie! Chłopcy naprawdę mieli jakieś rozdwojenie jaźni albo inną chorobę. Bo chyba nie mogli być takimi debilami, prawda?

Atmosfera od razu się zmieniła, zagęściła. Widziałam po przyjaciółce, że ją też to uraziło, choć była chyba bardziej wściekła. Wypiłam szampana do dna i odstawiłam kieliszek na wyspę kuchenną.

- Ja się idę bawić - oznajmiłam, kiedy dostrzegłam na parkiecie tańczącą solo siostrę.

Ruszyłam w jej stronę, by się zabawić i odprężyć, ale nadal myślałam o Johnsonie, o tym, jak mnie zawiódł. To była zwykła drobnostka, wręcz głupota, ale dla mnie miało to duże znaczenie, Kurczę, jakim on był idiotą!

- Witaj, siostro - wyszeptałam Any do ucha, gdy już znajdowałam się za nią.

Odwróciła się do mnie z radosnym wyrazem twarzy, który był zaraźliwy.

- Nie baw się w Nathana - zachichotała, po czym zarzuciła mi ręce na szyję.

Zaczęłyśmy się poruszać w charakterystyczny dla nas sposób, zawsze to robiłyśmy na imprezach. Musiałyśmy wyglądać naprawdę oryginalnie w takich samych sukienkach i z identycznym wyglądem.

- Gdzie twój chłopak? - spytała, a ja westchnęłam głęboko.

- Nie wiem, nie chcę o tym rozmawiać - rzuciłam poważnym tonem, a ona pokiwała twierdząco głową.

Okręciłyśmy się wokół siebie, po czym zaczęłyśmy ruszać się jeszcze szybciej, jeśli w ogóle było to możliwe. Razem tańczyłyśmy jak zawodowe tancerki, każda wiedziała, co ma robić, efekt kilkunastu lat ciężkich ćwiczeń. Piszczałyśmy i krzyczałyśmy, po prostu dobrze się bawiąc i nie myśląc o niczym. Śpiewałyśmy teksty naszych ulubionych piosenek, przy okazji robiąc jakieś głupie ruchy.

- Tamten na kanapie w czarnej koszuli się na ciebie gapi - mruknęłam siostrze na ucho, gdy znowu ją przytuliłam.

Blondynka odwróciła się dyskretnie, by obczaić owego chłopaka.

- Całkiem niezły, co nie?

- Więc idź zarywaj - przytaknęłam.

- Na pewno? Nie chcę cię tutaj zostawiać - powiedziała, zagryzając wargę.

Opuszkami palców poprawiłam jej szminkę, po czym ucałowałam w oba policzki.

- Idź i nie marudź - rzuciłam ze śmiechem, po czym odwróciłam się na pięcie.

Minęła dobra godzina, a Jacka nadal nigdzie nie było. Nieodebranych połączeń nie miałam, wiadomości też nie napisał. Może tak lepiej, przynajmniej nic nie skopiował. Zaczynałam się martwić. Czemu mnie ignorował? Zdenerwowana wyszłam na taras, gdzie nie było nikogo. Oparłam się o białą, drewnianą barierkę. Przymknęłam powieki, oddychając głęboko. W moich oczach powoli pojawiały się łzy, których nie potrafiłam powstrzymać. To miał być super wieczór, a wyszło beznadziejnie. Za godzinę miał rozpocząć się nowy rok.

Nagle poczułam gorące dłonie na swoich biodrach. Usta zostawiały za sobą mokre ślady na odsłoniętym karku oraz szyi. Nie musiałam się odwracać, od razu rozpoznałam jego delikatność i perfumy wymieszane z mocną wonią wódki.

- Gdzie byłeś? - zapytałam chłodnym jak powietrze tonem.

- Z Gilinskym, nigdy nie uwierzysz, co się stało - mruknął.

- Może Nina się z nim pokłóciła? - spytałam retorycznie.

- Dobra jesteś, bo to też, ale to mniej istotne.

Chłopak czekał na moją odpowiedź, ale nie byłam w stanie mu jej udzielić. Po prostu milczałam, patrząc w ciemność.

- Coś się stało?

- Nie - warknęłam.

- Wygraliśmy - oznajmił.

Zdezorientowana odwróciłam się do niego gwałtownie. Spojrzałam w te niebieskie, radosne oczy, na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.

- Wygraliśmy konkurs - powtórzył.

- Piosenką, którą zadedykowaliście wszystkim swoim pannom? - rzuciłam złośliwie.

Cieszyłam się jego sukcesem. Naprawdę się cieszyłam, wiedziałam, jak cholernie mu na tym zależało. Jednak gdy patrzyłam mu w twarz, ciągle mi się to przypominało.

- Co? - mruknął.

Odwróciłam wzrok.

- Dzisiaj taki piękny dzień, zaraz nowy rok, zostawmy wszystko za sobą - szepnął mi na ucho, przybliżając się.

Jego usta znowu powędrowały w stronę mojego ciała, tym razem na dekolt.

- Może szybki numerek w łóżku na pożegnanie starego roku?

Odsunęłam się od chłopaka oszołomiona. Spojrzałam na niego. Był pijany, ale i tak przesadził. Był szczęśliwy ze swojego sukcesu, ale kurna, ja nie zamierzałam pozwolić na takie zachowanie. Nie będzie ze mną pogrywał jak z każdą inną laską, bo ja taka nie byłam. Jeśli myślał, że ze mną pójdzie łatwo, to się grubo mylił.

Odeszłam, zostawiając go samego.

********************

No nie podoba mi się ta końcówka, a Wam?  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro