Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36

- Dlaczego ty się w to pchasz? - zapytał z niedowierzaniem i śmiechem Tyler, a ja uderzyłam go mocno w ramię.

- Odwal się - warknęłam i wywróciłam oczami.

Właśnie zmierzaliśmy zatłoczonym korytarzem w stronę tylnego wyjścia ze szkoły, by spotkać się z moimi przyjaciółmi. Nie widziałam jeszcze Johnsona, co trochę mnie smuciło. Oczywiście ciągle mieliśmy ze sobą kontakt SMS-owy, ale to nie było to samo. Byłam też ciekawa reakcji reszty na nowe wiadomości. Obstawiałam, że dziewczyny już wiedziały, Nessie na pewno coś im wypaplała. Prosiłam ją, by zachowała milczenie, ale to było bardzo nieprawdopodobne. Latynoska miała teraz nowy punkt obsesji. Był to mój ukochany kuzyn. Trochę mnie to irytowało, gdyż on się kompletnie dla niej nie nadawał. Może nie powinnam była mówić tak o Tylerze, ale to był za niski poziom jak dla mojej przyjaciółki. Chłopak był wybuchowy, żył chwilą, zadawał się z nieodpowiednimi ludźmi. Przecież nie bez powodu ciocia wysłała go do nas, musiała być naprawdę zdesperowana.

- Przecież to tylko dodatkowy obowiązek! - krzyknął, a ja westchnęłam głęboko podirytowana.

Właśnie z kuzynem odwiedziliśmy gabinet nauczycielki historii, która zajmowała się samorządem szkolnym, gdzie złożyłam swoją kandydaturę na stanowisko przewodniczącej szkoły. Stwierdziłam, że warto spróbować. Wiedziałam, że wiąże się to z wieloma dodatkowymi sprawami, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Po tym, jak udało mi się zdobyć miejsce w gazetce szkolnej, zapragnęłam czegoś więcej. Uwielbiałam tę szkołę, dlatego też chciałam coś do niej wnieść. Poprzednia przewodnicząca zrzekła się swojego stanowiska po raptem dwóch miesiącach. Dziewczyny już obiecały zająć się moją kampanią wyborczą, więc pozostało mi tylko ładnie wyglądać. To były słowa Charlie, nie moje.

- Lubię mieć dodatkowe obowiązki - odparłam, przepychając się między młodszymi uczniami.

- A nie wolisz spędzać czasu ze swoich chłopakiem? - spytał.

- To nie tak wygląda - mruknęłam z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Właśnie, gdzie on jest? - zadał kolejne pytanie i otworzył mi duże, szklane drzwi kierujące na zewnątrz.

Podziękowałam mu lekkim uśmiechem.

- Idziemy się z nim spotkać. I resztą moich przyjaciół - oznajmiłam i pomachałam Ninie, która wysłała mi buziaka.

- A Vanessa?

- Też będzie. Co ty z nią masz zamiar zrobić? - zapytałam, patrząc znacząco na Tylera.

Brunet wywrócił oczami.

- Nic, po prostu jest fajna - powiedział.

- No ja wiem, w końcu jest moją przyjaciółką. Tylko błagam cię, nie rób tutaj żadnych głupot - mruknęłam proszącym tonem.

- Masz to, jak w banku! - krzyknął i mi zasalutował, a ja parsknęłam śmiechem.

Podeszliśmy do stolika, gdzie już siedziały dziewczyny, Gilinsky oraz Wilkinson.

- Cześć, kochani - rzuciłam - To Tyler, mój kuzyn. Zostanie z nami na jakiś czas.

- Tyler? - powtórzył blondyn i wstał, by móc podbiec do kuzyna.

- Sam? - spytał Ty, po czym przytulił mocno Wilka, poklepując go po plecach.

Przez chwilę patrzyłam na nich zdezorientowana, aż w końcu przypomniało mi się, że kiedyś wszyscy spędzaliśmy ze sobą czas. Kiedy Tyler do nas przyjeżdżał na wakacje, Sammy spędzał u mnie całe dnie, więc chłopcy szybko się ze sobą zakolegowali. Potem kuzyn przestał przyjeżdżać, a Wilkinson tak często mnie odwiedzać.

- Stary, kopę lat! - krzyknął Wilk - Moi drodzy, to najlepszy chłopak świata! Ty, to Gilinsky, Nina, Charlie i Vanessa. Miło cię znów widzieć!

Rozśmieszona całą sytuacją usiadłam obok Gilinskiego. Wyciągnęłam zeszyt, by dokończyć ostatni przykład z matematyki, którego nie zdążyłam zrobić na historii.

- Kumplu, tyle lat się nie widzieliśmy! Tak za tobą tęskniłem! - odparł brunet i znowu przytulił starego przyjaciela.

- Może pójdziecie do toalety, by się nauczyciele nie czepiali? Tam można całować się do woli - rzuciła Nina i ugryzła truskawkę, a razem z resztą wybuchnęliśmy śmiechem.

Chłopcy w końcu usiedli, Ty oczywiście od razu zagadał do Van siedzącej obok, co nie umknęło uwadze Niny. Wysłała mi znaczące, pytające spojrzenie, ja jedynie podniosłam ramiona w akcie kapitulacji.

- Gdzie jest Johnson? - zapytałam, zmieniając temat.

Nina uśmiechnęła się szeroko.

- Gazetka i te sprawy - dodała, po czym machnęła ręką - Zostajesz dzisiaj?

- A mam inny wybór? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

- Wiesz... Zawsze możesz mu się sprzeciwić - mruknęła, podnosząc brwi kilkakrotnie, co wywołało śmiech Jacka.

- Komu się możesz sprzeciwić?

Do stolika podszedł Johnson, a ja nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Wyglądał cudownie jak zwykle. Miał zwykłą, luźną koszulkę w kolorze białym z kilkoma dziurami oraz czarne dżinsy z przetarciami. Na jego nosie widniały okrągłe okulary. Jasne włosy ułożył do góry, a w jego niebieskich oczach zauważyłam pewien błysk.

- Tobie - odpowiedziała uśmiechnięta Nina.

- Cześć, ślicznotko - mruknął J i lekko musnął moje usta.

Usiadł obok mnie i od razu złączył nasze dłonie.

- Wiedziałem! Wiedziałem! Wiedziałem! Wygrałem! - zaczął nagle krzyczeć przeszczęśliwy Samuel.

Spojrzeliśmy na niego zdezorientowani.

- Wiedziałem, że jesteście razem! - dodał.

- Stary, przecież wszyscy o tym wiedzieli! Sam, ty serio jesteś taki głupi czy tylko udajesz? - Zaśmiał się Gilinsky, ukazując swoje idealnie białe i równe zęby.

- Dzięki, Aria - warknęła Lottie i wyciągnęła portfel.

- Ale co ja zrobiłam? - spytałam zdezorientowana.

- Nie spodziewałam się tego po tobie - rzuciła - Byłam pewna, że nie wybaczysz mu tak szybko - dodała i podała banknot studolarowy w stronę Wilkinsona, który przyjął go z wielką radością.

- Czekaj, czy wy się założyliście? Znowu? - spytał Johnson.

- To była łatwa wygrana, Aria ma miękkie serce - stwierdził Sam.

Wysłałam mu mordercze spojrzenie, w ramach którego dostałam buziaka we włosy.

- Z tym się zgodzę, kiedyś znalazła kota u babci. Rodzice nie pozwolili jej go zatrzymać, babcia też go nie chciała, więc inteligentna Aria schowała go w kartonie w samochodzie i wiozła przez całą drogę. Potem trzymała go przez tydzień w swoim pokoju, aż w końcu wszedł tam Nate i go wypuścił. Jej mama wpadła w szał, kiedy znalazła go wyżerającego żarcie w szafce - przytaknął Tyler.

- Ale i tak został z nami - dodałam ze śmiechem - Właśnie, Jack, poznaj Tylera, mojego kuzyna. Ty, to Jack, mój chłopak.

- Ten Jack - mruknął Ty i podał dłoń blondynowi, uważnie go obserwując.

- Czemu się tak na mnie patrzysz, jakbym ci matkę zabił? - spytał w końcu JJ.

Wybuchnęliśmy śmiechem.

- Próbuję ocenić, czy się nadajesz dla mojej małej Arii. Trochę już o tobie słyszałem - odparł tajemniczym tonem brunet.

- Stary, wiesz, jak to jest z bliźniaczkami. Łatwo się pomylić - rzucił Jack, a ja uderzyłam go mocno w ramię.

Chłopak był kochany, ale czasami tak głupi, że aż w to nie wierzyłam. Brunet parsknął śmiechem.

- Siedemnaście lat, a ja nadal czasem się mylę - dodał, a chłopcy przybili sobie piątki.

Pokręciłam głową z westchnięciem, co wywołało chichot Niny.

- Nina, o której jest ten film w czwartek? - spytała Charlie, odrywając się od swojego zeszytu.

- Jaki film? - Zaciekawiłam się.

- Idziemy do kina na jakiś nowy horror. Idziesz z nami?

- Nie, w piątek mam kartkówkę z historii - żachnęłam się zasmucona.

- To, o której w czwartek? 5.00?

- Albo 4.30, muszę jeszcze sprawdzić - mruknęła Nina.

- Chyba sobie żartujesz - stwierdził Jack wkurzony - W czwartek siedzisz w redakcji!

- Oj, Jacky, ten jeden jedyny raz... - Brunetka złożyła ręce w geście błagalnym.

- Jeden jedyny raz? Jaja sobie robisz? Częściej cię nie ma, niż jesteś!

Zaśmiałam się, kłótnie między tą dwójką były najśmieszniejsze. Johnson posłał mi znaczące spojrzenie, więc zamilkłam.

- Jack, zrób coś! - pisnęła Nina w stronę bruneta, który śmiał się z tej całej sytuacji.

- Ja nie wnikam!

- J, daj spokój, będzie jeszcze Aria, Christina...

- A Christina nie miała iść z nami? - spytała Nessie, a Nina wysłała jej mordercze spojrzenie.

- Jeszcze lepiej! - rzucił Jack.

- Ale masz Arię, spędzicie miłe popołudnie tylko we dwoje - powiedziała brunetka.

- I dobrze, że ją mam, bo na was nie ma co liczyć - mruknął blondyn, przyciągając mnie bliżej do siebie i całując w czoło.

Zarumieniłam się lekko i uśmiechnęłam szeroko.

- Ale jesteście słodcy! - pisnął Sammy dziewczęcym głosem, co wywołało nasz śmiech.

- O mój Boże! - krzyknęła nagle Nessie - Aria, mamy duży problem!

- Co się stało? - zapytałam.

- Roberta też startuje na przewodniczącą!

- Aria zmiażdży ją od razu - stwierdziła Nina, machając ręką.

- Aria, chcesz być przewodniczącą? - zapytał Jack zaskoczony.

- No tak, fajnie, nie?

- Ja pierdzielę! Jack też jest kandydatem na przewodniczącego! - dodała głośnym tonem Nessie i popatrzyła na mojego chłopaka.

- Co? - zapytałam zszokowana, również na niego patrząc.

Gilinsky i Sam wybuchnęli śmiechem. Ja i JJ patrzyliśmy się na siebie, nie wiedząc co powiedzieć.

W tej chwili staliśmy przeciwko sobie, byliśmy wrogami.

- Szykuje się długa wojna - powiedział Tyler.

Miał rację. Miał ogromną rację.

*************

Halo, ludzie, żyje ktoś?

Luźniejszy rozdział na luźną niedzielkę (nie dla mnie)

Jack kontra Aria?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro