Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Z perspektywy Nadii.

-Alan, boję się.- wyszeptałam cicho drżącym głosem.

Mężczyzna odwrócił się w moją stronę i otoczył mnie ramionami, a ja się w niego wtuliłam. Po moich policzkach spłynęło kilka łez, które ostatnio często wypływają z moich oczu.

-Spokojnie kotku. Nie płacz wszystko będzie dobrze, a on nic ci nie zrobi. Nie pozwolę na to.- powiedział głaskając mnie dłonią po plecach.

-Tato? Kto to był?- usłyszałam głos Matta i wtedy przypomniałam sobie, że on tutaj cały czas był.

-Nie ważne.- odpowiedział cicho Alan.

-Jak nie ważne?! Tato on groził, że tu wróci. Dlaczego mama przez niego płacze?

-To stara historia.- powiedziałam cicho.

Nie chciałam nikomu o niej opowiadać. Tak byłoby lepiej. Wystarczy, że ja i Alan wiemy. Nie chce, żeby Matt i Paul wiedzieli, że jestem córką gwałciciela, a ten mężczyzna który tu był jest moim przybranym ojcem, który mnie wychowywał. Nie chce, żeby moi synowie wiedzieli o tym co się wydarzyło kiedyś. Nie chce żeby dowiedzieli się, że ich prawdziwy dziadek jest gwałcicielem.

-W takim razie po co on tutaj przyszedł?-nie dawał za wygraną.

-Kiedyś się o tym dowiecie.- powiedziała Alan.

-Matt weź popcorn, resztę rzeczy i idź do brata. Ja zostanę z mamą.

-Ale...- zaczął ale Alan mu przerwał.

-Nie ma żadnego ale. Na razie nie będziemy wam o tym mówić. To co się kiedyś wydarzyło, jest dla waszej mamy naprawdę bardzo trudne. Nie wnikaj w to, jak będzie gotowa to wam powie.

Nie wiem jak zareagował mój syn, bo nie widziałam jego twarzy ale wiem, że posłuchał ojca.

-Chodź kochanie.- powiedział Alan i pociągnął mnie wtuloną w siebie w stronę schodów.

Weszliśmy do sypialni. Brunet zamknął za nami drzwi. Poprowadził mnie do łóżka. Położyłam się na posłaniu, a on obok mnie. Objął mnie ramieniem I przyciągnął do swojego torsu. Wtuliłam się w jego ciało tak jak kiedyś. Zaciągnęłam się jego zapachem, który dawał mi poczucie bezpieczeństwa i kojarzył się z wszystkim co dobre.

Przez ostatnie kilka dni naprawdę bardzo brakowało mi jego bliskości. Ciągle kłótnie wykańczały mnie, nie mogłam spać, jeść, ani nic. Na nic nie miałam ochoty.

-Tęskniłam za tobą.- powiedziałam cicho i objęłam swoimi dłońmi jego rękę, którą była przerzucona przez moje ciało.

Mężczyzna położył głowę na moim ramieniu i wzmocnił swój uścisk.

-Ja za tobą też.- powiedział cicho.-Przepraszam, za to co powiedziałem w kuchni przy obiedzie. Nie chciałem cię urazić. Jesteś naprawdę wspaniałą matka dla Paula i Matta.

-I naszego przyszłego malucha.- powiedziałam cicho i niepewnie.

Ciało bruneta spięło się I z nieruchomiał. Powoli przekręciłam się lekko tak żebym mogła widzieć jego twarz. Wyrażała szok.

-Możesz powtórzyć?- powiedział po chwili.

-I naszego przyszłego maluszka.- powtórzyłam niewinnie i cicho.

Zamknęłam oczy obawiając się jego reakcji. Miesiąc temu byłam na badaniach i dowiedziałam się o ciąży. Nie powiedziałam tego nikomu. Po prostu bałam się jak zareagują.

-Żartujesz sobie. Prawda?- ton jego głosu był bardzo dziwny.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam złość na jego twarzy.

-Nie.- powiedziałam cicho przestraszona.

-Od kiedy wiesz?

-Od miesiąca.- powiedziałam jeszcze ciszej.

-Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej?- podniósł głos.

Zadrżałam lekko, przestraszona jego tonem. Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam, że będzie wściekły.

-Bałam się.- Powiedziałam łamiącym się głosem.- I chyba słusznie bo jesteś zły.

-Jestem zły, bo mi wcześniej nie powiedziałaś.- warknął.

Spojrzałam na niego z łzami w oczach. Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam, że będzie zły. Nie planowaliśmy kolejnego dziecka. Ale to przecież nie tylko moja wina.

-Przepraszam. Skarbie. Nie płacz.

Dopiero gdy to powiedział, dotarło do mnie że płakałam. Przyciągnął mnie do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i niepewnie przerzuciłam rękę przez jego ciało.

-Spokojnie.- powiedział.- Nic się nie dzieje. Wszystko będzie dobrze. Poradziliśmy sobie z Mattem i Paulem, to z następnym dzieckiem też sobie poradzimy.- mówił spokojnie.

-Jesteś na mnie zły?- zapytałam cicho.

-Jestem, ale tylko troszkę i nie dlatego, że jesteś w ciąży. Dlatego, że mi o tym nie powiedziałaś. Od miesiąca o tym wiesz i nic mi nie powiedziałaś. Dlaczego?

-Bo się bałam.- odpowiedziałam.

-Przecież jestem twoim mężem. Czego się bałaś? Przecież nic bym ci nie zrobił.

-Nie wiem.- odpowiedziałam po chwili.- Bałam się tego jak zareagujesz. Myślałam, że będziesz zły. W końcu nie planowaliśmy dziecka. Po prostu bałam się tego jak zareagujesz gdy się dowiesz.

-Przecież, to jest niczyja wina. Stało się. Już się nie odstanie. To nic złego, to że jesteś w ciąży nie jest złe. Miałaś w ogóle zamiar mi o tym powiedzieć?- zapytał ze smutkiem w głosie.- Czy chciałaś to przede mną ukrywać dopóki nie byłoby widać ci brzucha?

-Chciałam ci o tym powiedzieć ostatnio, ale zaczęliśmy się kłócić. No, a potem nie rozmawialiśmy.

-Przecież wiesz, że nawet jak jestem na ciebie zły, co nigdy się nie zdarza, bo nie potrafię się na ciebie złościć to możesz przyjść i ze mną porozmawiać. Tak jak kiedyś. Pamiętasz? Jestem twoim przyjacielem. Nie tylko mężem. Mam być dla ciebie wsparciem nawet jak jest źle. Zawsze możesz przyjść ze mną porozmawiać. Zawsze cię wysłucham. Jesteś dla mnie najważniejsza: ty, Matt, Paul i to dziecko, które jest teraz w twoim brzuszku. Nie bój się mnie. Nigdy nic ci nie zrobię. Przepraszam, że ostatnio tak na ciebie krzyczałem.

-Ja też powinnam przeprosić. To ja zaczęłam kłótnie. Ale zrozum, ja nie chce siedzieć tylko w domu. Matt I Paul są już dorośli poradzą sobie. Poza tym pracowałabym tylko do dwunastej. Więc zanim oni skończyliby lekcje była bym w domu, a poza tym teraz zaczynają się wakacje. Jeszcze tylko tydzień.

-Wiem skarbie, że oni sobie poradzą, ale nie chce żebyś pracowała. Mamy wystarczająco dużo pieniędzy.- przyłożył mi palec do ust kiedy chciałem mu przerwać.- Wiem, że źle się z tym czujesz, że masz wrażenie jak byś na mnie żerowała, ale naprawdę tak nie jest. Nigdy nie czułem się, jakbyś to robiła. Zawsze gdy wrócę do domu czekasz na mnie z gotowym ciepłym obiadem. W domu jest porządek, robisz wszystko co tylko możesz. Nie musisz pracować, mamy wystarczająco dużo pieniędzy. Pracujesz w domu, jako moja kochana żona i matka dla naszych dzieci. A już na pewno nie pozwolę ci pracować teraz gdy jesteś w ciąży.

-Ale dlaczego? Zrozum ja też bym chciała coś robić.

-Robisz wystarczająco dużo.- powiedział.

-Ale zawsze mogłabym więcej.

-Ale nie musisz i koniec tematu. Teraz tylko trzeba powiedzieć chłopakom, że będą mieli rodzeństwo. Jak my to zrobimy. Na pewno nie będą zadowoleni gdy się dowiedzą, że w sypialni obok nich ich rodzice kochali się i zrobili dziecko.

Moje policzki zapiekły z zawstydzenia na jego słowa. Co jak co ale ten temat nadal jest dla mnie czasami krępujący, a on to często wykorzystuje.

***

Rozdział poprawiła: marciochax

Czy tylko mi brakuje rozdziałów z ich perspektywy?😭

Czy tylko ja tęsknię za zboczonym czasem Alanem i rumieniącą się Nadią?😭

Czy tylko ja tęsknię za wyzwaniami Alana?😭

Czy tylko mi ich brakuje? 😟😟😟😭😭

200 🌟 + 70 💬 = następny rozdział.









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro