Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24


Z perspektywy Matta.

-Wskakuj młody- powiedział ojciec i otworzył mi od środka drzwi do samochodu.

Podszedłem do pojazdu i wpakowałam się na miejsce pasażera.

-Gdzie pana podwieść?- zapytał z uśmiechem.

-Gdziekolwiek byle jak najdalej stąd.- westchnąłem.

- Pasy zapinaj i jedziemy na plażę.- odpowedział.

Pasy zapinaj, kusząca szybka jazda u ojca, a u niego szybka jazda jest naprawdę bardzo szybka.

-Dlaczego ty nie zostałeś kierowcą rajdowym?- zapytałem po kolejnym ostrym zakręcie.

-Nadia za bardzo by się o mnie martwiła. Poza tym i tak mieliśmy za dużo problemów zanim się urodziliście.- westchnął ojciec.

-My też byliśmy problem?- zapytałem.- Z czego musieliście zrezygnować?

-Jeśli mam być szczery to pojawiliscie się w najmniej odpowiednim momencie, ale zarazem najodpowiedniejszym. Gdyby nie wy to mój skarb zapewne byłby w tym czasie w słabym stanie psychicznym. Dzięki wam, wiedziała, że nie może się denerwować i musi o siebie dbać bardziej niż zawsze, że nie może się załamać. Dzięki temu nic się jej nie stało. A nie dość, że miała jeszcze pełno swoich problemów, to przez pewien czas musiała radzić sobie z nimi beze mnie.-powiedził.- Jesteśmy.- dodał i zaparkował.

Wysiedliśmy z samochodu. Włożyłem ręce do kieszeni i dorównałem kroku ojcu.

-Powiedziałeś, że przez pewnien czas musiała sobie radzić bez ciebie. Co miałeś na myśli?- zapytałem ciekawy.

Nie wiem czemu ale od zawsze lubię słuchać jak jedno opowiada o drugim.

-Powiedzmy, że opuściłem ją.- westchnął i przetarł twarz dłońmi.- Pokłuciłem się tego dnia z ojcem. Bo dowiedział się, że będziemy mieli dziecko. Nie miał wtedy najlepszego humoru i przeszło to potem na mnie. Nie chciałem się wyładować na Nadi i mówić jej o tym, jak zły byłem. Wsiadłem wtedy na motor i bum. Wylądowałem na dłużej niż miesiąc w szpitalu. Przepuściłem kilka wizyt i badań u ginekologa. Nadia musiała sobie radzić beze mnie. Jedynie dzięki temu, że była w ciąży nie poddawała się. Co jak co ale dzielną kobietą to ona jest. A uparta jak osioł, to nawet nie wspomnę. Gdy była w ciąży miała zachcianki tylko na trzy rzeczy.- zaśmiał się.- Żelki, truskawki i sok z pomarańczy. Od tamtej pory stał się on tak jakby tradycją przy posiłkach. Ale tyle o nas. Nie powinienem o tym mówić, bo za dużo powiem.

Jego słowa były naprawdę dziwne. Co takiego wydarzyło się w tamtym okresie ich życia. Czy to ma coś wspólnego z rodzicami Ler?

-Chciałeś pogadać.- powiedział i się zatrzymał, a następnie usiadł na piasku. Dołączyłem do niego tylko, że ja się na nim położyłem, a nie usiadłem.

-Pocałowałem Scarlett.- Powiedziałem cicho bez owijania w bawełnę.

-To źle?- zapytał.

-Sam nie wiem.- westchnąłem.

-Uciekła?- zapytał.

-Tak ale nie dlatego, że ją pocałowałam. Uciekła bo odmówiłem jej seksu.- dodałem po chwili.

-Dlaczego jej odmówiłeś?- zapytał po chwili.

-Tato. Znam się ze Scar od dziecka, jest moją przyjaciółką.

-Gdyby nią była nie pocałował byś jej- przerwał mi.

-I w tym rzecz. Mam wrażenie jakbym się w niej zakochał. Pocałowałem ją bo nie mogłem się powstrzymać. Oddała pocałunek, ale gdy ona chciała czegoś więcej, odmówiłem jej. Nie jestem w stanie się z nią kochać. Boję się, że ją w tedy zranię. Nie chcę żeby potem tego żałowała. Poza tym była trochę wystawiona.

-Twoja matka powiedziała mi kiedyś, że słowa pijanych to myśli trzeźwych. Postąpiłeś słusznie odmawiając jej seksu. Nie chciałeś z nią tego zrobić, bo obawiałeś się że będzie żałować. Ale uwierz mi, ze swojego życia wiem, że bardziej ją ranisz odrzucając ją.

-Ale to nie takie proste.- jęknąłem.- Jeden zły ruch i z naszej znajomości zostaną tylko wspomnienia, wszystko rozleci się w drobny mak. A tak to przynajmniej mam ją przy sobie.

-Jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz. Myślisz, że mi i twojej mamie też tak wszystko od razu się ułożyło?-zapytał. - Na początku też bywało różnie. Ale potem wszystko się ułożyło, nie samo, ale ułożyło.

-Ojciec. - Westchnąłem.- Ja dalej nie jestem pewien swoich uczuć co do niej, a co dopiero jej do mnie. Niby powiedziała dzisiaj, że jest o mnie zazdrosna. Ale czy to ma jakieś znaczenie?

-Każde słowo z ust kobiety, ma jakieś znaczenie.- odpowedział.- Jeśli ci się do tego przyznała. Znaczy, że coś jest na rzeczy. Porozmawiaj z nią. Lepiej wiedzieć, na czym się stoi niż robić sobie fałszywe nadzieje.

-Masz rację.- Powiedziałem i usiadłem.

-Możesz mi powiedzieć co łączy córkę Damiana z Paulem?- zapytał po chwili ciszy.

-Podoba się mu.- odpowedziałem.- I to bardzo się mu podoba.

-Właśnie tego się obawiałem.- westchnął.

-Nie rozumiem.- powiedziałem.

-Ale zrozumiesz, gdy mama wam powie. Nie wnikaj w przeszłość. Gdyby ona się dowiedziała, że o tym wiecie.- pokręcił głową.- Poczekajcie, aż sama wam powie. Przypilnuj Paula, żeby nie poszedł do łóżka z Ler i żeby się z nią nie całował.

-Okej. A jak będzie pytał?- powiedziałem.

-Wtedy mu powiedz, że ja prosiłem.- odpowedział.-Chyba czas wracać.- dodał i poklepał mnie po ramieniu.

-Pogadaj ze Scar, lepiej wiedzieć na czym się stoi.- powiedział gdy byliśmy przy samochodzie.

Skinąłem w odpowiedzi głową i usiadłem na miejscu pasażera.

Przez całą drogę powrotną do domu moje myśli krążyły do okoła tego wszystko co powiedział mi ojciec.

Zycie jednak jest do dupy, gdy pojawiają się w nim większe problemy i uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy już dziećmi. A mogło być tak beztrosko. Dlaczego ja kurwa musiałem się zakochać w Scar.

I czy to wogólę jest miłość? No ale chyba gdyby nie była to bym się o nią tak nie martwił. A ja się o nią cholernie martwię.

*****

Rozdział poprawiła: Julitta108.

Ostatnio wasza aktywności spadła. Mniej komentujcie i rzadziej gwiazdkujecie. A to przecież od was zależy kiedy następny rozdział. A ja staram się go dodać gdy dobijecie wcześniejszych "wymagań".

Kto mnie odwiedzi na rynku we Wrocławiu? 😁☺

















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro