Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

  Tak długo marzyłam o tej chwili. W myślach odtwarzałam nasz pierwszy pocałunek praktycznie każdego dnia. I w końcu to się stało, w najmniej oczekiwanym przeze mnie momencie. W mojej głowie panował istny chaos. Nie wiedziałam, co robić. Byłam wściekła, załamana, a jednocześnie zdziwiona i zdezorientowana. Stałam tak, kiedy Johnson trzymał moją twarz, a ustami lekko napierał na moje. Po chwili jednak opanowałam się i oddałam pocałunek. Wyłączyłam wszystkie myśli i skupiłam się na tym momencie. Po moich policzkach spływały słone łzy, ale nie przejmowałam się nimi. Miałam całe ciało zdrętwiałe. Jego usta były miękkie, takie jak zapamiętałam. Całował mnie delikatnie, czule.

- Aria, kurwa! Co ty robisz, do cholery?! - wrzasnął nagle ktoś.

Odskoczyłam jak oparzona od Jacka. Alex biegł wściekły w naszą stronę.

Cholera! Gorzej już chyba być nie mogło! Jeszcze tego debila mi tutaj brakowało. Nie, miałam już dosyć. Nie chciałam z nim nawet rozmawiać, dlaczego właśnie teraz? Czemu ja miałam takiego pieprzonego pecha?

Brunet podszedł do Jacka i zaczął go szarpać.

- Wiedziałem! Kurwa, wiedziałem, że lecisz ze mną w kulki! Obstawiałem Sama! Ale ty, Johnson?! - krzyczał jak opętany.

Stałam tam zamurowana, nie wiedząc, co zrobić.

- Stary, ona nawet nie jest twoją dziewczyną! - krzyknął blondyn, próbując się bronić. Uderzył Alexandra w twarz tak mocno, aż ten odskoczył lekko. Z nosa chłopaka spłynęła krew, a ja pisnęłam mimowolnie.

- Alex, przestań! - krzyknęłam w końcu przerażona.

Brunet jednak prawdopodobnie mnie nie słyszał, kolejny raz popadł w swój atak szału. Co ja miałam teraz zrobić? Pomyślałam, że dobrym pomysłem było szybkie pobiegnięcie do domu, by zawołać któregoś z chłopaków, ale za bardzo bałam się ich tutaj zostawić.

Brunet nie był dłużny Johnsonowi i mocnym ciosem walnął go prosto w oko. Blondyna zamroczyło na chwilę, co wykorzystał jego przeciwnik. Zaczął go bić.

- Oboje jesteście pieprzonymi zdrajcami! A ja wam zaufałem! Jesteście zwykłymi kurwami! Nienawidzę was! Miałem cię za przyjaciela! - wrzeszczał.

W końcu wkroczyłam do akcji, bo nie mogłam patrzeć na cierpienie Jacka. Starałam się odsunąć Alexandra, ale był zbyt silny. Przy okazji uderzył mnie łokciem w klatkę piersiową, przez co straciłam oddech. Nagle J upadł na gorący piasek, a Alex stanął nad nim, po czym napluł na niego.

- Nigdy ci tego nie daruję, rozumiesz? Jeszcze mnie popamiętasz za kradzież dziewczyny! - oznajmił lodowatym tonem, aż mnie przeszły ciarki.

Alex odwrócił się do mnie, po czym złapał moją szczękę. Próbowałam się wyrwać, ale nic to nie dało. Jego palce szybko zaciskały się na mojej skórze, co prowadziło do cholernego bólu. W moich oczach pojawiły się łzy.

- A ty... Ty jesteś pieprzoną suką! Dziwką, zdzirą! - wysyczał, patrząc mi w oczy - Zwodziłaś mnie, okręciłaś wokół palca, a potem... Poszłaś w ręce mojego najlepszego kumpla, który najwyraźniej tylko na to czekał - dodał, po czym puścił mnie szybko, a jego rękę wylądowała na moim policzku z głośnym plaskiem. Odskoczyłam, łkając, a wściekły chłopak odszedł w stronę domu. Obserwowałam go, dopóki nie zatrzasnął za sobą drzwi, bo bałam się, że wróci.

- Wszystko okej? - zapytałam Jacka, który zdążył już wstać.

Podeszłam do niego, dokładnie patrząc na jego twarz. Chłopak miał rozerwaną wargę, z której powoli spłynęło kilka kropelek krwi. Skóra wokół jego oka powoli zmieniała barwę. Zerknęłam w jego niebieskie oczy i nagle przypomniała mi się pewna chwila z nim w roli głównej. Była to impreza. Staliśmy naprzeciwko siebie, nasze głowy dzieliły centymetry. Chłopak patrzył na mnie z pogardą, z jego ust wypływały wyzwiska na mój temat. Potrząsnęłam głową lekko i odwróciłam wzrok.

- O mnie się nie martw, wszystko będzie ze mą okej, a co z tobą? - zapytał, lekko dotykając mojego pulsującego policzka.

Odsunęłam się lekko, co zdezorientowało blondyna.

- Jack, musimy porozmawiać - rzuciłam lekko zestresowana.

- Dobrze, ale chodź, najpierw musisz przyłożyć sobie lód na policzek - odpowiedział i wyciągnął do mnie rękę.

- Nie, Jack, chcę to załatwić teraz - oznajmiłam stanowczo.

- Aria, ja wiem, przepraszam... - zaczął.

- Jack, czy ty naprawdę uważasz, że wrócisz sobie do mnie tak po prostu? Pięć minut temu zerwałeś z moją siostrą! Naprawdę myślisz, że będziesz tak latać i skakać? Jeszcze jakiś czas temu chodziłeś i mnie wyzywałeś na każdym kroku! - krzyknęłam.

- Aria, ja przepraszam, byłem cholernym idiotą! - odparł.

- Jack, jeszcze kilka dni temu tak bardzo mnie nienawidziłeś, że nawet nie mogłeś na mnie patrzeć!

- Nie wiesz, co Anabelle powiedziała mi na twój temat. Ja na początku też w to nie uwierzyłem, ale ona zaczęła mi pokazywać screeny rozmów między tobą a nią! To wszystko było takie realne...

- Och, Jack, daj spokój! Naprawdę uwierzyłeś, że spotykałam się z tobą tylko dla zapewnienia sobie dobrego miejsca w gazetce? - parsknęłam.

- To była tylko mała część tego, co ona mi powiedziała. Pokazała mi wiadomości, w których na każdym kroku się ze mnie naśmiewasz i obrażasz. Powiedziała, że się tylko mną bawisz, że robisz tak bardzo często z chłopakami, bo tak naprawdę nie masz serca. Mówiła, że to ona jest tą dobrą bliźniaczką. Opowiadała, że od dawna byłem twoim planem. Czułem się zdezorientowany, kiedy tak nagle mnie zostawiłaś w TT. Ona powiedziała, że taki był twój plan. Na początku nie chciałem jej wierzyć, ale była tak przekonująca, jeszcze te wiadomości. To wszystko było tak realne, a ja byłem takim idiotą.

- Byłeś - przytaknęłam, ocierając wierzchem dłoni łzy, które zdążyły popłynąć w międzyczasie.

Zaczęłam patrzeć na blondyna z innej perspektywy. Nie wiedziałam, że był tak skołowany po tym, jak wyjechałam. A to, co mówiła mu Any, rzeczywiście składało się w jedną pełną całość.

- Aria, proszę, wybacz mi - powiedział, klękając przede mną, a ja parsknęłam śmiechem.

- Jack, rzuciłeś się w objęcia mojej siostry - dodałam.

- Nigdy nie przestałaś mi się podobać - oznajmił, a ja wtedy już całkiem się pogubiłam.

- Czemu z nią byłeś? - zapytałam, bo to było nielogiczne.

- Nie wiem - mruknął. Prychnęłam. - Trochę z zemsty, chciałem się odegrać na tobie, za to, jak mnie potraktowałaś. Przyszło mi też do głowy, że jeśli zacznę się umawiać z inną laską, to mi szybko przejdzie z tobą, a ona tak szybko się napatoczyła. Nie pomogło.

Nastała chwila cisza, która przepełniona była napięciem.

- Aria, proszę, wybacz mi - poprosił blondyn.

Patrzyłam na niego, ale moje usta pozostawały zamknięte. Nie wiedziałam, co robić, miałam kompletny mętlik w głowie.

- Nie wiem, Jack. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo mnie zraniłeś? - zapytałam drżącym głosem. Byłam bliska płaczu.

- Wiem i przepraszam cię za to. Naprawdę tego żałuję. Daj nam szansę, daj mi szansę.

- Same słowa nie wystarczą. Nie wiem, czy jest dla nas jeszcze jakaś szansa - mruknęłam zimnym tonem, odwracając wzrok.

Chłopak powoli podniósł się z piasku, po czym spojrzał prosto w moje oczy.

- Będę o ciebie walczył. Zrobię wszystko, byś mi wybaczyła - oznajmił pewnym siebie tonem.

Wiedziałam, że Jack był w stanie posunąć się do wszystkiego. Spojrzałam w dół, bo nagle moje różowe japonki stały się bardzo interesujące. Westchnęłam głośno, myśląc intensywnie. Co ja miałam teraz zrobić?

- Zobaczymy - powiedziałam, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech pełen nadziei.

Johnson zawsze myślał pozytywnie. Odeszłam od niego i ruszyłam w stronę domku. Trochę bałam się kolejnego spotkania z Alexem, ale tam byli wszyscy, więc nie mógł mi nic zrobić. Miałam nadzieję, że się ode mnie odczepi raz na zawsze. Na dole nikogo nie było. Zapewne wszyscy, oprócz tych dwóch suk, poszli na górę, by obgadać całą tę sytuację. Wyjęłam z zamrażarki trochę lodu, by przyłożyć go na mój obolały policzek. Alex miał naprawdę mocne ciosy. Zmęczona powłóczyłam się na górę. Miałam ochotę iść spać, by nie myśleć o tej całej sytuacji. Miałam kompletny chaos w głowie, ale wiedziałam, że moje uczucie do Johnsona się obudziło. Ale czy ja mogłam mu zaufać? Czy warto było dać mu drugą szansę? Powinnam kierować się rozumem czy sercem? Westchnęłam głośno i otworzyłam drzwi do pokoju. Było pusto, na szczęście. Oparłam się o drzwi i rozpłakałam się. Znowu. Musiałam być silna, ale nie mogłam pozbierać się po tym, jak zachowała się moja siostra.

- Aria, chodź, już dobrze. - Nagle z balkonu wyszedł Wilkinson, który przytulił mnie mocno.

- Sam, co teraz? - załkałam - Co ja mam z nią zrobić? Co ja mam zrobić z Jackiem? Ona już nie jest moją siostrą, jak mogła? Dziękuję, że to zrobiłeś, musiałam znać prawdę. A Jack? I jeszcze Alex, och Sam!

Gadałam trzy po trzy, ale blondyn i tak mnie zrozumiał.

- Z Anabelle musisz to załatwić sama, a Jack... - westchnął ciężko - Czujesz coś do niego?

Przytaknęłam cicho.

- To daj mu szansę, tylko jeszcze nie teraz. Wiesz, jak to jest. Blondynki są z reguły głupie. - Rzuciłam mu mordercze spojrzenie, a on zaśmiał się i ułożył mnie na łóżku. - A Jack jest blondynem. Wychodzi na to, że też jest głupi. On tego żałuje. I też został oszukany, więc nie zwalaj na niego całej winy. Popełnił błąd i bardzo cierpi. Jak ty.

- Skąd ty to wszystko wiesz? - zapytałam, ocierając łzy o poduszkę Niny.

- Kochanie, ja wiem wszystko. - Machnął ręką, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

- Szkoda tylko, że na sprawdzianach nie wiesz nic - zachichotałam i pociągnęłam nosem.

- To taka chwilo amnezja, wiesz... Poza tym to ty wiesz wszystko na sprawdzianach, więc ja nie muszę. Widzisz? Idealnie się dopasowujemy. - Wyszczerzył zęby.

Nastała cisza.

- Rozumiem, że nie powiesz mi, co ci się stało w policzek, prawda? - zapytał w końcu zniecierpliwiony.

- Alex mnie uderzył. Widział, jak całuję się z J - mruknęłam.

- Co? - Chłopak wstał gwałtownie. - Zabiję tego śmiecia! - krzyknął, po czym ruszył do wyjścia.

- Sam, nie zostawiaj mnie - wychrypiałam smutno.

- Zawołam Ninę i szybko wrócę. Tylko sobie pogadam z tym gnojem - oznajmił i wyszedł.

Położyłam głowę na poduszce, oddychając ciężko. Nie miałam siostry, ale miałam najlepszych przyjaciół na świecie. I tylko to się teraz dla mnie liczyło.

***********

Co myślicie teraz?  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro