Rozdział 20
Rozglądając się dookoła, wyszłam ze szkolnej łazienki. Była długa przerwa, a na mnie czekali już przed szkołą. Musiałam się tam przedrzeć niezauważona. Uciekałam przed Alexem. W ciągu tych trzech dni chodził za mną praktycznie przez cały czas. Odprowadzał pod drzwi każdej sali, opowiadał różne historie ze swojego życia, kupował słodycze, w poniedziałek przyniósł nawet róże do szkoły! Było to trochę dziwne, często irytujące, ale też słodkie. Nikt nigdy się tak o mnie nie starał. Zastanawiałam się, czy przypadkiem Sam nie dał mu paru rad. Swoją drogą, Wilk nadal chodził trochę przygaszony, ale powoli już mu się poprawiało. Nie udało mi się porozmawiać z Vanessą, okazało się, że musiała nagle wyjechać do Meksyku, do swojej rodziny. Moim zdaniem był to zwykły pretekst, dziewczyna zapewne bała się konfrontacji z Wilkinsonem. Charlie i Ninie nic nie mówiłam, nie chciałam plotkować, a Nessie zapewne ukryła to przed nami z dobrego powodu. Lottie nie mogłam teraz znieść. Ciągle gadała o moim cudownym bracie, podziwiała jego zalety i każdego porównywała do Nate'a. Jeśli akurat tego nie robiła, to próbowała przekonać mnie do Alexa, co również doprowadzało mnie do szału. Ale miało to też pewien skutek, musiałam to przyznać. Powoli zaczynałam lubić chłopaka. Fakt, nie był to może chłopak moich marzeń, ale się starał. Tylko wiecznie żuł tę cholerną gumę.
Wyszłam na dwór, a promienie słońca oświetliły moją twarz. Od razu zauważyłam siedzących nieopodal przyjaciół. Usiadłam obok Sama, ale kątem oka nadal obserwowałam otoczenie. Pod drzewem dostrzegłam Anabelle wraz z Mią. Wysłałam jej uśmiech, a ona go odwzajemniła.
- Cześć, siostro - rzucił Wilk, obejmując mnie ramieniem.
- Cześć, bracie - odparłam ze śmiechem.
Oficjalnie zostaliśmy rodzeństwem, kiedy wszyscy ogarnęli, że nasz kolor włosów był identyczny.
- Gdzie twój ukochany? - spytała Charlie, a ja wysłałam jej mordercze spojrzenie, co wywołało chichot Niny.
- Nie mam pojęcia, ale chcę spędzić chociaż jedną przerwę bez niego - mruknęłam.
- Ja też, teraz cię znaleźć samą to istny cud - dodała Nina, a ja przytaknęłam jej.
- Przesadzacie, na tym polega związek. Ty i G też jesteście wiecznie razem - odpowiedziała Lottie.
Dyskretnie spojrzałam na Johnsona. Siedział zamyślony naprzeciwko mnie, patrzył w nieznany mi punkt za moimi plecami, uśmiechał się lekko. Nie rozmawiałam z nim od soboty, nie miałam takiego zamiaru. Traktowaliśmy się jak powietrze, wszyscy jednak wyczuli, że między nami coś się zmieniło. Nadal coś do niego czułam, ale teraz byłam też wściekła za to, co o mnie powiedział. Może nie ruszyłoby mnie to, gdyby blondyn był mi obojętny. Ale fakt, że tak o mnie sądził, był po prostu nieznośny.
- Tak, ale my już jesteśmy razem. G nie śledził mnie przez całe dnie - rzuciła Nina.
- Nie w ogóle! - Wybuchnął śmiechem Wilkinson, tym samym wybudzając mnie z transu.
- Uważam po prostu, że to słodkie, że Alex tak się stara i w ogóle - powiedziała ruda.
- A ja uważam, że Aria potrzebuje wolności - odparła Nina.
Dziewczyny zaczęły ze sobą dyskutować, co byłoby dla mnie najlepsze, lecz ja nawet nie miałam zamiaru brać w tym udziału. Sama nadal miałam istny mętlik w głowie, a przyjaciółki w ogóle mi w tym nie pomagały. To było tak, jakby Alex miał dwie twarze. Jedna była miła, śmieszna, fajna, a druga była irytująca i nachalna.
- Ale co jej szkodzi? - zapytała Lottie.
- On wcale nie jest taki fajny, jak nam się wydawało! - krzyknęła Nina.
- Zróbmy listę „za" i „przeciw", zawsze działa - rzucił w końcu Sam, którego również musiały zirytować dziewczyny.
Nina i Lottie przytaknęły od razu. Gilinsky dał im kartkę.
- Dobra, to najpierw „za" - rzuciła Lottie, po czym popatrzyła na mnie.
Przekrzywiłam lekko głowę, mrucząc cicho. Spojrzałam na Johnsona, który w dalszym ciągu patrzył się gdzieś indziej. Wyglądało to tak, jakby prowadził z kimś niemą rozmowę. Zastanawiałam się tylko z kim. Nie mogłam się odwrócić, bo pewnie by się zorientował.
- Eh, na nią nie ma co liczyć - prychnęła ruda - Warto zaryzykować, nic nie straci, Alex jest miły, przystojny i romantyczny.
- Tak, ale nie opuszcza Arii na krok - odpowiedziała Nina - To jest duża wada!
- Dziewczyny, dajcie spokój - rzuciłam w końcu - Dam mu trochę czasu, chociaż zajmę czymś myśli - dodałam znacząco, kierując mój wzrok w stronę Jacka.
Nina od razu zrozumiała mój przekaz.
- Co? - spytała Charlie, marszcząc brwi. Wybuchnęłam śmiechem, a brunetka westchnęła. - No co?
- Jezu, sprawdź telefon - odpowiedziała Nina, pisząc na klawiaturze.
- A! - krzyknęła Lottie po chwili, po czym zerknęła na mnie - Dobry wybór.
Oparłam się o ramię Wilka, wzdychając ciężko. Przymknęłam powieki. Ostatnio źle sypiałam. Nie mogłam usnąć, budziłam się kilkanaście razy w ciągu nocy. Zapewne było to spowodowane całym tym chaosem oraz stresem związanym ze szkołą.
- Wszystko okej? - zapytał Sammy.
- Yhym - mruknęłam.
Chłopcy zaczęli uzgadniać jakieś spotkanie w sobotę dla ekipy. Nie bardzo mnie to interesowało, skupiłam się na powtarzaniu materiału z przyrody.
- Ja nie mogę w sobotę - powiedział nagle Johnson, a ja nadstawiłam uszu.
- Stary, ostatnio w ogóle nie masz dla nas czasu! Masz jakąś tajemniczą laskę, czy co? - krzyknął Wilkinson.
- Dajcie spokój - mruknął zawstydzony chłopak.
Rzeczywiście, Jack ostatnio rzadko pokazywał się na spotkaniach. Nikt nie znał tego powodu, ale byłam prawie pewna, że po prostu unikał mojego towarzystwa.
- Ja też nie mogę w sobotę, mam kolację rodzinną - mruknęłam, mimowolnie wywracając oczami, kiedy przypomniałam sobie o nowym chłopaku mojej siostry. Nadal nie miałam pojęcia, kto mógł to być, ale obstawiałam Dylana z kółka matematycznego. Any spędzała z nim bardzo dużo czasu w szkole.
- Aria?! Co ty do cholery z nim robisz?! - Usłyszałam nagle głos Alexa.
Odwróciłam się zaskoczona i zirytowana. Szybko mnie znalazł. Spojrzałam chłopaka. Był ewidentnie wściekły, szedł do nas szybko.
- Co? - zapytałam głośno zdezorientowana.
Chłopak jednak szybkim ruchem szarpnął Sama, tak, że ten mało co się nie przewrócił.
- Alex! - krzyknęłam, również wstając - O co ci chodzi? Zostaw Sama! Alex!
- Co ty z nim do cholery robiłaś?! Czemu ją przytulasz?! - krzyknął wściekły do Wilka.
- Stary, daj spokój, przecież przyjaźnię się z Arią - odpowiedział zaskoczony blondyn.
- Tak, jesteśmy, jak rodzeństwo - przytaknął.
Złapałam bruneta za ramię, chcąc go odciągnąć, ale był zbyt silny. Zauważyłam, że inni uczniowie przyglądali nam się z ciekawością. Już wiedziałam, że teraz znowu będą o mnie gadać, a w zupełności wystarczyła mi naklejka dziewczyny Alexa.
- Właśnie widziałem! Co to ma być, Sam?! Myślałem, że jesteśmy kumplami! - dodał i popchnął Wilka.
Rzuciłam zrozpaczone spojrzenie Gilinskiemu, który stał zaskoczony, nie wiedząc, jak się zachować.
- Jesteśmy, uspokój się! - krzyknął wkurzony Sammy.
- Więc wara od mojej dziewczyny! - wrzasnął Alexander, po czym zamachnął się i uderzył Wilka.
Otworzyłam szerzej oczy. Przyjaciel nie pozostał mu dłużny i szybko mu oddał, co przerodziło się w istną bójkę. Pierwszy raz w życiu byłam świadkiem takie zdarzenia. J i G szybko wkroczyli do akcji, chcąc odciągnąć chłopców. Nie było to łatwe, ale Johnson szybko złapał Wilkinsona.
- Stary, spokojnie, spokojnie - mówił mu.
G chwycił Alexandra, bo ten nie mógł się opanować.
- Co ci odwaliło? - zapytałam wkurzona, widząc twarz Sama.
Chłopak wypluł ślinę, z wargi kapała mu krew, a wokół skóra jego oka powoli zmieniała barwę. Alexander natomiast, który publicznie nazwał mnie swoją dziewczyną, obtarł wierzchem dłoni zakrwawiony nos.
Sam powoli ruszył do szkoły, jednak stanął przy chłopaku.
- Dam ci jeszcze jedną szansę, ale nie wiem, czy Aria też - wysyczał, szturchnął go ramieniem i poszedł.
Za nim ruszyła cała reszta, Nina przy okazji lekko dotknęła moje ramienia.
- Co ci odbiło? - zapytałam znowu.
- Przepraszam, ale wyglądaliście jak para - westchnął.
- A ty wyglądasz jak debil - warknęłam.
- Aria, przepraszam - powiedział ponownie, łapiąc mnie za nadgarstek. Odepchnęłam go.
Spojrzałam mu głęboko w oczy, pokiwałam przecząco głową i ruszyłam w stronę najbliższej męskiej toalety.
- Aria! - krzyknął na odchodne, lecz ja nawet nie miałam ochoty go słuchać.
Ten chłopak był chyba jakiś nienormalny! Co mu odbiło?! Wpadł w jakiś szał, bo zobaczył mnie przytuloną do boku Wilka! Jeszcze, gdybyśmy byli razem, to może bym to jakoś zrozumiała, ale tak?! Co tam się stało, do cholery?
Kiedy wchodziłam do łazienki, zadzwonił dzwonek na lekcje. Zignorowałam go.
- Sam? - zapytałam cicho, a po kilku sekundach drzwi otworzyły się i ujrzałam Sama wraz Gilinskym.
- Muszę lecieć, bo ten babsztyl mnie utłucze - powiedział szybko brunet i wyszedł.
Wilkinson wyrzucił zakrwawioną chusteczkę do kosza, po czym przejrzał się w lustrze.
- Jesteś na mnie zły? - zapytałam cicho po chwili ciszy.
- Oszalałaś? Prędzej byłbym zły na tego debila- rzucił.
Zmoczyłam ściereczkę i dotknęłam lekko wargi chłopaka. Syknął.
- Usiądź na koszu - rozkazałam.
Sam przymknął powieki, a głowę oparł o białe, brudne kafelki.
- Czemu jesteś taki spokojny? - zadałam pytanie.
- Po prostu mnie to nie dziwi - westchnął w końcu.
- Co masz na myśli?
- Alex ma małe problemy ze złością i agresją. Często wybucha bez poważniejszego powodu - oznajmił.
Zdumiona przycisnęłam mocniej chusteczkę, przez co przyjaciel syknął.
- Co? I czemu ja nic na ten temat nie wiem? - zapytałam zła.
- Myślałem, że mu przeszło. Zazwyczaj odbija mu tylko na meczach i treningach - dodał.
- Sam! I ty chciałeś, żebym się z nim umówiła? Co z tobą jest nie tak?
- Jestem pewien, że dziewczyna taka jak ty go utemperuje - odpowiedział.
- Czyli to było dla twojej wygody? Gdyby się ogarnął, lepiej by grał - dopowiedziałam sama, a on przytaknął.
Zastanawiałam się przez chwilę. Nie mogłam w to uwierzyć, jak zostałam wykiwana przez własnych przyjaciół.
- Jesteś idiotą - rzuciłam ze śmiechem, bo ta cała sytuacja była tak głupia, że aż śmieszna.
- Ale nadal będziesz się z nim umawiać? Proszę, zrób to dla mnie - poprosił.
- A co będę z tego miała?
- Hmm... - Zamyślił się. - Sprawię, że Jack Edward Johnson wróci do ciebie na kolanach.
- Nie wierzę w to, ale niech będzie - powiedziałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro