Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 42


Z perspektywy Paula.


-Paul skup się- wrzasnął trener, gdy kolejny raz kopnąłem piłkę i przeleciała kilka metrów od bramki.

Ciągle miałem w głowie słowa Dawida. Krążyły one w moich myślach i na niczym nie mogłem się skupić. Nawet gra przychodziła mi z trudem i mimo tego, że nie było żadnych przeszkód nie trafiłem.

Poprostu nie mogłem skupić się na grze. Jak to Damian, ojciec Ler, jest bratem mojej mamy? To jest niemożliwe. Przecież ona nie ma rodzeństwa. Jej rodzice nie mają więcej dzieci. Chyba nie powinienem się tym tak zadręczać. Skoro wiem, że mama nie ma rodzeństwa to znaczy, że ten gościu musiał kłamać. I taką mam nadzieję. Czuje coś do Skayler i nie chcę z niej zrezygnować. Tak łatwo się nie poddam. Poza tym skąd ten facet wie kim jestem i jak mają na imię moi rodzice?

Matt wyglądał jakby go kojarzył.

Nagle coś mi zaświtało w głowie. Przypomniałem sobie jak bliźniak przeglądał kiedyś album ze zdjęciami. Było tam takie zdjęcie, na którym była mam z jakimś blondynem. Był bardzo podobny do tego dzisiaj.

Kurwa.

Nawet imiona mają takie same. Matt pytał ją kto to jest. Powiedziała wtedy, że nikt warty uwagi, stary fałszywy przyjaciel, nikt więcej, osoba, której nie można ufać. A to oznacza, że mama go zna, a on zna ją. Stąd tyle o nas wie.

-Paul mówię do ciebie- z zamyślenia wyrwał mnie głos trenera. Że też teraz się mu zachciało czepiania. Westchnąłem cicho i spojrzałem na niego.

-Słucham- powiedziałem starając się, żeby mój ton był grzeczny.

-Co się dzieje? Zawsze grasz dobrze. Dzisiaj się nie możesz skupić. Stało się coś?- gdy do mnie mówił, czułem na sobie wzrok wszystkich obecnych. Nie czułem się komfortowo.

-Może zejdziesz z boiska?- zaproponował patrząc pytająco. Skinąłem tylko głową. Podszedłem do ławki rezerwowych i zamieniłem się z kolegą z klasy.

Nachyliłem się lekko do przodu i oparłem łokcie na kolanach. Westchnąłem cicho i przetarłem twarz dłonią.

-Co jest?- usłyszałem obok głos brata.

-Daj spokój- odpowiedziałem.

-No weź- dźgnał mnie w bok.- Bratu nie powiesz?

-Kurwa Matt, daj mi spokój- podniosłem głos wstając. Byłem zdenerwowany, a w tym momencie on działał mi na nerwy.

-Dobra- powiedział z rękami podniesionym do góry w geście poddania.-Chciałem pomóc.

Westchnąłem cicho, kopnąłem kosz ze śmieciami i opuściłem hale.

Skierowałem się w stronę plaży, a dokładniej na pomost. Tak jak ostatniego wieczoru, siedziała na nim Ler. Gdy podszedłem bliżej usłyszałem jej szloch.

Usiadłem obok dziewczyny, nogi dałem tak, że stopami dotykałem powierzchni wody. Ona natomiast siedziała po turecki, ręce miała na kolanach, pochylona była delikatnie do przodu i płakała. Gdy poczuła moją obecność, odwróciła twarz w moją stronę. Spojrzałem jej w oczy. Przysunęła się do mnie, a ja przeciągnąłem ją na swoje kolana i objąłem ramionami. Wtuliła się we mnie.

-Co teraz będzie?- zapytała po chwili drżącym głosem.

-Nie wiem- odpowiedziałem patrząc na morze.

-Paul, a co jeśli to co on powiedział to prawda?- zapytała cicho.- Ja tak nie chcę. Ja...ja...ja- zaczęła się jąkać.

Ująłem palcami jej podbródek i uniosłam go do góry, tak aby na mnie spojrzała.

-Śmiało- powiedziałem patrząc jej w oczy.- Powiedz.

-Ja...- zaczeła jąkając się. Patrzyła wszędzie byle nie na mnie. Wziąłem palce z jej podbródku i przeniosłem na jej biodra. Wzięła głęboki oddech i zaczęła bawić się palcami.- Ja chyba coś do ciebie czuje- wyszeptała.

Wciagnąłem powietrze. Miałem ochotę krzyczeć, że ja też coś do niej czuję. Jednak zamiast tego przeniosłem ją na pomost i wstałem.

Bez słowa odszedłem, towarzyszył mi jej płacz, a serce ściskał ból. Ta miłość nie ma przyszłości, lepiej zakończyć to co jest i nie brnąć dalej, bo uczucie to pociągnie nas na dno.

Zamknąłem oczy, tylko po to żeby po chwili je otworzyć i iść dalej. Nie mam pewności co do słów tego Dawida, ale jeśli mówił prawdę... wole zakończyć to na tym poziomie na jakim jest, niż brnąć dalej i potem cierpieć jak kiedyś. Nie mam też zamiaru rezygnować z Ler, bo wiem, że coś do niej czuje. Ale zarazem uważam, że jeśli to nie ma przyszłości to lepiej nie brnąć w to dalej.

Ja bym zniósł rozstanie i poradził sobie z nim, z biegiem czasu tęsknota by minęła i wracała jedynie co jakiś czas. Ale nie zniósł bym myśli, że ona przeze mnie cierpi, nie zniósł bym myśli, że musi przeze mnie cierpieć.

Najlepszym wyjściem w tej sytuacji jest pozostanie na relacji brat- siostra, przyjaciele.

Ale czy dam tak radę? Czy my damy tak radę?


Z perspektywy Skayler.

Odszedł bez słowa. Zostawił mnie, zostawił mnie zaraz po tym, gdy powiedziałam, mu że coś do niego czuję.

Znów powtórka z historii. Nie jest pierwszym chłopakiem, który ucieka zaraz po tym, gdy mówię mu, że coś do niego czuję.

Co takiego we mnie jest, że każdy wtedy ucieka?

W czym tkwi problem?

Czy naprawdę życie nie może wyglądać jak film?

Dziewczyna poznaje chłopaka, nie mają problemów, mówią sobie kocham i żyją długo i szczęśliwie.

No tak, bo życie bez problemów to nie życie. Gdyby wszystko było takie proste to byłoby za lekko. W końcu los musi rzucać kłody pod nogi. A może tak naprawdę wina i problem nie jest we mnie tylko w chłopakach, na których natrafiam?. Może za każdym razem trafiam na tych dupków, głupców i niedojrzałych?.

Może to nie ja jestem problemem tylko oni?

Otarłam ostatnie łzy i spojrzałam na morze.

-Nie będę płakać przez kogoś kto nie płacze przeze mnie- powiedziałem sama do siebie. Łzy znów napłynęły mi do oczu i zaczęły strumieniem spływać po policzkach.- Co ja mówię? Jestem żałosna i tak będę płakać.

-Nie jesteś żałosna- usłyszałam za sobą męski głos.

Odwróciłam głowę i zobaczyłam wysokiego blondyna o niebieskich oczach z kolczykiem w wardze (Boże, ludzie, właśnie widzę Luke'a Hemmingsa, wdech, wydech) no dobra to nie Luke ale też przystojny.


****

Rozdział poprawiła: Marciochax


Maraton?!!

Kilka osób pytało o maraton. Chętnie go zrobię, ale potrzebuję na to cały tydzień.

Postaram się codziennie napisać jeden rozdział i wysłać go, dostępnym osoba, które ze mną współpracują. Oczywiście to od nich będzie zależało jak szybko go zrobię, dodam, bo zrobię to dopiero wtedy, gdy będą poprawione.

Ale to czy maraton się odbędzie zależy od was.

Wasza aktywność i duża ilość komentarzy bardzo zmotywuje.

Jeśli będzie was dużo chętnych na maraton, to zrobię go w sobotę.

(04.06.2016)

(5-6 rozdziałów)











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro