Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

  Ziewnęłam głośno i przeciągnęłam się w łóżku.

- Ała! - mruknął chłopak obok mnie.

Zignorowałam go. Otworzyłam oczy, by wziąć telefon do ręki. Było już po dziewiątej.

- Zaraz śniadanie - rzuciłam.

Mama nienawidziła, kiedy spóźnialiśmy się na niedzielne śniadanie. Według niej był to najważniejszy posiłek w ciągu całego dnia, który należało spędzić razem, zwłaszcza w dzień wolny.

- Nigdzie nie idę - powiedział cicho Nate, przysuwając się do mnie i obserwując moje poczynania na telefonie.

Akurat przeglądałam zdjęcia na Snapchacie, które wczoraj dostałam od przyjaciół.

- Kac morderca nie ma serca, co? - zachichotałam cicho.

W tej samej chwili dostałam wiadomość od Johnsona. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Przypomniałam sobie o wczorajszym pocałunku, a na mojej twarzy pojawił się duży rumieniec. Odsunęłam telefon drugą stronę, by brat niczego nie widział.

- Czy ty masz przede mną tajemnice? Pokaż! - krzyknął i rzucił się na mnie całym ciałem.

Pisnęłam zaskoczona i przygnieciona. Złapałam komórkę w obydwie ręce, chcąc uchronić ją od oczu Nathana, jednak było to prawie niemożliwe.

- Nate! Przestań! - krzyczałam, śmiejąc się i rzucając na całym łóżku.

Chłopak zaczął mnie łaskotać, co spowodowało moje głośne piski. Próbowałam zabrać jego ręce, tym samym wyrzucając telefon gdzieś w pościel. W końcu chłopak odsunął się ode mnie nagle. W dłoni trzymał telefon, mój telefon. Wyskoczył gwałtownie z łóżka.

- Nathaniel! - wrzasnęłam wściekła i ruszyłam w pogoń za nim.

Chłopak w samych dresach wyskoczył z pokoju. Trzasnął mi drzwiami przed nosem, co bardzo mnie zirytowało. Fuknęłam i otworzyłam pokój i pobiegłam za nim.

- Nate! Nathan! - krzyczałam i pobiegłam po schodach na dół.

- Ojejku! Jakie słodziaczki! - pisnął.

- Ty debilu! Oddawaj to! - wrzasnęłam wkurzona do granic możliwości.

Brunet wskoczył na kanapę, a ja wraz za nim. Nathaniel oddał mi telefon z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Jesteście razem? - zapytał, a ja znowu spaliłam buraka.

- Co tu się dzieje? - zapytała mama, wchodząc do salonu - Dlaczgo nie jesteście ubrani? Zaraz śniadanie! Jak wy się zachowujecie?

- Oj mamo, daj spokój - rzucił chłopak lekceważąco ze śmiechem.

- W tej chwili proszę iść na górę i się ubrać. Macie pięć minut! - krzyknęła i wróciła do kuchni.

Mimowolnie wywróciłam oczami, ale wstałam z kanapy. Odblokowałam telefon, na którym nadal widniała wiadomość od Johnsona.

Cześć, kochanie jak samopoczucie po imprezie? Nie mogę przestać o tobie myśleć i już tęsknię.

Uśmiechnęłam się szeroko. On był taki słodki, uroczy i kochany.

- To jak? Jesteście razem? - spytał Nate, doganiając mnie.

- Tak, ale nikt jeszcze o tym nie wie, więc milcz - mruknęłamm cicho.

- Ojeju, gratuluję, moja mała, kochana siostrzyczka ma chłopaka! - pisnął Nathan, naśladując głos jednej z moich przyjaciółek.

Wybuchnęłam głośnym śmiechem.

- Co was tak śmieszy? - Usłyszeliśmy nagle znajomy głos.

Odwróciliśmy się zaskoczeni w stronę łazienki. Przy drzwiach stał Tyler. Ubrany był w zwykłą, czarną koszulkę oraz dżinsy. Włosy miał jeszcze mokre po prysznicu. Uśmiechał się do nas szeroko, a ręce wystawił lekko. Od razu podbiegłam do chłopaka i przytuliłam go mocno.

- Tyler! Co ty tu robisz? - zapytałam uradowana.

- Ymm... Teraz mieszkam, nie wiedziałaś? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Stary, kiedy przyjechałeś? - zapytał Nate i przywitał się z chłopakiem lekkim klepnięciem w plecy.

- Wczoraj wieczorem, idealnie na imprezę urodzinową Any. Właśnie, czemu was nie było? Bo ciocia coś mówiła, ale nie za bardzo to zrozumiałem - odparł.

- Ta, to dosyć długa historia - stwierdził Nate lekko zmieszany.

- Mamy dużo czasu, tak gdzieś ze trzy miesiące co najmniej - oznajmił i wyszczerzył zęby w uśmiechu, jakby to była całkiem normalna rzecz.

Taki był chłopak. Nigdy nie przejmował się swoimi problemami, zawsze żartował z nich i miał dobry nastrój. Chyba nic nie mogło go złamać.

- To pogadamy po śniadaniu - rzuciłam, po czym zostawiłam rozmawiających ze sobą braci.

Weszłam do pokoju i szybko wystukałam wiadomość do Jacka. Rzuciłam telefon na łóżko i otworzyłam swoją część szafy. Założyłam zwykłe rurki z dziurami na kolanach oraz koszulę w biało-różowe paski. Włosy związałam w luźnego koka na czubku głowy. W łazience natomiast zmyłam resztki wczorajszego makijażu.

W mojej głowie ciągle siedział Jack. Na samą myśl o nim na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech, a policzki oblewały się rumieńce. Kiedy przypominał mi się nasz wczorajszy pocałunek, czułam motylki w brzuchu. Musiałam powiedzieć dziewczynom i to koniecznie. Zresztą one coś i tak podejrzewały, a może już wiedziały? Johnson na pewno to zaplanował, możliwe, że innym opowiedział. Chciałam się spotkać z przyjaciółkami jeszcze dzisiaj, ale Lottie musiała pomóc w czymś mamie. Zamierzałam powiedzieć im w tym samym czasie, ale najwidoczniej nie było to łatwe zadanie. A gdyby po prostu napisać im wiadomość? Nie, to nie było w moim stylu.

Kiedy opuściłam pokój, rzuciłam bratu koszulkę i poszłam na dół. Śniadanie było już gotowe, więc w ciszy usiadłam i zaczęłam jeść bundz z żurawiną. Do tego popijałam gorącą pokrzywę. Po chwili chłopcy dołączyli do całej rodziny.

- Musimy zastanowić się, gdzie Ty będzie spać - zaczęła nagle mama.

- Ciociu, to nie problem, mogę spać na kanapie - odparł kuzyn, wzruszając ramionami.

- O nie, na pewno nie! - zaprzeczyła od razu kobieta - Jesteś teraz jednym z mieszkańców naszego domu, nie będziesz spać w salonie. Niestety nie mamy dla ciebie wolnego pokoju. Wcześniej myślałam, że mógłbyś spać z Nathanielem, ale teraz, gdy wszystko się pokomplikowało - dodała mama, patrząc na mnie wymownie, a ja wywróciłam oczami.

- Co się pokomplikowało? - spytał zaskoczony chłopak.

- To długa historia, ale teraz Aria mieszka ze mną - powiedział Nate - Ale spoko, ty też możesz z nami zamieszkać. Im więcej, tym weselej.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł - mruknęła mama.

- Tak! - pisnęłam uradowana.

Stella westchnęła głośno i lekko pokiwała twierdząco głową, a my przybiliśmy sobie piątki.

- Aria, zajmiesz się Tylerem w szkole? I może pójdziecie teraz na jakiś spacer? - zaproponowała, a ja przytaknęłam entuzjastycznie.

- To za pół godziny - dodałam, po czym zabrałam swój talerz do zmywarki i pobiegłam na górę.

Usiadłam na krześle przy parapecie, by zrobić sobie lekki makijaż. Zajęło mi to niecały kwadrans. Opadłam na łóżko i odblokowałam telefon. Zauważyłam jedno nieodebrane połączenie od mojego chłopaka. To brzmiało tak niewiarygodnie, ale i tak pięknie. Wybrałam numer do niego, a po kilku sygnałach usłyszałam zaspany głos blondyna.

- Halo?

- Hej, J, dzwoniłeś - powiedziałam i włączyłam głośnomówiący, by jeszcze odwiedzić Snapchata oraz Instagrama.

- Hej, księżniczko. - Zarumieniłam się na owe sformułowanie. - Wyspałaś się?

- No w miarę, chociaż Nate cały czas mnie kopał. A ty? Żyjesz jakoś?

- Jakoś - zaśmiał się - Jakie plany na dzisiaj?

- Nic takiego raczej, muszę się trochę pouczyć hiszpańskiego, pewnie jutro zrobi kartkówkę - odparłam - A ty masz jakieś plany?

- G zarządził, że dzisiaj będziemy śpiewać. Wiesz, mamy konkurs w grudniu i musimy to wygrać - oznajmił.

- A no tak, pamiętam, pamiętam. To bawcie się dobrze - uśmiechnęłam się lekko, a blondyn westchnął.

- To wcale nie jest fajna zabawa. G tylko jęczy, że to jest źle i to jest źle, że za wolno rapuję, że rapuję za szybko, masakra no - dodał, a ja parsknęłam śmiechem.

- J, ja muszę kończyć, do zobaczenia jutro?

- Do zobaczenia w szkole, kochanie - odpowiedział, a ja znowu się zarumieniłam.

Zakończyła połączenie i zeszłam na dół.

- Idziemy? - spytałam, gdy ujrzałam kuzyna leżącego na kanapie przed telewizorem.

- Jasne - odparł i wstał.

- Nate, zabierasz się z nami?

- Nie mam na to siły - jęknął chłopak.

Zachichotałam, po czym przeszłam na korytarz, gdzie włożyłam buty. W ciszy wyszliśmy z domu. Postanowiłam iść do parku, który znajdował się blisko. Była ładna pogoda, a nic lepszego nie wpadło mi do głowy.

- Więc... - zaczął nagle brunet, kopiąc kamyk na chodniku.

- Więc... - powtórzyłam uśmiechnięta.

Naprawdę bardzo się cieszyłam z przyjazdu tutaj Tylera. Wszystko zaczynało się układać. Nie licząc Anabelle, oczywiście, ale to już nie było istotne.

- O co chodzi z Anabelle? I co z tamtym chłopakiem, o którym mówił ostatnio Nate? - spytał zaciekawiony.

- To naprawdę długa historia - stwierdziłam, ale zaczęłam opowiadać całą historię przyjacielowi. Pominęłam kilka małoistotnych faktów, na przykład mojej chwilowej słabości do Sama, czy parę wyzwisk, którymi dostałam w twarz od Jacka. To nie było miłe, więc nie chciałam znowu o tym przypominać każdemu naokoło.

- To nieźle się tutaj bawicie - powiedział Ty, kiedy udało mi się streścić całą historię.

Akurat weszliśmy do parku, gdzie biegały dzieci oraz psy. Usiedliśmy na pobliskiej ławce, która znajdowała się przy małym stawie.

- No nie mogę narzekać na nudę - mruknęłam i cicho zachichotałam.

- To całkiem spoko, że masz chłopaka. Pozwolisz, że sam go poznam i ocenię. Muszę sprawdzić, czy się nadaje - oznajmił.

- Jasne, na pewno się polubicie - powiedziałam - A ty? Jakaś dziewczyna pojawiła się na horyzoncie?

- Pojawiła się szybko i jeszcze szybciej zniknęła - westchnął, patrząc w oddal.

- Jak to? - zapytała zaciekawiona.

- Poznałem ją, było super fajnie, a potem dowiedziała się co nieco o mnie, usłyszała o paru moich wybrykach i stwierdziła, że nie będzie umawiać się z kimś takim jak ja. Byłem tak wściekły, że włamałem się do szkoły i namalowałem to pieprzone graffiti. Zdemolowałem dwie sale, ale naprawdę zabolało mnie to, jak postąpiła. Nie kontrolowałem siebie. Wszystko tak szybko się działo, alarmy, policja, krzyki matki.

- Przykro mi - powiedziałam cicho i przytuliłam lekko kuzyna - Ale jak zobaczy, że się zmieniłeś, to zmieni zdanie?

- Już za późno. Ma nowego gościa. Przewodniczącego szkoły, który jest prymusem, bierze udział we wszystkich olimpiadach i akcjach charytatywnych. A ja nawet nie jestem w stanie zdać - odpowiedział wkurzony, a mi się zrobiło naprawdę szkoda chłopaka.

- Trochę się teraz ogarniesz, poprawisz oceny i wszystko będzie okej - powiedziałam pocieszająco.

- Nie wiem. Spieprzyłem na całej lini - westchnął, opierając głowę na moim dekolcie.

Delikatnie objęłam jego szyję, palcami bawiąc się jego kosmykami. Nastała pełna spokoju cisza.

- Aria?

Odwróciłam się w drugą stronę i ujrzałam Vanessę. Latynoska szła zdziwiona w naszą stronę, nie spuszczając wzroku z Tylera. Chłopak spojrzał w tym samym kierunku. Dziewczyna stanęła przed nami zezłoszczona.

- Co robisz? Kto to? Co z Jackiem? - pytała.

- Spokojnie, to Tyler, mój kuzyn. Ty, to moja przyjaciółka, Vanessa - powiedziałam - A co ma być z Jackiem?

Ness przywitała się z moim kuzynem, posyłając mu swój firmowy, wyćwiczony uśmiech, po czym usiadła obok.

- Jack wie? - zadała pytanie, nadal obczajając chłopaka.

- Jeszcze nie - rzuciłam - Czekaj... Niby czemu miałby wiedzieć?

- No przecież jesteście razem - odparła, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

- Skąd wiesz? - Podniosłam głos zdziwiona.

- Daj spokój, wszyscy wiedzą. Jak wczoraj wyszliście razem z domu tacy szczęśliwi, ciężko było się nie domyślić - zachichotała, a ja oblałam się rumieńcem - A ty, Tyler, co tutaj robisz?

Chłopak odparł w skrócie, co bardzo zadowoliło moją przyjaciółkę. Wysłała mi znaczące spojrzenie, a ja już wiedziałam, co to oznacza. Vanessa znalazła sobie nowego krasza, Tylera.

**************

Boże, nauka wróciła....

Jak wrażenia po rozdziale? I szkole?  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro