Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

  Weszłam do domu i rzuciłam ogromną walizkę na podłogę. Byłam cholernie zmęczona po wielogodzinnym locie powrotnym samolotem, który spędziłam obok jakiejś tapeciary gadającej przez cały czas o złamanym paznokciu, makijażu oraz ciuchach. Myślałam, że oszaleję i z własnej woli wylecę prosto do wody pod nami. Cudem wytrzymałam.

- Aria! - krzyknęła mama, pojawiając się na korytarzu.

Od razu mnie przytuliła, a ja wtuliłam się w jej ciało.

- Cześć mamo, ale za tobą tęskniłam - mruknęłam cicho - A już najbardziej za twoim jedzeniem!

Stella parsknęła śmiechem.

- A gdzie tata? Śpi? - zapytałam.

- Oszalałaś? Też na was czekałem! - Nagle z kuchni wyłonił się tata, po czym przytulił mnie mocno.

- A gdzie jest Anabelle? Pewnie nie radzi sobie z walizkami na schodach - zachichotała mama, a ja zesztywniałam.

- Nie obchodzi mnie to - odparłam zimnym tonem, ale zgodnie z prawdą.

Prawdopodobnie nie zdążyła na autobus, mnie odwiozła mama Vanessy. Any próbowała mnie przepraszać, ale kompletnie ją ignorowałam. Na początku starała się to wszystko obrócić w żart, potem jeszcze zarzuciła mi, że jestem przewrażliwiona! Przewrażliwiona! To już był szczyt podłości, ale ona taka już była.

- Aria, dlaczego jesteś taka złośliwa w stosunku do siostry? - zapytał tatuś.

- To nie jest moja siostra - warknęłam, zerkając w kierunku do schodów, z których zbiegał mój starszy brat.

Pisnęłam głośno szczęśliwa, widząc jego twarz. Szybko podbiegłam do Nate'a i przytuliłam go mocno.

- Jezu, jak ja za tobą tęskniłam! - krzyknęłam, czując łzy w oczach.

- Ja też. Bez ciebie było tak nudno - westchnął.

- Muszę ci tyle opowiedzieć - mruknęłam.

- No właśnie, ja czekam. Chodź na górę - odparł i złapał mnie za rękę, ciągnąc w kierunku schodów.

- Nie tak prędko, Ario - powiedziała srogo mama, a ja mimowolnie wywróciłam oczami.

- Co się stało? Dlaczego mówisz tak o Anabelle? - spytał tata.

- Niech wam się sama pochwali genialnym planem - syknęłam i, nie czekając na reakcję rodziców, poszłam na górę.

- Porozmawiamy jutro! - krzyknęła mama na odchodne.

- Aria, o co chodzi? - zapytał Nate, biegnąc za mną.

Stanęłam na korytarzu.

- O tym właśnie chciałam z tobą porozmawiać - westchnęłam.

- Co się stało w Cancun? - zapytał głośno, a ja go uciszyłam gestem dłoni.

Był już późny wieczór, a właściwie środek nocy, więc Mandy zapewne spała. Nie chciałam jej budzić. Nie byłam gotowa na jej cały entuzjazm.

- To długa historia - mruknęłam, a w oczach poczułam łzy na samo wspomnienie wczorajszego dnia.

- Chodź, mam twoje ulubione chipsy - rzucił, obejmując mnie ramieniem.

Byłam padnięta, ale rozmowa z bratem była o wiele ważniejsza niż moje samopoczucie. Miałam cichą nadzieję, że mama pozwoli mi nie iść jutro do szkoły. Większość osób uczestniczących w wycieczce miała taki plan. Wiedziałam, że nie wstanę jutro o 6.00 rano. Poza tym, na pewno miałam mnóstwo zaległości. Potrzebowałam dnia, nawet dwóch. Albo całego tygodnia, ewentualnie miesiąca.

Weszliśmy do pokoju Nate'a, w którym panował porządek. Ułożyłam się wygodnie na szarej pościeli. Głowę położyłam na miękkiej poduszce. Zgarnęłam do ust cebulowe krążki, którego smaku mi brakowało. W Cancun jedliśmy głównie meksykańskie potrawy, większość z nich była tak ostra, że ledwo przechodziła mi przez usta. Ale i tak była to moja ulubiona kuchnia.

Nathan położył się naprzeciwko mnie.

- Czekam - oznajmił.

- To czekaj dalej - mruknęłam, ale zaczęłam opowiadać bratu całą historię, nie oszczędzając żadnych szczegółów. Opowiadałam o dziwnych fazach Alexa, bójce, chwilowej wątpliwości co do przyjaźni z Samem, śmiesznych sytuacjach i wszystkich akcjach, w których brała udział Anabelle.

Kiedy skończyłam, minęła ponad godzina. Nigdy nie byłam dobra w krótkim i ścisłym streszczaniu opowieści. Na szczęście Nathan o tym dobrze wiedział i był przygotowany. Zdążyliśmy zjeść dwie paczki chipsów, opakowanie krakersów i po zestawie z McDonaldsa, które brat kupił dwie godziny wcześniej.

- Rety, nasza siostra jest taką suką! - oznajmił Nathaniel.

Chłopak był naprawdę zszokowany postawą blondynki. Widziałam po jego twarzy, że na początku nie chciał mi uwierzyć, ale musiał. Taka była prawda. Dostrzegłam też, że bardzo go to dotknęło i zraniło. Mimo tego, że oni zawsze się kłócili, kochali się bardzo mocno. Jako rodzina byliśmy bardzo zżyci ze sobą. Przynajmniej kiedyś, bo ja nie miałam zamiaru przyznawać się Anabelle, chociaż była moją starszą siostrą bliźniaczką. Nie chciałam na nią nawet patrzeć, ale musiałam. Nawet w lustrze widywałam ją każdego dnia, patrząc na siebie.

- Masakra - westchnęłam zmęczona, przymykając powieki.

- Serio, po prostu nie wierzę. Aż mam ochotę ją wywalić przez okno - dodał, a ja parsknęłam śmiechem.

- To nie jest głupi pomysł - odpowiedziałam.

- Dochodzi pierwsza, a ty masz głupie pomysły, więc chodźmy spać - rzucił Nate, po czym wstał.

- Czekaj... Nie chcę z nią spać w jednym pokoju! - powiedziałam nagle, podrywając się do góry.

Brunet spojrzał na mnie, myśląc intensywnie.

- Nate, proszę. Nie będę z nią spać, nie będę z nią mieszkać - dodałam.

Nie pomyślałam o tym wcześniej. Ja naprawdę nie wyobrażałam sobie spędzić choćby godziny z nią w jednym pomieszczeniu. Na pewno doszłoby do konfrontacji, ja zaczęłabym krzyczeć i płakać, ona rzucać przedmiotami. Sama jej obecność sprawiała, że miałam ochotę coś jej zrobić.

- Mogę spać na kanapie - mruknęłam cicho - I pomieszkiwać w salonie.

- Zamieszkasz ze mną - oznajmił, a ja pisnęłam szczęśliwa.

Przeskoczyłam przez łóżko, po czym wskoczyłam na brata, przytulając go mocno. On krzyknął, ale złapał mnie.

- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - dodałam i pocałowałam go w policzek - Jesteś moim ulubionym bratem!

- Bo jedynym - zaśmiał się.

- Nieprawda! Jest jeszcze Sam, też jak brat i Tyler... - dodałam zamyślona.

- Och, daj spokój. Ja jestem ten jedyny i najukochańszy! - odparł lekko oburzony, a ja zachichotałam.

- Jesteś, jesteś - prztaknęłam i stanęłam na drewnianej podłodze - To ja idę po poduszkę i koc.

Nate przytaknął, a ja wyszłam z pokoju. Wzięłam głęboki wdech, zastanawiając się, jaka jest szansa na to, że moja siostra już się położyła. Niewielka, Anabelle była nocnym markiem. I przespała większość lotu. Musiałam wynaleźć jakiś plan działania. Całkowite ignorowanie jej chyba było najlepszym pomysłem. Już miałam cicho wchodzić, kiedy poczułam wibracje w kieszeni spodni. Mimowolnie wywróciłam oczami. Kto normalny dzwonił o pierwsze ranem? Spojrzałam na wyświetlacz. Jack Johnson.

- Halo? - szepnęłam cicho, gdy przesunęłam zieloną słuchawkę.

- Hej, Aria. Obudziłem cię?

- Gdybyś mnie obudził, zaczęłabym się na ciebie drzeć - mruknęłam, stojąc na korytarzu jak idiotka.

Miałam nadzieję, że rodzice poszli spać. Gdyby mnie teraz tutaj zobaczyli, miałabym przypał.

- Racja! - parsknął śmiechem - Wybierasz się jutro do szkoły?

- Jack, jest prawie pierwsza, a ty dzwonisz tylko po to, by się zapytać, czy idę jutro do szkoły? - spytałam sarkastycznie.

Mogłam śmiało powiedzieć, że wczoraj wrócił do nas stary Johnson. Jack zachowywał się tak samo, jak na początku naszej znajomości. Był miły, śmieszny, słodki, pomagał mi, dużo rozmawialiśmy. Widziałam, jak się starał, ale to jeszcze nie był odpowiedni czas. Nadal miałam obawy.

- Nie, chciałem się też dowiedzieć, jak się czujesz po powrocie do Stanów. Mnie jest tak zimno, że leżę pod kołdrą i kocem w dresach i bluzie - oznajmił, a ja mimowolnie wywróciłam oczami i parsknęłam cicho śmiechem.

- Mi też jest zimno, więc siedzę w puchatej bluzie mojego brata - odparłam zgodnie z prawdą - I nie wydaje mi się, bym szła do szkoły. Mam za dużo zaległości i bym tam chyba zamarzła.

Chłopak wybuchnął śmiechem.

- To może znalazłabyś trochę czasu, by przerobić zdjęcia? Wiesz, został tydzień do wydania, a na wycieczkę chcę poświęcić połowę gazetki co najmniej.

Czemu mnie to nie dziwiło? Jack wrócił i TT było najważniejsze.

- Zobaczę, co da się zrobić - przytaknęłam.

- Świetnie, to do zobaczenia niedługo! - odparł wesołym tonem, po czym się rozłączył.

Ziewnęłam przeciągle. Czy on wypił dwa litry kofeiny i dwa kolejne energetyków, że miał tyle energii i czasu wolnego na rozmyślaniu o gazetce? Ja w głowie miałam tylko wizję miękkiego łóżka Nate'a. Weszłam do pokoju. Na moje nieszczęście Anabelle nie spała, tylko siedziała w telefonie przy zgaszonym świetle. Zapaliłam je, całkowicie ignorując blondynkę.

- Ej! Zgaś to! - powiedziała, kiedy widziała, jak idę do swojego łóżka - Nie będę chodzić za ciebie, bo mam bliżej, nie myśl sobie!

Z pokerową twarzą zgarnęłam poduszkę oraz ulubiony koc, po czym ruszyłam do wyjścia.

- Co ty robisz? - zapytała zdziwiona.

- Nie myśl sobie, że będę z tobą spać. Jeszcze mnie zabijesz we śnie. Kto wie, do czego jesteś zdolna? - warknęłam i zgasiłam światło.

Nim ona zdążyła cokolwiek powiedzieć, ja już wyślizgnęłam się z pomieszczenia. Odetchnęłam z ulgą głośno. Wiedziałam jednak, że najtrudniejsze czeka mnie dopiero jutro. Rozmowa z rodzicami. Byłam ciekawa, jak ona to rozegra. I kiedy zrozumie, że to nie był żaden pieprzony żart i nigdy jej tego nie zapomnę?

**********

Słaby?

Jutro chyba będzie ciekawiej :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro