Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

Najbardziej w piątkach kochałam fakt, iż tak wcześnie kończyłam lekcje i pierwsza byłam w domu. Wtedy mogłam w pełni i ciszy zrelaksować się przed telewizorem, którego nikt nie okupował. Właśnie oglądałam serial, kiedy drzwi otworzyły się i zobaczyłam najmłodszą siostrę. 

- Heja - rzuciłam, a Mandy wskoczyła na kanapę. Jęknęłam, kiedy stanęła na mojej łydce. 

- Wiesz, co się dzisiaj stało? - zapytała krzykiem, podskakując na sprężynach. 

- Jestem taka zmęczona! - pisnęła Any, wchodząc do środka i rzucając się na kanapę obok mnie. 

- Ludzie, czy wy macie jakiś problem? Wiecie, że można położyć się na kanapie normalnie? - zapytałam, kręcąc głową. 

Nate, jedyny normalny osobnik w tej rodzinie, usiadł na fotelu z puszką Pepsi.

- Słuchajcie mnie, słuchajcie! - krzyczała Mandy, skacząc na kanapie.

Mimowolnie wywróciłam oczami. Właśnie skończył się mój spokój.

- Co takie się dzisiaj wydarzyło? - spytałam. 

- Ben powiedział mi dzisiaj, że mnie kocha! Jesteśmy razem! - oznajmiła, a ja otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia. 

Moja młodsza siostra miała dwanaście lat i już miała chłopaka. Ja w jej wieku urządzałam piżama party z przyjaciółkami i bawiłyśmy się lalkami. Co się działo z tym światem?

Wstałam z kanapy i położyłam się na kolanach Nathana, bo dziewczyny za bardzo mi przeszkadzały. Zawsze tak było. Mnie bardziej ciągnęło do Nathana, podczas gdy Anabelle nadal kochała bawić się z Mandy. 

- Patrz, bracie, tylko my zostaliśmy singlami w tej rodzinie - westchnęłam.

- Na razie - dodała Any - Jak Alex?

- Nadal jestem wściekła, że uderzył Wilka, ale w końcu mu wybaczę - mruknęłam. 

- Pobił się z Wilkinsonem? Jest to gdzieś nagrane? - zapytał zainteresowany Nate. 

- Pewnie tak. 

- Poszłabym na plażę - rzuciła nagle Anabelle, a ja spojrzałam na nią zaskoczona. 

- Mamy październik - odparłam. 

- No i co? Nadal jest ciepło, dawaj, jedźmy na plażę - zaproponowała. 

- Tak, jedźmy na plażę! - przytaknęła z entuzjazmem Mandy.

- Mandy, nie możesz z nami jechać bez rodziców, wiesz, jaka jest umowa - powiedziałam spokojnie. 

Dwa lata temu zabrałyśmy naszą siostrę do najlepszego wesołego miasteczka w całym Los Angeles, ponieważ dziewczynka tego zapragnęła. Wszystko było fajnie, dopóki nie zażyczyła sobie wizyty w słynnym Domu Strachów. Mandy słynna była z tego, że potrafiła robić ogromne awantury. Chciałyśmy tego uniknąć w miejscu publicznym, więc się zgodziłyśmy, co było ogromnym błędem. To miejsce było przerażające, nawet dla Any, która nigdy niczego się nie bała. Jakby tego było mało, Mandy zaginęła gdzieś w akcji. Ponieważ panował tam mrok, nie zorientowałyśmy się. Wyszłyśmy we dwie. Z wielką niechęcią wróciłyśmy tam, lecz nie udało nam się znaleźć małej. Wtedy poinformowałyśmy specjalnych ludzi o tym, że zgubiłyśmy siostrę. Całe wesołe miasteczko zostało zatrzymane. Przyjechała policja, która wraz z ochroniarzami, personelem oraz przypadkowymi ludźmi zaczęła szukać naszej siostry. Okazało się, że wyszła po nas i postanowiła kupić sobie watę cukrową na drugim końcu wesołego miasteczka. Kiedy mama się o tym dowiedziała, prawie dostała szału i zabroniła nam zabierać Mandy bez niej. Nawet do supermarketu jeździłyśmy z nią i niewielką obawą. 

- Och, dajcie spokój! Przecież nie jestem już dzieckiem! - pisnęła naburmuszona. 

Powtarzała te słowa, odkąd tylko dostała okresu, co było już naprawdę wkurzające. Nadal miała dwanaście lat, nic się nie zmieniło, a ona zachowywała się jak osiemnastolatka.

- Mandy, jeżeli dogadasz się z mamą, to zabierzemy cię bez problemu - odparła Anabelle. 

Wszyscy wiedzieliśmy jednak, że to nie nastąpi, bo w piątki Stella zawsze zostawała do późna w restauracji, a telefonu nigdy nie odbierała z powodu natłoku pracy. 

- To nie fair! - krzyknęła i rzuciła się na moją bliźniaczkę. 

Biła ją po twarzy i szarpała za włosy. 

- Mandy! Przestań! - krzyknęłam, lecz nie miałam zamiaru pomóc siostrze. 

Wiedziałam, że na spokojnie upora się z szatynką. Tak też się stało, Anabelle szybko złapała małą za nadgarstki i odepchnęła na drugi koniec skórzanej sofy. 

- Mówisz, że nie jesteś dzieckiem, a zachowując się tak, tylko temu zaprzeczasz! - krzyknęła wkurzona blondynka, po czym poprawiła włosy.

Zdenerwowana Mandy poszła szybko na górę, a po chwili usłyszeliśmy trzask drzwiami. 

- Trzeba w końcu powiedzieć mamie, żeby zabrała ją do jakiegoś specjalisty, to nie jest normalne - powiedział Nathan. 

- Aria, ty sobie z nią dasz najlepiej radę, przecież twój chłopak ma podobny problem - warknęła wciąż wściekła Anabelle. 

- Any! - krzyknęłam z buntem.

- No co? Taka prawda. - Wzruszyła ramionami. - Jedźmy już na tę plażę, muszę odreagować. Nate, zabierasz się z nami?

- Chętnie, ale już się umówiłem - odparł. 

- Z Charlie? - zapytałam, wstając. 

- Chciałbym, ale nie. Ryan zerwał z dziewczyną i jest w kompletnej rozsypce - westchnął - Ciągle tylko chla. 

- O, przykro mi. Pozdrów go ode mnie - powiedziałam, bo dobrze znałam najlepszego kumpla mojego brata.

- To możemy wziąć twój samochód? - poprosiła siostra - Przecież wiesz, że autobusem będziemy jechać godzinę!

- Chyba oszalałyście - parsknął. 

- Nate, prosimy! - pisnęłam i znowu rzuciłam się na brata. 

Any dołączyła do mnie. Zaczęłyśmy łaskotać brata, bo to był jego najsłabszy punkt.

- Dobra, dobra, ale zejdźcie już ze mnie! - krzyknął w końcu. 

Przybiłyśmy sobie piątki, a chłopak rzucił nam kluczyki. Pobiegłyśmy na górę, by szybko się przygotować. Siostra od razu zasiadła przed toaletką, by zrobić makijaż wodoodporny. Ja natomiast zaczęłam szukać swojego ulubionego bikini w kolorze miętowym z czarnymi paseczkami.

- Boże, trzeba namówić rodziców na garderobę - jęknęłam, wertując w szafie. 

- To jest dobry pomysł! - Poparła mnie. - Ich niby gabinet ciągle stoi pusty...

- A Mandy ostatnio miała przemeblowanie - dodałam i wysłałam jej znaczące spojrzenie. Uśmiechnęłyśmy się zwycięsko. 

W końcu znalazłam strój kąpielowy, więc szybko przebrałam się. Bardzo cieszyłam się z mojego dobrego kontaktu z siostrą, dawno nie było tak dobrze. Wydawało mi się, że ten jej chłopak miał w tym dużo swojego udziału. Blondynka poprawiła swoje oceny, częściej pomagała w domu i już nie chodziła taka naburmuszona i wybuchowa. Miło było widzieć, jak rozwijała się w związku. Swoją drogą, już nie mogłam się doczekać jutrzejszej kolacji. Mama też chodziła podekscytowana i główkowała, co ugotować. Anabelle natomiast na każde pytanie odnośnie do swojego ukochanego odpowiadała jedynie tajemniczym uśmiechem. Nie wiedziałam, że Dylan to taki fajny chłopak, ledwo go kojarzyłam, bo z matematyką nie miałam wiele wspólnego, w przeciwieństwie do Any. Trochę jej zazdrościłam. Też chciałabym być w związku. Z kimś, kogo naprawdę bym lubiła i w pełni akceptowała, nie to, co Alex.

Na plaży byłyśmy już godzinę później. O dziwo, było dużo osób, zapewne chcieli wykorzystać tak ładną pogodę na ostatnią kąpiel w tym roku. Rozłożyłyśmy duży, kolorowy koc blisko rzeki, nieopodal boiska do siatkówki, gdzie grali nieznajomi chłopcy. Szybko pozbyłam się czarnej bokserki, zostając w samych brzoskwiniowych szortach i bikini. Założyłam duże okulary przeciwsłoneczne, po czym rozłożyłam się wygodnie. 

- Posmarujesz mnie? Nie chcę się znowu spalić - rzuciła Anabelle, kładąc się obok mnie. 

- Nie przesadzaj, słońce nie jest takie mocne - zachichotałam - Mamy październik. 

- A pamiętasz kwiecień? Tak się wtedy zjarałam, że przez tydzień płakałam - mruknęła. 

Blondynka podała mi krem, a ja dokładnie posmarowałam jej plecy, ramiona oraz twarz. 

- Widzisz tamte ciacha? - zapytała, głową wskazując grających w siatkówkę chłopaków - Trzeba do nich zagadać. 

- Przestań, przecież masz chłopaka! - pisnęłam ze śmiechem. 

Wysłałam szybkiego Snapa z wodą do znajomych. Wstawiłam również krótki filmik z siostrą w roli głównej na Insta Story.

- No i co z tego? Nie ma go tutaj i nie będzie w najbliższym czasie. - Wzruszyła ramionami, jakby to było coś zwyczajnego. 

Mimowolnie wywróciłam oczami. Anabelle właśnie taka była. 

- Pewnie siedzi nad zadaniami z matmy - rzuciłam cicho, a blondynka spojrzała na mnie nagle przenikliwym wzrokiem. 

Czyżbym trafiła w punkt? Uśmiechnęłam się lekko. 

- Powiedz mi lepiej... Jak z Alexem? - Zręcznie zmieniła temat.

- Mówiłam ci, że bez zmian - westchnęłam - Nadal nie wiem, co mam zrobić. 

- Niech się trochę o ciebie postara, kwiaty, kolacja - rzuciła z uśmiechem, jakby była istną znawczynią podrywu. 

- Już nie mogę się doczekać na kolejną kolację z Alexem w burgerowni. Może teraz się postara i zabierz mnie do BurgerKinga? To dopiero byłby zaszczyt - odpowiedziałam z ironią. 

Dziewczyna wybuchnęła głośnym, niepohamowanym śmiechem. Po chwili dołączyłam do niej. Kiedy już się opanowałyśmy, wyciągnęłam dwie puszki Sprite'a, po czym stuknęłyśmy się nimi. 

- Za nas! - powiedziała dziewczyna, a ja przytaknęłam jej. 

Uśmiechnęłam się szeroko, ciesząc się chwilą. Minuty mijały, a my rozmawiałyśmy na wiele tematów i śmiałyśmy się cały czas. 

- Może pójdziemy jutro na jakieś zakupy? - zapytała. 

- Ostatnio byłam z Niną i się tak obkupiłam, że jestem prawie spłukana - jęknęłam, a blondynka westchnęła. 

- Wyciągniesz coś od taty, on pozwala na wszystko, byleby dać mu spokój. 

- Myślisz, że mama pozwoli nam wyjść, kiedy twój ukochany ma przyjść na kolację? Ja już się szykuję na wielogodzinne sprzątanie i gotowanie, bo wszystko musi być dla niego idealnie! - powiedziałam, przedrzeźniając naszą mamę, co wywołało śmiech Anabelle. 

- To prawda - przytaknęła. 

- Już nie mogę się doczekać, aż go poznam - oznajmiłam - Nie powiesz mi, kto to, prawda?

- Nie licz na to! Jutro się dowiesz!

- Oj, no weź! - jęknęłam, opierając się o siostrę - Chociaż powiedz, czy go znam!

- Jasne, że tak! Chodzi z nami do szkoły, jest w naszym wieku!

- Macie razem jakieś lekcje? - spytałam zaciekawiona. 

- Tak, nawet kilka - przyznała, patrząc w oddal. 

Uśmiechnęłam się szeroko. Teraz byłam naprawdę pewna, że to Dylan. Chciałam zapytać jeszcze o jakieś zajęcia pozaszkolne, ale przeszkodziła mi w tym piłka lecąca prosto na nas.

- Uważaj! - pisnęłam, odsuwając się, a piłka uderzyła w moją torbę, przy okazji wywalając wszystko, co się tam znajdowało. 

Przeklęłam głośno, zaczynając to zbierać. Od razu przybiegł go nas przystojny, opalony, umięśniony brunet. 

- Przepraszam, dziewczyny! Mój kolega nie jest najlepszy w siatkówkę! - krzyknął ze śmiechem, odbierając piłkę z rąk Anabelle. 

- Ty mendo! Sam cię nauczyłem grać w siatę! - rzucił drugi chłopak, podchodząc do nas. 

- Jestem Logan, a to Nick - odparł pierwszy chłopak z piłką. 

- Any, a to Aria - odparła za nas siostra. 

Podaliśmy sobie dłonie, a do nas dołączyła kolejna dwójka chłopaków. 

- Tom i Roger - rzucili, siadając obok nas. 

Przyjrzałam im się dokładniej. Wszyscy, oprócz Nicka, wyglądali prawie tak samo. Byli cholernie wysocy, opaleni i umięśnieni. Obstawiałam, że chodzili na siłownię codziennie od bardzo, bardzo dawna. Mieli czarne włosy oraz ciemne oczy. Zarys ich szczęk również był podobny. 

- Jesteście braćmi? - spytała Any, a oni wybuchnęli śmiechem. 

- Tak, oprócz Nicka - przytaknął Roger. Chyba był najstarszy z nich, a na jego brodzie widniał już zarost. 

Ów Nick był przystojnym, wysokim chłopakiem z orzechowymi włosami oraz ślicznym uśmiechem. Miał też bardzo ładny głos, taki głęboki, ale jednocześnie ciepły. Był też szczupły. 

- Jesteście stąd? - spytałam, ponieważ wychwyciłam brytyjski akcent. 

- Teraz już tak, przeprowadziliśmy się z Liverpoolu, z Anglii na studia - oznajmił Roger. 

- Do Omaha? - Zdziwiła się blondynka, nakręcając kosmyk włosów na palcu. - Co jest tutaj lepszego od Liverpoolu?

- Studia - zaśmiał się Tom. 

- Co studiujecie? - spytała zainteresowana.

- Biznes i MBA*, a Roger i Tom właśnie skończyli kulturoznawstwo - rzucił Nicholas - W Anglii ciężko teraz o dobrą robotę, więc stwierdziliśmy, że Stany będą świetnym rozwiązaniem. 

Przyznałam im rację. 

- A my nadal siedzimy w liceum - westchnęła Anabelle, a ja zachichotałam. 

- Powiem tak - zaczął Logan - Chętnie bym wrócił do liceum, to były najlepsze czasy i najlepsze imprezy. 

Chłopcy przytaknęli mu ze śmiechem. 

 - Ja czekam na studia, wtedy nie będę musiała się wymykać - odpowiedziała blondynka. 

Mimowolnie wywróciłam oczami ponownie. Zachowywała się jak ktoś inny. Próbowała pokazać, jaką jest fajną i popularną imprezowiczką. A prawda była taka, że większość osób robiących melanże po prostu jej nie zapraszała. Mnie też raczej rzadko, ale Wilkinson wkręcał mnie często. Bardzo nie lubiłam tej strony siostry, ukazywała się ona zawsze, gdy próbowała komuś zaimponować, w tym wypadku chłopakom.

- To może uda ci się wymknąć w przyszłym tygodniu na domówkę u nas? - zaproponował Logan - Ty, Aria, oczywiście też jesteś zaproszona. 

- Jasne, na pewno będę! - krzyknęła. 

Moja siostra miała chłopaka. Biedny Dylan, ona na niego nie zasługiwała. Byłam już lekko zirytowana. 

- A ty, Aria? Będziesz? - spytał blondyn, a ja uśmiechnęłam się do niego. 

- Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami. - Zależy od tego wiele czynników, w tym moi przyjaciele i rodzice. 

Chłopcy wybuchnęli śmiechem, jakbym powiedziała coś bardzo, bardzo śmiesznego, natomiast Any zachichotała sztucznie. 

- Może pójdziemy do wody? - Zmieniła szybko temat, a ja westchnęłam cicho, kręcąc głową prawie niezauważalnie.

- Jasne! - rzucił z entuzjazmem Logan. 

- Ja zostaję, ta woda musi być mega zimna - odpowiedziałam. 

- Ja też - przytaknął Nicholas, a ja wysłałam mu uśmiech. 

- Jak chcecie - rzuciła Any, posyłając mi znaczące spojrzenie. 

Z piskiem pobiegła do wody, a za nią ruszyli trzej bracia. Nastąpiła niezręczna cisza, a ja nie wiedziałam, jak ją przerwać. Zasypałam stopy ciepłym piaskiem, bardzo lubiłam to przyjemne uczucie. 

- Współczuję ci - oznajmił nagle chłopak. 

Spojrzałam na niego zaskoczona.

- Słucham? - Zmarszczyłam brwi. 

- Współczuję ci życia z tak strasznie atencyjną siostrą - wyjaśnił, ale ja nadal nie wiedziałam, o co mu chodziło. Widząc moje zdezorientowanie, zaśmiał się. - Atencyjna, czyli taka, która pilnie potrzebuje uwagi i zawsze musi być w centrum zainteresowania - dodał, a dłonią wskazał śmiejącą się siostrę w morzu, która stała pośrodku chłopaków. Przytaknęłam mu. 

- Każdy czasem potrzebuje uwagi - powiedziałam w obronie siostry.

- Ty raczej nie - stwierdził, bacznie obserwując moją twarz, na którą padały promienie słońca. 

- Tak? A skąd możesz to wiedzieć? - zaśmiałam się, przeczesując włosy dłonią - Nie znasz mnie.

- Dlatego trzeba to zmienić - odparł, a ja zarumieniłam się  - Uczynisz mi ten zaszczyt i dasz mi swój numer telefonu?

Wyciągnął z kieszeni komórkę. Przełamując siebie, wpisałam swój numer, co bardzo ucieszyło blondyna. Wtedy kompletnie nie myślałam o Jacku, który mi się podobał, ani o Alexie, który... No cóż, był, jaki był, ale też go chyba czasami lubiłam. Myślałam tylko o tym, że Nick, jako jedyny chłopak od dawna, był miły i bezpośredni. 

*- kierunek studiów w USA

**********

Co sądzicie o przystojnym Brytyjczyku? 

Dzisiaj znowu długi, bo wczoraj nic nie było :(


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro