Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

  Usiadłam na kanapie i zdjęłam adidasy. Rozmasowałam obolałe stopy.

-Boże, jak dobrze, że to już koniec! - krzyknął Gilinsky, padając obok mnie.

- Idę się położyć - mruknął Johnson i ruszył na górę.

Zauważyłam zirytowany wzrok mojej siostry, którym odprowadziła blondyna na sam szczyt schodów. Czyżby się pokłócili? Wysłałam znaczące spojrzenie Lottie. Ona jednak była zbyt pochłonięta robieniem zdjęcia na Snapchacie, by to dostrzec.

- Nigdy więcej - dodał Sam i położył się na białym, futrzanym dywanie.

- Ale było warto - stwierdziłam, po czym oparłam się o Jacka.

Właśnie wróciliśmy z kilkugodzinnej pieszej wycieczki do jednego z największych rezerwatów przyrody w Cancun. To było naprawdę cudowne doświadczenie. Charlotte zrobiła mnóstwo zdjęć. Widzieliśmy rzadkie gatunki kolorowych papug, piękne kwiaty, oryginalne drzewa oraz ogromne wodospady i jeziorka. Oczywiście nie obyło się bez śmiechów i głupich akcji. Gilinsky popchnął Sama, który wpadł do wody. Potem brunet sam wskoczył do przyjaciela. Dyrektor był tak wściekły! Kazał chłopcom stawić się wieczorem w jego domku, miał im wymyślić jakąś karę. Niestety powrót nie był tak fantastyczny. Temperatura podskoczyła do ponad trzydziestu stopni. Wszyscy byli już zmęczeni kilkukilometrowym marszem w słońcu. Końcówkę wycieczki spędziłam na plecach Wilkinsona.

- Aria, zrobić ci masaż? - zaproponował Alex, pojawiając się w salonie ze szklanką soku.

Stanął za mną, lekko dotykając moich ramion.

- Nie, dzięki - mruknęłam.

Chciałam strącić jego ręce, ale było mi trochę głupio robić to przy wszystkich.

- Aria nie lubi masażów - dodała Anabelle.

Brunet oddalił się ode mnie urażony, jakbym popełniła jakiś radykalny błąd.

- Może pójdziemy później na plażę? - zaproponował.

- Razem z dziewczynami robimy... -zaczęłam.

- Będziemy oglądać nowy sezon Orange is the new black - przerwała mi Charlotte.

Rzuciłam jej zdziwione spojrzenie. Przecież Nina wymyśliła nocny wieczór. Ruda oczami wykonała ruch w kierunku mojej siostry oraz jej przyjaciółki, a potem na Alexa. Nie do końca zrozumiałam, o co jej chodziło. Nasze plany były jakąś tajemnicą? Postanowiłam to zignorować, dziewczyna zawsze miała jakieś dziwne pomysły oraz myśli.

- Ale ja z chęcią z tobą pójdę, pogadamy sobie - dodał Wilk.

Parsknęłam śmiechem.

- Jasne, tylko o tym marzę - rzucił sarkastycznie brunet.

- Ej, to dobry pomysł, możemy sobie urządzić ognisko na plaży - stwierdził G - Tylko trzeba Johnsona poprosić, by załatwił gałęzie. On lubi po lasach chodzić, to jego klimat - dodał.

Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem, natomiast Alex, Anabelle oraz Mia patrzyli na nas zdezorientowani. Brunet nawiązywał do jednego z przypałów, który jakiś czas temu odwalił blondyn.

- Jack kiedyś założył się z Samem, że znajdzie w parku drzewo z podręcznika od biologii. Krążył po tym lasku przez bite trzy godziny i nie chciał się poddać. W końcu wszedł na drzewo, by je znaleźć z innej perspektywy, a potem utknął - oznajmiłam, śmiejąc się.

Mia zachichotała cicho, ale zamilkła, gdy Any uderzyła ją w ramię.

- Aha - rzuciła siostra.

- No dobra, to ja poszukam pianek, G załatw te metalowe patyki na pianki - powiedział blondyn i z przeciągłym jękiem wstał z podłogi.

- Pomogę ci! - rzuciła zbyt entuzjastycznie Mia, po czym ruszyła za chłopakiem.

Podniosłam brew zirytowana, odprowadzając ich wzrokiem. Przez te trzy dni zdążyłam zauważyć, że Mia kleiła się do Wilkinsona i nie opuszczała go na krok. Już nie wspominając o tym, jak go obserwowała przez cały czas. Chłopak mówił mi też o tym, że dziewczyna polubiła mu wszystkie, wszyściusieńkie zdjęcia na Instagramie. Wkurzało mnie to, ale Mia i tak nie miała u chłopaka najmniejszych szans.

Rzuciłam znaczące spojrzenie przyjaciółce, a ona zachichotała. Gilinsky również się podniósł.

- Idę po te metalowe kijki do dyra - mruknął ze śmiechem.

Zanim jednak zdążył wyjść, drzwi otworzyły się na oścież, a my ujrzeliśmy Ninę oraz Nessie z wypełnionymi po brzegi papierowymi torbami.

- Cześć, kochanie - powiedziała brunetka, po czym pocałowała w usta swojego ukochanego.

Uwielbiałam na nich patrzeć, choć rzadko kiedy ukazywali publicznie uczucia, nie wiedziałam dlaczego. Głównie w najbliższym gronie się przytulali i całowali.

- Weźmiesz te zakupy i je rozpakujesz? - zapytała.

- Ale muszę iść... - zaczął.

Dziewczyna jednak podała mu bez słowa zakupy, które przyjął z głośnym jękiem.

- Co wyście kupiły? - zadał pytanie, zanim poszedł do kuchni.

Wybuchnęłam śmiechem, widząc zwycięski uśmiech Niny.

- Tak się załatwia sprawy z chłopakiem - dodała - Chodźmy na górę.

Posłusznie ruszyłyśmy za brunetką, zostawiając moją siostrę samą w salonie.

- Charlie, o co ci chodziło na dole? - spytałam, kiedy weszłyśmy do pokoju dziewczyn.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni, by znaleźć naszą ulubioną playlistę.

- Przecież nie mogłyśmy powiedzieć, że mamy babski wieczór, bo one na pewno by chciały do nas dołączyć. Próbują się z nami zaprzyjaźnić już od samego początku wyjazdu, a mnie to doprowadza do szału - rzuciła ruda i położyła się na łóżku.

Vanessa zaczęła wyciągać słodycze z torby. Włączyłam piosenkę, po czym rozsiadłam się wygodnie obok przyjaciółek.

- Serio? Nie zauważyłam - stwierdziłam zaskoczona słowami Lottie.

- Jak mogłaś tego nie zauważyć? Dziewczyny chodzą za nami krok w krok, przyłączają się do naszych rozmów i ploteczek, robią sobie z nami zdjęcia, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami, a ja ich nawet nie lubię - dodała latynoska.

Przyznałam dziewczynom trochę racji. Mia oraz Any spędzały z nami dużo czasu, ale nie odbierałam tego w ten sposób. Anabelle była moją siostrą, więc my zawsze byłyśmy razem.

- A zauważyłyście, jak Mia podbija do Sama? Boże, jakie to irytujące! - rzuciłam, kładąc głowę na poduszce.

- Mnie to śmieszy, tym bardziej że Sam ma ją totalnie gdzieś - dodała, chichocząc, Charlie.

- To jest takie żałosne - mruknęłam.

Dziewczyny wysłały sobie znaczące spojrzenia.

- A co z tobą i Samem? - spytała Nina, a ja spojrzałam wyczekująco na Vanessę.

- Właśnie, co z wami, Ness? - przytaknęłam, podpierając się na łokciu.

- Z nami? Nas nie ma, dzisiaj poznałam nowego chłopaka - oznajmiła.

- Co? - krzyknęłam zszokowana.

Biedny Wilkinson. Nie wiedziałam, czy czuł coś nadal do latynoski, nie rozmawialiśmy na ten temat ostatnio. Chyba chciał o niej zapomnieć. Czułam jednak, że na pewno go to w jakiś sposób zaboli. Zrobiło mi się przykro na samą myśl o cierpiącym Samuelu. Z drugiej zaś strony cieszyłam się, że Vanessa poznała kogoś nowego. Może oni po prostu nie byli sobie pisani?

- Dzisiaj na zakupach z Niną. Zaczepił mnie taki jeden, szukał mleka czekoladowego. Zaczęliśmy gadać, a potem wymieniliśmy się numerami telefonów - powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.

- Aria, nasz osiołku, mówiłam o tobie i o Samie - zaśmiała się Nina.

Spojrzałam na nią jak na największą idiotkę świata. O co jej chodziło?

- Przyjaźnimy się, ale to nic nowego - zachichotałam.

- Przyjaźnicie się? - powtórzyła z powątpiewaniem Charlie - Daj spokój. Zachowujecie się jak para.

Parsknęłam śmiechem, bo słowa przyjaciółek były dla mnie tak niedorzeczne, że aż śmieszne.

- Dzisiaj cię niósł, ostatnio spaliście przytuleni w łóżku, zawsze jesteście blisko siebie, ciągle się przytulacie... - wyliczała Vanessa, której najwyraźniej nie przeszkadzało to, jakby zupełnie wyleczyła się z blondyna.

- Jesteście głupie - stwierdziłam - My się po prostu przyjaźnimy.

- Jesteś tego pewna? - spytała Nina - Nie czujesz nic do Sama? Nic a nic?

Nastała cisza.

- Nie - powiedziałam w końcu, a dziewczyny westchnęły ciężko.

- Zobaczymy - mruknęła pewnym siebie tonem Nina.

- Jeszcze do tego wrócimy - dodała, kiwając głową, Lottie.

- G ostatnio dziwnie się zachowuje. - Zręcznie zmieniła temat Nina.

- Co masz na myśli? - zapytała zainteresowana Nessie.

- To długa historia - westchnęła brunetka - Nie wiem, od czego zacząć.

- To ja zrobię popcorn - rzuciłam, biorąc małe opakowanie do ręki.

Wyszłam z pokoju pod byle pretekstem. Ruszyłam do kuchni.

Zaczęłam się głębiej zastanawiać nad tym, co mówiły dziewczyny. Ja i Sam zachowywaliśmy się jak para? Fakt, ostatnio bardzo zbliżyliśmy się do siebie, ale on od zawsze był moim przyjacielem, traktowałam go jak drugiego brata. Nigdy nie myślałam o nim jak o potencjalnym kandydacie na chłopaka. Chyba. Po prostu był moim najlepszym przyjacielem. Może dziewczyny miały trochę racji? Sam coś do mnie czuł? Nie, to byłoby całkiem bez sensu. Związek z Wilkiem? Nie pasowaliśmy do siebie jakoś specjalnie. On był lekkoduchem, nie przejmował się przyszłością, dla niego liczyło się tu i teraz. Dla mnie natomiast najważniejsza była nauka, by potem mieć szansę na zrobienie dobrej kariery. Byliśmy całkowitymi przeciwieństwami. Chociaż... Podobno przeciwieństwa się przyciągają, prawda?

Potrząsnęłam głową, by odgonić te natarczywe myśli. Weszłam do kuchni i stanęłam nagle. Na blacie siedziała moja siostra, natomiast Jack stał oparty o wyspę kuchenna. Z jego twarzy mogłam wyczytać, że prawdopodobnie kłócili się o coś. Interesujące. Sprawiło mi to niemałą satysfakcję. Ciekawe tylko o co chodziło...

- Hej - rzuciłam, udając niezainteresowaną.

Wsadziłam małą torebkę do mikrofalówki i włączyłam na odpowiedni czas.

- Cześć, nie oglądasz serialu z przyjaciółeczkami? - warknęła wkurzona Any, słodko się do mnie uśmiechając.

Zignorowałam jej uwagę, bo nawet nie chciało mi się gadać z blondynką. Anabelle podeszła do Johnsona, złapała go za twarz i namiętnie pocałowała. Zabolało mnie to. Robiła to na pokaz? Patrzyłam na nich, bo po prostu nie mogłam przestać. Johnson otworzył nagle oczy, a nasze spojrzenia się spotkały. Czułam, jak jego oczy przenikają przez moje ciało. Przełknęłam cicho ślinę. Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Rozległo się pikanie, więc szybko zabrałam gotową przekąskę i, zażenowana oraz zdezorientowana, ruszyłam na górę.

Co to było, do cholery?

***********

Jack?

Aria i Sam? Shippujecie?  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro